poniedziałek, 30 lipca 2012

ROZDZIAŁ 27 - HARRY NIE MÓWISZ POWAŻNIE?


Nie wiem ile siedziałam pod tym drzewem. Dopiero zaczęłam myśleć, gdy Harry mnie znalazł. Usiadł bez słowa i mnie przytulił. Nie mówił "Będzie dobrze, nie martw się.", bo wiedział, że tak nie będzie. Po prostu przy mnie był i mnie wspierał i za to go kocham.
-Wracamy już? - spytał.
-Nie, jeszcze chwilę. Nie chcę tam iść. - zaciągnęłam nosem.
-Masz. - podał mi swoją bluzę. Okryłam się nią i bardziej wtuliłam się w Loczka.
-Kochasz mnie? - spytałam.
-Co to za pytanie. Przecież wiesz. Kocham Cię najbardziej na świecie.
-A nie zostawisz mnie nigdy?
-Przenigdy. - powiedział patrząc w moje oczy.
-Nie porzucisz mnie tak jak ona? - po policzkach spływało mi mnóstwo łez.
-Nie. Jestem i będę zawsze przy Tobie. - przytulił mnie.
Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę i wróciliśmy do domu. Całą drogę trzymałam rękę Harrego. Weszliśmy do środka, a ona nadal tam była.
-Co ona tu robi? - spytałam Taty.
-Mama nie ma pieniędzy na hotel, wszystko idzie na jej córkę, więc zostanie u nas.
-Po co, nie może już pojechać? Nie ma już samolotu czy pociągu?
-Zrozum. - powiedziała. - Chcę z wami odnowić kontakt, wiem, że źle zrobiłam.
-Ty już się nie odzywaj. Gdyby nie choroba Twojej córki i to, że nie macie dawcy nie skłoniło by cię do tego. Na czas twojej wizyty wyprowadzam się do Harrego. - powiedziałam. - Mogę? - spojrzałam na niego.
-Nie pytaj się nawet. Chodź po rzeczy. - widać było, że jest zły. Poszliśmy do mojego pokoju i bez słowa pomógł mi się pakować.
-Jesteś pewien, że chcesz mnie przygarnąć? - spytałam.
-Widzę jak Ci jest ciężko i samemu jest mi źle, że jesteś tak smutna. Jedziemy do mnie i bez dyskusji. - powiedział kategorycznie.
Zeszłam na dół, pożegnałam się z Tatą i pojechaliśmy do mieszkania Harrego. Bez słowa opadłam na łóżko i znowu zaczęłam płakać. Nie wiem kiedy zasnęłam, obudziły mnie promienie słoneczne. Obok mnie nie było mojego chłopaka. Poszłam do kuchni i pierwszy raz widziałam jak pił kawę.
-Co się dzieje? - spytałam i przytuliłam się do niego od tyłu.
-Martwię się o Ciebie. - powiedział.
-Nic mi nie jest. Już w porządku. Wypłakałam się i jest mi lepiej.
-Wiesz tak sobie myślałem, ale proszę Cię nie denerwuj się.
-No słucham. - powiedziałam i usiadłam obok niego.
-Bo w sumie Twoja siostra.
-Nie nazywaj tak tej dziewczynki. - poprawiłam go.
-Nie ważne. No to ona nie jest niczemu winna i może warto byłoby jej pomóc.
-Harry nie mówisz poważnie? - zrobiłam wielkie oczy.
-Posłuchaj, nie chcę sobie nawet wyobrazić jak to jest, gdy Twoje dziecko jest na łożu śmierci. Więc proszę Cię Ja, nie zważaj na Twoją matkę, pomóż jej.
Patrzyłam na niego bez słowa, nie wiedziałam co myśleć.
-To jest poważna decyzja. Ale chyba masz rację. Ta dziewczynka nie jest niczemu winna .. Równie dobrze, mogłoby być to dziecko mojego ojca.
-Zrobisz to? - spytał.
-Tak, robię to dla niej i dla Ciebie. - złapałam jego dłoń.
Siedzieliśmy w ciszy, w końcu poszłam się ogarniać i oboje pojechaliśmy do mojego domu. Tato czytał gazetę, a mama krzątała się po kuchni. Przez chwilę poczułam się jakbyśmy byli normalną rodziną.
-Przemyślałam to. - powiedziałam zimno. - Zrobię tę badania i jeżeli będzie wszystko w porządku, pomogę Twojej córce.
-To także Twoja siostra. - poprawiła mnie.
-Nie znam jej. - odparłam.
-Nie ważne, dziękuję, że mi pomagasz. - chciała mnie przytulic i chyba ze szczęścia popłynęły jej łzy.
-Nawet do mnie nie podchodź. - powiedziałam. - Nie robię tego dla Ciebie. Robię to dla niej i dla Harrego.
-Musisz w takim razie lecieć ze mną do Nowego Yorku. Jutro.
-Tak szybko? - spytałam.
-Każda minuta się liczy. - powiedziała.
-Spokojnie, będę z Tobą. - nagle do rozmowy włączył się Harry.
-Przecież masz koncerty. - odparłam.
-To nie ważne, Ty jesteś najważniejsza i nie pozwolę Ci tam samej jechać. - powiedział.
-Jaki Ty jesteś kochany. - uśmiechnęła się moja mama.
-Już nie bądź taka miła. Podasz mi numer lotu, zamówię bilety.
-Mam dwa wolne. Miałam nadzieję, że się zgodzisz, a wiedziałam, że Twój Tata samej Cię nie puścić, więc ...
-Dobra. Do zobaczenia jutro na lotnisku. - powiedziałam i poszłam na górę z Harrym, aby się spakować.
-------------------------
Od czwartku już mnie nie będzie, więc mam pytanie. Czy ktoś by chciał przez dwa (no może nie całe) tygodnie prowadzić tego bloga? Daję komuś z was szansę, aby włożył tu swoją pracę! Dajcie mi szybko znać.
moje gg: 38890774


