środa, 30 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 55 - W TAMTYM MOMENCIE RZUCIŁAM WSZYSTKO I POLECIAŁAM PROSTO DO NOWEGO JORKU.


-Naprawdę wróciła?! - do mojego mieszkania wleciała Eleanor i zaczęła chodzić po wszystkich pomieszczeniach.
-Tak, a co? - spytałem zaspany. Była dopiero 10, a zasnąłem nad ranem.
-No nie chciałam uwierzyć Louisowi, przyjechał taki zdenerwowany do mnie. Na początku myślałam, że blefuje. No, ale gdzie ona jest?
-W domu. - odparłem i usiadłem w kuchni przy stole.
-Ubieraj się i pojedziemy do niej. - zakomunikowała przyjaciółka.
-El kocham Cię, ale muszę załatwić to sam. Nie mam ochoty do niej jechać  Nie teraz. - popatrzyłem w jej brązowe oczy.
-Okej jak chcesz, ja jadę, muszę jej wygarnąć. - powiedziała bojowo.
Zanim zdążyłem zareagować  Eleanor nie było już w moim mieszkaniu. Wstawiłem wodę na herbatę i jak zwykle patrzyłem pusto w widoki za oknem.

oczami Vicky

Ktoś uporczywie pukał do moich drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, a byłam sama. Mój Tata pojechał do MSC, a Tony zamieszkał z Gemmą. Postanowili zrobić to dla dobra dziecka, z opowieści Taty słyszałam, że są szczęśliwi, planują się pobrać. Nie widziałam się jeszcze z bratem, nie wiem czy po tym chce mnie jeszcze oglądać.
Miałam nie otwierać, ale ten ktoś był bardzo natarczywy. Otworzyłam drzwi, przede mną stała Eleanor.
-Cześć przyjaciółko. - powiedziała zjadliwie.
-Wejdź. - olałam to i starłam się być miła.
Zamknęłam drzwi i pokierowałam się do salonu, gdzie już siedziała El.
-Czy Ty sobie zdajesz sprawę coś Ty narobiła?! Jesteś cholerną egoistką, nawet nie wiesz jak Harry cierpiał! Interesowało Cię wtedy co my poczujemy? - popatrzyła w moje oczy.
-To nie jest tak jak myślisz. - spuściłam głowę. Mimo ostrego charakteru, nie umiałam się jej teraz postawić  Miała rację.
-To mnie oświeć, bo chyba jestem nienormalna! - krzyknęła.
Postanowiłam powiedzieć jej wszystko od początku, chciałam być wobec niej szczera, należało się  jej.
-Najpierw byłam jakieś sześćdziesiąt kilometrów stąd, w jakimś motelu. Potem wróciłam na dwa dni i ukrywałam się w domu, musiałam wziąć jakieś rzeczy. Poleciałam do Sydney i miałam tam zostać, odpocząć  bo taki był plan. Czułam się zmęczona życiem, nie chciałam nic robić,chodziłam tutaj do psychologa, zalecił mi zmianę otoczenia, więc to zrobiłam. Oczywiście kazał mi was poinformować, lecz ja zrobiłam po swojemu.. Wiem, głupio, ale cóż, czasu nie cofnę. Pracowałam w szpitalu, tata pomagał mi finansowo. Po miesiącu zadzwoniła moja mama. W tamtym momencie rzuciłam wszystko i poleciałam prosto do Nowego Jorku.
-No, ale po co? - zdziwiła się Eleanor.
-Zaraz do tego dojdę. - ostudziłam jej ciekawość  - Okazało się, że stan mojej siostry znowu się pogorszył i zostało jej niewiele czasu. Nie mam serca z kamienia, chciałam być z nią w tych ostatnich chwilach. Zmarła miesiąc temu. Na pogrzebie ledwo się trzymałam, moja mama też, ale na drugi dzień spakowałam manatki i wróciłam do Sydney. Z rodzicielką nie utrzymuję kontaktów, nie wybaczyłam jej, mimo że straciła córkę, nie mam zamiaru okazywać jej litości. Miałam wrócić za trzy miesiące, ale jak zobaczyłam ten wywiad, nie mogłam się dłużej ukrywać. - spuściłam głowę.
-Jak się nazywałaś? - spytała.
Podałam jej mój dowód z innym imieniem i nazwiskiem.
-Camille Simpshon. - przeczytała i zaśmiała się. - Twoje ulubione imię.
-Tak. - uśmiechnęłam się. - Proszę Cię, przynajmniej Ty się ode mnie nie odwracaj.
-Przemyślę to. Zrozum, zraniłaś nas wszystkich, nie oczekuj, że rzucą się do Ciebie z otwartymi ramionami.
-Wiem. - spuściłam głowę na dół.
-Muszę już lecieć, odezwę się. - powiedziała i wyszła.
Zostałam sama, ale cóż to jest tylko i wyłącznie moja wina.