kissonme


xx

niedziela, 29 lipca 2012

ROZDZIAŁ 26 - CO TY TU ROBISZ?


Od mamy Harrego wróciliśmy późnym wieczorem. Nie było sensu, aby Hazza odwoził mnie do domu, więc zostałam u niego na noc, oczywiście uprzedzając o tym Tatę.
-Co sądzisz o mojej mamie? - spytał mój chłopak, gdy byliśmy razem w łazience. Oboje myliśmy zęby.
-Całkiem fajna. Na prawdę, polubiłam ją. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Może wybierzemy się do niej kiedyś na dłużej?
-Kiedyś to znaczy kiedy? I na dłużej to znaczy na ile? - spytałam trzeźwo.
-Hmm no nie wiem. W przyszłym tygodniu? Na 3 dni?
Wyplułam pastę do umywalki i opłukałam buzię. Wzięłam ręcznik, aby się wytrzeć i dopiero wtedy odpowiedziałam.
-Panie Styles. Chyba Pan zapomniał, że jest Pan gwiazdą i ma Pan bardzo napięty harmonogram. - zaśmiałam się.
-Faktycznie. - walnął się w czoło dla zabawy. - Ale tak serio, to masz rację. No, ale masz wolne wakacje, więc to bez różnicy, kiedy pojedziemy, prawda? - teraz on zaczął płukać buzię. Podałam mu ręcznik i popatrzyłam na niego swoimi zielonymi oczyma.
-Skąd wiesz czy nigdzie nie wyjeżdżam? - zaśmiałam się.
-A wyjeżdżasz? - objął mnie w pasie.
-Może. - dalej go kokietowałam.
-Vicky, a tak szczerze? - zrobił się poważny.
-No na pewno pojedziemy gdzieś z Alice. Jakieś namioty czy coś. - powiedziałam.
-Nie możecie poczekać na nas jak wrócimy? Jedziemy na trzy tygodnie, a potem jesteśmy do waszej dyspozycji.
-A co ja będę tutaj robiła? - spytałam. - Siedziała przed telewizorem i objadała się lodami, aż w końcu pęknę?
-Pojedź ze mną. Eleanor z Danielle pewnie też pojadą. Więc co Ci szkodzi? Zayn pewnie też będzie namawiał Alice.
-Zastanowię się. - odpowiedziałam.
-Dobrze, ale nie zastanawiaj się zbyt długo, proszę. - popatrzył na mnie słodko, a ja go pocałowałam.
Położyliśmy się do łóżka i zaczęliśmy wspominać wspólne chwile. Gdyby nie nasze rozstania nie długo minęłoby dwa lata. Aż niewiarygodne, że ten czas tak szybko mija. Nim się obejrzeliśmy była już 4 nad ranem. Pocałowałam Loczka w usta i wtuliłam w niego. I tak oboje zasnęliśmy.
-Wstawaj. - usłyszałam nad uchem.
-Już. - mruknęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Chodź, może pojedziemy dziś na małe zakupy? - spytał.
-Później. - odparłam.
-Wstawaj już śpiochu! - poczułam łaskotki na moim ciele. Zaczęłam się śmiać, po chwili oboje zwlekliśmy się z łóżka i poszliśmy do kuchni zrobić sobie płatki. Jak zwykle miał moje ulubione Kanguski.
W miarę szybko się ogarnęliśmy i pojechaliśmy do mnie do domu, abym założyła jakieś czyste ciuchy.
-Mamy dziś cały dzień dla siebie. - powiedział Harry, gdy staliśmy na światłach.
-Mmm .. Jesteś taki seksowny jak prowadzisz. - odparłam.
-Później możemy iść do mnie. - poruszył brwiami.
-Rozważę to. - zaśmiałam się.
Dojechaliśmy pod mój dom i oboje weszliśmy do środka. O dziwo było tu strasznie cicho. Telewizor nie był włączony, Tony nie grał na Xbox-sie. Weszłam do kuchni i zamarłam. Przy stole siedziała moja matka. Rozmawiali razem z Tatą. Upuściłam torbę i zdołałam tylko wyjąkać:
-Co Ty tu robisz?
-Jak dobrze, że jesteś. - odpowiedziała radośnie. - Tak się cieszę się, że Cię widzę. - powiedziała.
-Doprawdy? - zadrwiłam. - Gdzie byłaś przez te wszystkie lata jak Cię potrzebowałam? Jak potrzebował Cię Anthony?! No pytam się gdzie do cholery jasnej byłaś?! - wydarłam się.
-Spokojnie Vicky. - złapał mnie za rękę Harry.
-Nie będę spokojna! Poznaj moją wyrodną matkę! - zwróciłam się do niego. Popatrzyłam na nią i powiedziałam:
-A to jest mój wspaniały chłopak, który chroni mnie przed takimi ludźmi jak Ty. - w moim głosie było słychać nienawiść.
-Vicky usiądź, wysłuchaj co mama ma Ci do powiedzenia. - odparł Tato. Usiadłam tam tylko i wyłącznie dlatego, że on mnie o to poprosił. Harry zajął miejsce obok mnie.
-Przyjechałam tu bo ... - jej głos zaczął się łamać. - Mam malutką córeczkę, w sumie to Twoja przyrodnia siostra, ma 2 latka. Okazało się, że ma raka i potrzebny jest przeszczep. Mnie i mojego nowego męża wykluczyły badania. Nie możemy być dawcami. On ma inną grupę krwi, a ja mam problemy ze zdrowiem. Sophia jest tak bardzo do Ciebie podobna ... - opowiadała, a mi chciało się rzygać na jej widok. - I Ty możesz nam pomóc. Razem z Sophią macie zgodną grupę krwi, bo odziedziczyłyście ją po mnie. Tony ma ją po Twoim tacie .. - obie na niego popatrzyłyśmy. Zastanawiałam się co on może czuć słuchając tego. Mimo że nie miał łez w oczach widziałam jak to go boli. Dalej ją kochał, a ona teraz przybiegała tu, abym jej pomogła.
-Nic z tego. Nienawidzę Cię i nie licz na mnie. Porzuciłaś mnie, a ja odwdzięczę się tym samym. Jak wrócę ma Cię tu nie być. - odparłam i wybiegłam z domu. To było dla mnie za wiele. Biegłam ile sił w nogach, aż wreszcie zatrzymałam się w parku i usiadłam pod drzewem, gdzie nie było w ogóle ludzi. Dopiero teraz dałam upust emocjom. Rozpłakałam się.
------------------------
Rozdział ten dedykuję Miśce, która wytrwale mnie dopinguję. Dziękuję i oby tak dalej.
Widzę, że wasze komentowanie idzie coraz lepiej, tak więc
12 komentarzy = nowy rozdział :)