środa, 23 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 54 - LOU, KTO TO?


-To było genialne stary. - powiedziałem uśmiechnięty w stronę przyjaciela.
-No mi się też to podobało. - zawtórował mi podekscytowaniem Louis.
-Chciałbym mieć taki samochód w domu. - zaśmiałem się.
-I krzywdę byś sobie zrobił Harry. - powiedział Lou.
-Przesadzasz.
Louis namówił mnie na pokaz monster tracków. Już kiedyś na takim byłem, ale fajnie było znowu zobaczyć takie show.
-Chcesz coś do picia? - spytałem.
-Napiłbym się piwa. - odparł.
-Jasne. - odtworzyłem lodówkę i wyciągnąłem czteropak. - Nie pamiętam kiedy ostatni raz spędzaliśmy czas we dwójkę. - zamyśliłem się.
-Ja też nie. Wiecznie nie ma czasu. Albo to coś związane z zespołem, albo ja spędzam czas z rodziną, Eleanor, a Ty ... - nie dokończył, bo chyba bał się mojej reakcji.
-A ja szukałem Vicky.
-Dokładnie. - potwierdził. - Ile to już jej nie ma?
-Trzynaście tygodni. - powiedziałem smutno.
-Wooow, to przecież...
-Ponad trzy miesiące. - przerwałem mu.
-Właśnie. - podszedł do mnie. - Ale wierzę w Ciebie, że dasz radę. Mam też nadzieję, że ona zmądrzeje i wróci.
-Wiesz, gdyby wróciła to .... - nie dane było mi skończyć, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. -Ciekawe kogo to niesie? - zdziwiłem się.
-Pójdę otworzyć. - zaoferował się Louis.
Coś długo nie wracał, a nie słyszałem żadnych głosów.
-Lou, kto to? - spytałem i przełączałem kanały w telewizorze.
-Sam zobacz. - powiedział grobowym tonem, a ja przeniosłem mój wzrok na wejście od salonu. Zamarłem.
-Cześć. - powiedziała dziewczyna, którą od tak dawna szukam.
-Vicky?! - krzyknąłem.
-Tak. - szepnęła.
-Co Ty... jak Ty... jak? - jąkałem się.
-Ja Was zostawię samych, jak coś to dzwoń. - Louis klepnął mnie po ramieniu, zabrał swoją kurtkę i wyszedł.
-Obejrzałam Twój wywiad i dopiero wtedy zrozumiałam jaki ból Ci sprawiłam. Byłam, jestem cholerną egoistką. Nie wiem jak mogłam Cię zostawić tak samego. Przecież zawsze wspólnie rozwiązywaliśmy problemy .... - spuściła głowę.
-Usiądź. - wskazałem jej miejsce na przeciwko mnie. Byłem omamiony, bałem się, że to sen i że ona zaraz zniknie. - Nie tak wyobrażałem sobie nasze spotkanie. Myślałem, że wpadniemy sobie w ramiona, że będę szczęśliwy, że jesteś.
-A co teraz czujesz? - spytała niepewnie.
-Złość, nienawiść. Jak mogłaś mnie zostawić? Wiesz ile ja Cię szukałem? Wiesz jak się martwiłem? Zdajesz sobie z tego sprawę jak trudno było mi przekonać fanki do tego, że nie jesteśmy z Taylor? Wiesz jak one ją hejtowały? Chociaż nie co Ciebie to obchodzi? Przecież Ty jesteś Victoria i każdy ma tańczyć jak Ty zagrasz. Ciebie nic nie obchodzi.
-Harry przestań... - powiedziała ze szklankami w oczach.
-Wiesz co, wyjdź. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Daj mi trochę czasu. - odparłem.
-Okej, w razie co, jestem u Taty. - wstała i wyszła.
Ja opadłem na kanapę i nie wiedziałem, co mam na ten temat myśleć.....

sobota, 12 stycznia 2013

12.01.2013



HAPPY BIRTHDAY ZAYN 

kissonme

xx

ROZDZIAŁ 53 - JESTEŚ PEWIEN, ŻE CHCESZ IM WSZYSTKO POWIEDZIEĆ?