kissonme


xx

poniedziałek, 23 lipca 2012

ROZDZIAŁ 25 - A WIĘC VICKY JAK BYŁO NA NOCCE U ELEANOR?


O 9 zwlekłam się z łózka, założyłam jakąś koszulkę Harrego i zaczęłam robić nam śniadanie.
-Hmm co tu tak ładnie pachnie? – spytał łapiąc mnie z tyłu i całując w szyję.
-Ubierz się najpierw. – zaśmiałam się.
-Mam bokserki, nie przesadzaj, wiem jak Cię podniecam. – zamruczał mi do ucha.
-Siadaj, zrobiłam nam naleśniki. – odparłam i podałam do stołu. Postawiłam jeszcze syrop klonowy i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy, gdy rozdzwonił się mój telefon.
-Okej, zaraz będę. – powiedziałam do słuchawki.
-Co się stało? – loczek zadał mi pytanie, ale nie dane było mi odpowiedzieć, bo zadzwoniła jego komórka. – Muszę się zbierać. – powiedział.
-Ja też. Tato dzwonił, ze coś się stało i kazał mi przyjechać do MilkShake City.
-Do mnie zadzwoniła Eleanor i chciała się pilnie spotkać też w MSC.
-To dziwne. – powiedzieliśmy oboje.
Ubraliśmy się i pojechaliśmy osobno do baru. Ustaliliśmy, że ja wejdę pierwsza, żeby nikt nie pomyślał, że  coś nas łączy.
Weszłam do środka, a tam byli wszyscy: mój Tato, Tony, Alice, Eleanor, Danielle, Liam, Zayn, Niall, Louis, a także Josh. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Siadaj. – powiedziała El. – Czekamy na jeszcze jednego gościa. Po 10 minutach zjawił się Harry. Był równie zdzwiony jak ja.
-A więc Vicky jak to było na nocce u Eleanor? – spytał mój tato.
-Harry, a jak było z Joshem? – spytał Liam.
Siedzieliśmy w milczeniu, ale w końcu się przełamałam.
-No dobra, dobra. Kłamaliśmy, ale tylko dlatego, że sami chcieliśmy się przekonać czy warto do siebie wrócić. Nie chcieliśmy zapeszać. – powiedziałam jednym tchem.
-Wisicie mi 5 funtów. Mówiłam wam od początku. – powiedziała dumnie Alice, a reszta dała jej pieniądze, łącznie z moim Tatą. – No co? – spojrzała na mnie. – Oni myśleli, że oboje macie kogoś innego, a ja byłam przekonana, ze wróciliście do siebie.
Zaczęliśmy się głośno śmiać.
-Macie nas już nigdy nie okłamywać! – powiedział ostro mój tato, a po chwili dodał łagodnie. – Jakie chcecie shake’i dzieciaki?
Każdy zamówił swój ulubiony smak. Do mnie podszedł Harry i mocno przytulił.
-Lepiej, że już się dowiedzieli, teraz możemy wyjść na ulicę trzymając się za rękę i nic nam nie grozi.
-Żartujesz? Co z tego, że wiedzą o tym nasi przyjaciele, skoro są jeszcze papparazi?
-Jak oni wiedzą, może wiedzieć cały świat. Mam to gdzieś, że zbluzgają nas z błotem, kocham Cię, rozumiesz? – spytał.
-Rozumiem. Ja Ciebie też. – powiedziałam i dałam buziaka mojemu chłopakowi.
-Tak więc my się z Vicky ulatniamy, życzymy wam miłego dnia. – pociągnął mnie za rękę Harry, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Rzuciłam wszystkim pytające spojrzenie i już nas nie było.
-Pojedziemy do mojej mamy. Od dawna chce się poznać. – powiedział.
-Teraz? – spytałam oszołomiona.
-Tak i nie sprzeciwiaj się. Ona wiedziała o wszystkim od początku. – zaśmiał się.
-Styles! – krzyknęłam i walnęłam go w ramię.
-Ała! To bolało.
-Miało. Dlaczego uzgodniłeś to beze mnie? – spytałam.
-Potraktuj to jak niespodziankę. Wsiadaj i nie marudź. – powiedział, a ja zrobiłam tak jak kazał. Usiadłam na miejscu obok niego. Jechaliśmy w ciszy, ciągle byłam zła, że nie miałam wpływu na tę decyzję. Muszę przyznać, bałam się na reakcję jego mamy. Nie byłam pewna czy mnie polubi.
-Jesteśmy na miejscu. – powiedział Harry, gdy zaparkował pod wielkim, pomarańczowym domem. – Nie dąsaj się. – powiedział i pocałował mnie w usta.
-Nie dąsam, ja się boję. – powiedział zawstydzona.
-Nie ma czego. Moja mama polubi Cię tak samo, jak Twój Tata polubił mnie. – powiedział ze śmiechem.
-Ale mój Tato znał Cię za nim byliśmy razem, a ja Twojej mamy nigdy nie widziałam na oczy. – powiedziałam.
-Dasz radę. Chodź. – powiedział i wsiadł z samochodu. Wahałam się przez chwilę, ale w końcu wysiadłam.
Harry otworzył wielkie drzwi i od progu krzyknął:
-Mamo! Jesteśmy!
Jego mama w mgnieniu oka znalazła się przed nami. Byłam lekko oszołomiona, ale starałam się tego nie poznać.
-Witajcie. – ucałowała najpierw syna, a potem podeszła do mnie. – To Ty jesteś wybranką mojego syna. – powiedziała i uściskała mnie przyjaźnie. – Jestem Anne, a Ty musisz być Vicky.
-Tak, miło mi. – uśmiechnęłam się.
Poszliśmy do kuchni, gdzie czekały na nas ciasteczka domowej roboty.
-A więc czym się zajmujesz? – spytała.
-Studiuję dziennikarstwo. – odparłam i wzięłam kęs jednego z ciastek.
-Na którym roku jesteś? – spytała.
-Skończyłam pierwszy we Włoszech. – odparłam.
-Czemu akurat tam?
-Bo dostałam stypendium i wyjechałam na całe pół roku. – powiedziałam i zrobiła mi się trochę smutno, bo tam zdradziłam Harrego, przez to on mnie zdradził i się rozstaliśmy.
Spędziliśmy z mamą Harolda całe południe, a potem zostaliśmy na obiedzie. Było bardzo miło, cieszę się, że poznałam kogoś takiego jak ona. Cóż … Chyba będę mieć wspaniałą teściową. 
------------------
10 komentarzy = nowy rozdział :)

ROCZNICA

2 LATA <3

ACH TEN CZAS SZYBKO MIJA ... :)


kissonme

xx

poniedziałek, 16 lipca 2012

ROZDZIAŁ 24 - A CZY TY MUSISZ WSZYSTKO WIEDZIEĆ STYLES?