12 tygodni później

Vicky tak jak pisała w pierwszym liście wzięła dziekankę i nigdzie się nie przeniosła. Miałem nadzieję, że w końcu ją znajdę, że uda nam się to naprawić, ale chyba nie.
Pakowałem ostatnie rzeczy mojej dziewczyny, chociaż w sumie… już byłej. Nie mam już siły wiecznie jej szukać, minęło już tyle tygodni. Może nie powinienem podawać się tak łatwo, ale przez to cierpią moi przyjaciele, a do tego tak cholernie zraniłem Taylor. Brakuje mi jej wsparcia, ale z tego co wiem, poznała jakiegoś chłopaka. Może z nim będzie szczęśliwa? Czuję, że ja nie dałbym jej tego, czego oczekiwała. Cały czas kocham Victorię, ale wiem, że muszę w końcu zacząć normalnie żyć.
Spojrzałem na zegarek. Miałem godzinę, aby dojechać do studia, w którym chciałem udzielić wywiadu, na temat mojego związku. Media wymyślały coraz to gorsze kłamstwa, chciałem, aby moi fani poznali w końcu prawdę.
***
-Jesteś pewien, że chcesz im wszystko powiedzieć? – spytał Paul, który zawsze był obecny przy wywiadach, w którym bierzemy udział, razem czy też osobno.
-Tak. – odpowiedziałem pewnie, chociaż w środku byłem przerażony.
-Chodź Harry, musisz zająć już swoje miejsce. – powiedziała urocza szatynka. Z głosu przypominała mi moją Vicky. Harry ogarnij się, powiedziałem sobie w myślach.
-3,2,1 …. akcja! – usłyszeliśmy.
-Witam was w programie Stars’ Decisions. Dzisiejszym gościem jest Harry Styles z One Direction. – powiedziała prowadząca Amy.
-Cześć. – uśmiechnąłem się do kamery.
-Otóż krążą plotki, że Twoja dziewczyna uciekła od Ciebie, bo zdradzałeś ją na prawo i lewo. Potem jeszcze związałeś się z Taylor Swift. Jak to wytłumaczysz? – spytała.
-Może zacznę od początku. – popatrzyłem w podłogę. – Gdy poznałem Victorię coś się we mnie zmieniło. Czułem, że zakochałem się naprawdę, bez ściemy. Gdy zgodziła się być moją dziewczyną, byłem najszczęśliwszy na ziemi. Oczywiście w naszym związku były wzloty i upadki, ale zawsze udało nam się dojść do porozumienia. Gdy zamieszkaliśmy ze sobą, przyznam, że bałem się, że nie będziemy umieli odnaleźć się w nowej sytuacji, bo jakby nie patrząc, oboje mamy inne przyzwyczajenia.
Dużo zmieniły hejty. Vicky przez to popadła w bulimię, schudła ponad dziesięć kilo. Myślę, że ta sytuacja nas wzmocniła. Potem mieliśmy występ w Nowym Jorku. To był jeden z najważniejszych koncertów w naszym życiu, myślałem, że jej nie będzie, ale jednak przyjechała. Podczas tego wyjazdu była dziwna, ale nie zwracałem na to uwagi, cieszyłem się, że jest ze mną. Wyjechała od nas wcześniej o dziesięć dni. Odliczałem godziny do tego, aż ją w końcu zobaczę.
Jak wracałem do domu, byłem szczęśliwy, bo wiedziałem, że w nim znajduje się moja dziewczyna, moja definicja szczęścia. Przeliczyłem się. W mieszkaniu było cicho i pusto. Wszystko było posprzątane, po ziemi nie walały się nasze ciuchy. W pewnej chwili pomyślałem, że pomyliłem domy, dopiero gdy wszedłem do kuchni i zobaczyłem kopertę z moim imieniem, zrozumiałem, że coś jest nie tak.
W liście napisała, że odchodzi, tak po postu. Chciała doznać czegoś nowego. – mój głos się załamał. 

-Spokojnie. – pogłaskała mnie po ręce Amy.
-Wracając do tematu. – powiedziałem. – Ja ją nadal kocham i czekam każdego dnia, aż się odezwie. Wynająłem detektywów, nic im się nie udało ustalić. Bardzo dobrze się ukryła. Zmieniła imię, nazwisko, pewnie w wyglądzie też zaszły zmiany, żeby nikt ją nie poznał. Każdego dnia chcę, aby pojawiła się w moich drzwiach, ale coraz częściej myślę, że to już nigdy nie nastąpi. Minęły już trzy miesiące. Spakowałem jej rzeczy, chcę zacząć życie na nowo, ale nie wiem czy mi się to uda.
-A co zrobisz jak ona się pojawi? Wybaczysz jej? – spytała prowadząca.
-Myślę, że tak, ale nie wiem jakie będą moje uczucia, gdy wróci. – odpowiedziałem.
-Co z Taylor?
-Nic. Ta cała szopka, została wymyślona przez Vicky. Nie chciała, aby ktoś wiedział o jej ucieczce. Ja  nie potrafię kłamać.
-Myślisz, że ona teraz to ogląda?
-Nie wiem. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Jeżeli byś na sto procent wiedział, że tak, to co byś jej powiedział? – spytała Amy.
-Hmm.. Dużo rzeczy, ale wolę, aby usłyszała to jak będziemy sami.
-Dziękuję Harry i mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży w życiu. – podała mi rękę prowadząca. Uścisnąłem jej kruchą dłoń, a ona potem pożegnała się z widzami. Gdy wszystko się skończyło mogłem pojechać do domu. Położyłem się w naszym łóżku, patrząc na otwartą garderobę, w której było pełno kartonowych pudeł z Jej ubraniami…