Cztery tygodnie później

-Co dziś na śniadanie? – do mojego domu wpadł Harry jak gdyby nigdy nic.
-Nie zapominasz się? – zaśmiałam się. – Od kiedy to ja Ci robię śniadania? – spytałam.
-Oj Vicky. – powiedział słodko. Jak zwykle mu uległam. Jak to się stało, że pomimo tego co się stało między nami nadal się nie zabiliśmy? Oboje doszliśmy do wniosku, że jeszcze nic straconego, że może do siebie wrócimy. Tak i mówię to ja. Victoria Starr, która jest wiecznie naburmuszona i obrażona na cały świat. Prawda jest taka, że kocham Harrego i nic ani nikt tego nie zmieni. Na razie o niczym nie powiedzieliśmy naszym przyjaciołom.
-Masz. – podałam mu kanapki z serem i szynką.
-Dzięki. – odparł uradowany.
Ja poszłam do przedpokoju i zaczęłam ubierać moje białe conversy.
-Gdzie się wybierasz? – spytał z pełną buzią.
-A czy Ty musisz wszystko wiedzieć Styles? – zaśmiałam się.
-Hm no tak.
-To tego akurat się nie dowiesz. – powiedziałam.
-Spotkamy się dziś? – spytał szeptem, aby Tony nie usłyszał.
-Gdzie?
-U mnie. – powiedział stanowczo. Tak Harry już od jakiegoś czasu miał własne mieszkanie.
-Przyjadę o 21. – odparłam i wyszłam biorąc torebkę na ramię. Miała już wolne na studiach. Wszystko zaliczyłam we Włoszech. Nawet dostałam wysokie stypendium, ale to już inna bajka.
-Hej Alice. – powiedziałam zadowolona do słuchawki. – To gdzie się widzimy? – spytałam.
-My już na Ciebie czekamy w Starbucks’ie. – odpowiedziała zła.
-Przecież byłyśmy umówione o 11. – powiedziałam zdzwiona.
-No, a już dochodzi 12.
-Jejku przepraszam.  Zaraz będę. – rozłączyłam się i pojechałam szybko do kawiarni, w której czekały na mnie El, Dan i Al.
Wbiegłam zdyszana, a one śmiały się w najlepsze.
-Naprawdę przepraszam. – powiedziałam dysząc.
-Jejku spokojnie, nie zabijemy Cię. Każdemu się zdarza. Co chcesz do picia? – spytała Eleanor.
-To co zawsze. – uśmiechnęłam się. Po chwili miałam swoją latte i rozkoszowałam się jej smakiem.
-Idziemy już na te zakupy? – marudziła Alice.
-Tak. – odpowiedziałyśmy chórem.
Poszłyśmy na sklepy i mnóstwo ludzi robiło nam zdęcia. Przywykłyśmy do tego, ale w sumie dla mnie to nadal było krępujące.
Po kilkugodzinnym chodzeniu po sklepach opadłyśmy zmęczone na kanapie w MilkShake City. Byłyśmy obładowane reklamówkami, ale w sumie zadowolone z zakupów.
-Idziemy wieczorem na jakąś imprezę? – spytała Dan.
-Jasne, to świetny pomysł. – przytaknęły El i Al.
-Nie, ja dziś nie mam ochoty. – chciałam się wykręcić.
-No weź, poznasz kogoś. – zachęcały.
-Nie dziś, innym razem, a teraz lecę do domu. – uśmiechnęłam się i pożegnałam z każdą z nich. Wróciłam do domu, aby się odświeżyć. Gdy byłam gotowa zeszłą na dół, aby przegryź jakąś kanapkę.
-Gdzie się wybierasz? – spytał Tato.
-Umówiłam się z Eleanor na seans filmowy. – skłamałam.
-Dobra. – powiedział i zajął się oglądaniem telewizji.
-Może będę u niej spała, zobaczę. – odparłam i wyszłam z domu.
Jechałam ulicami Londynu i rozmyślałam dlaczego nie chcę powiedzieć prawdy przyjaciołom. Doszłam do wniosku, że to za wcześnie, że sama chcę zobaczyć czy warto cokolwiek ratować. Zaparkowałam dwie przecznice od domu Harrego, zarzuciłam jeszcze kaptur i ciemne okulary. Było po 21 i nie było dość ciemno. Zapukałam do jego drzwi. Otworzył jak zwykle uradowany.
-Na reszcie przyszłaś. Już nie mogłem się doczekać. -  powiedział i zaczął mnie całować.
-Harry przestań. -  chciałam mu się oprzeć, ale po postu nie mogłam.
Spędziliśmy miło kilka godzin. Był naprawdę dobry w te klocki.
-Jak długo tak będzie? – spytał.
-Ale jak? – zaśmiałam się.
-Że będziemy się ukrywać. Musiałem okłamać dziś Liama, że umówiłem się z Joshem.
-Ja też non stop kłamię, ale nie chcę, abyśmy oznajmili, że jesteśmy razem i zaraz wszystko się posypie.
-Zrozum, że chcę wyjść z Tobą na miasto, do restauracji, pobyć z Tobą w miejscu publicznym.
-Poczekajmy jeszcze trochę. – pocałowałam go. – Mogę Cię o coś zapytać?
-Jeżeli musisz.
-Jak się czułeś, gdy byłeś z Caroline? Była lepsza ode mnie?
-Ona nic nie znaczyła. Po prostu chciałem się na Tobie odegrać za to z Dominicem, chociaż wiem, że to był tylko pocałunek. Uwierz, że codziennie sobie pluję w twarz, że się z nią przespałem. Po prostu jak pomyślałem, że ktoś inny składał pocałunek na moich ustach to aż się we mnie gotowało. – powiedział gładząc mnie po włosach.
-Przecież Dominic nie całował Twoich ust tylko moje. – odparłam.
-Ale Ty jesteś moja, więc usta też. – zaśmiał się i pocałował namiętnie. Wtuliłam się w niego i powoli odpłynęłam do krainy snów.
---------------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze! Oby taki więcej. 

10 komentarzy = następny rozdział.

HAPPY BIRTHDAY ELEANOR !
LOVE YOU !

kissonme

xx

czwartek, 12 lipca 2012

COŚ ODE MNIE.

A więc chciałabym was prosić o większe komentowanie. Jestem wam wdzięczna za to co robiliście do tej pory, ale wiem, że jest o wiele więcej osób, które to czytają, a nie komentują. Proszę was o to bardzo, bo na prawdę mi na tym zależy, bo dzięki Wam motywuję się do napisania nowego rozdziału.

kissonme


xx

sobota, 7 lipca 2012

ROZDZIAŁ 23 - SIOSTRA?! CO TY TU ROBISZ?!


Czułam się fatalnie. Siedziałam w naszym mieszkaniu i po raz kolejny opuściłam zajęcia. Patrzyłam się bez przerwy w nasze wspólne zdjęcia, przypominałam sobie nasze wspólne chwile. I to tak nagle runęło, w ciągu jednej chwili .. Usłyszałam puknie do drzwi. Nie chciało mi się wstawać, ale ktoś był bardzo uparty.
-Co znowu? - otworzyłam bez entuzjazmu.
-Chciałem sprawdzić jak się czujesz. - powiedział Dominic.
-Nie chcę Cię znać, przez Ciebie mój związek się zakończył. Gdyby nie Ty byłoby jak dawniej. - patrzyłam na niego z nienawiścią.
-Nie powinienem, przepraszam. Ale z tego co wiem, to on Cię zdradził ...
-Nie zrobił by tego, gdyby nie doszło do naszego pocałunku. - odparłam i zamknęłam mu drzwi. Poszłam na kanapę i znowu płakałam.
Tak dzień minął mi do wieczora. Alice cały czas mnie prosiła, abym dała spokój, że muszę żyć dalej. Ale do mnie nic nie docierało.

kilka dni później

Jakoś starałam się stanąć na nogi. W mediach huczało o moim rozstaniu z Harrym, więc każdy na uczelni dziwnie się na mnie patrzył. Unikałam Dominica, nie chciałam go widzieć, czułam się podle, że się z nim całowałam, bo z drugiej strony to nie tylko jego wina, również tego chciałam. Zastanawiałam się nad swoimi uczuciami, czy coś czuję do byłego przyjaciela. Po chwili namysłu doszłam do wniosku, że to Harold był tym jedynym, że sama przez swoją głupotę go straciłam. Gdyby nie ja, nie zrobił by tego z Caroline. Jestem głupia, to trzeba było mi przyznać.

dwa miesiące później

Kończyłam pakować swoje rzeczy. Spojrzałyśmy z Alice na nasze mieszkanie, strasznie było nam żal, że musimy stąd wyjechać. Była końcówka wiosny, we Włoszech była piękna pogoda. Nie chciało mi się wracać do Londynu.
-Musimy iść. - wyrwała mnie z moich rozmyślań Alice.
-Jasne, już idę. - uśmiechnęłam się.
Cały czas myślałam jak będzie wyglądać moje spotkanie z Harrym. Czy w ogóle do niego dojdzie? Chciałam zrobić mojej rodzinie niespodziankę, dlatego nie powiedziałam im kiedy dokładnie przyjadę.
Złapałyśmy taksówkę i pojechałyśmy na lotnisko. Tam oczywiście mnóstwo reporterów, mnóstwo pytań, na które nie chciałyśmy odpowiadać. Przeszłyśmy szybko przez odprawę, usiadłyśmy wygodnie na swoich miejscach w samolocie i każda z nas pogrążyła się we śnie, ponieważ nie spałyśmy całą noc. Obudziło mnie czyjeś szturchanie.
-Jesteśmy już, wstawaj śpiochu. - zaśmiała się Al, wyciągając mi słuchawki z uszu.
-Tak szybko? - zdziwiłam się.
Wysiadłyśmy, odebrałyśmy bagaże i znowu zamówiłyśmy taksówkę. Patrzyłyśmy na ulice Londynu, były takie ponure i bez życia, brakowało mi Włoch ... Pierwsza wysiadała moja przyjaciółka. Ja jechałam nieco dłużej.
Zapłaciłam kierowcy, on jak na gentelmena przystało, wyciągnął moje walizki. Podeszłam do drzwi mojego domu. Nic się tam nie zmieniło. Zadzwoniłam dzwonkiem. Poprawiłam moje długie, kręcone włosy i czekałam aż ktoś mi otworzy.
-Kogo znowu niesie? - usłyszałam za drzwiami mojego brata.
Zaśmiałam się cicho i znowu zadzwoniłam dzwonkiem.
-No już idę! - widać, że się niecierpliwi.
Otworzył niechętnie drzwi i krzyknął:
-Siostra?! Co Ty tu robisz ?!
-Miłe powitanie. - wybuchłam śmiechem.
-Boże, ale Ty się zmieniłaś! - przytulił mnie.
-Ty też.
-Wejdź. - wpuścił mnie do środka. -Miałaś przecież wrócić w przyszłym tygodniu.
-Specjalnie wam tak powiedziałam. Chciałam zrobić niespodziankę.
-Taty nie ma, jest w pracy, jesteś głodna? Na co masz ochotę? - był bardzo miły co mnie zdziwiło. Gdy weszłam do salonu, wiedziałam dlaczego. Byli wszyscy. Harry, Louis, Liam, Zayn, Niall, Dan i El.
-Witaj! - krzyknęli wszyscy i każdy po kolei zaczął mnie przytulać. Harry patrzył na mnie dziwnie. Jakby się wstydził.
-Cześć.. - powiedział zmieszany.
-Cześć. - odpowiedziałam i usiadłam z uśmiechem na kanapie.
-No to opowiadaj, jak tam było. - powiedziała Danielle.
-Hmm, cudownie, zostałabym tam jeszcze, ale tutaj mam swoje życie. - popatrzyłam kątem oka na Harrego. - Lot minął całkiem szybko, całą drogę spałam. - zaśmiałam się.
Czas w ich towarzystwie zleciał mi naprawdę szybko. Szkoda tylko, że Harry nie umie udawać, że cieszy się z mojego powrotu.
------------------------
No w końcu go napisałam! Proszę was, nie pytajcie mnie kiedy nowy rozdział, bo mnie to tylko denerwuje. Nie wiem tego, nie jestem Alfą i Omegą. Mam też wakacje i też mam swoje życie prywatne. Mam nadzieję, że rozumiecie. 

kissonme

xx