środa, 25 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 10 - TO TY O NICZYM NIE WIESZ STYLES?

Obudziłam się, a koło mnie nie było Harrego. Wystraszyłam się, bo byliśmy w lesie, a wokół nas ani żywej duszy. Wyszłam z namiotu, wcześniej zakładając na siebie ubrania, które Hazza zdarł poprzedniej nocy. Rozciągnęłam się, muszę przyznać, że spanie tutaj nie było wygodne. Zobaczyłam mojego chłopaka, który właśnie parkował samochodem. Podeszłam bliżej do auta, Loczek z niego wyszedł i przywitał się ze mną.
-Gdzie byłeś? - spytałam.
-Pojechałem do miasta po coś ciepłego. Proszę, przywiozłem nam hotdog'i.
-Aha, dzięki. - uśmiechnęłam się.
-O herbacie też nie zapomniałem. Taka jak lubimy. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
Tak, oboje z Harrym nie lubiliśmy kawy.
-No to zjemy i zbieramy się, tak? - spytałam.
-Niestety muszę Ci przyznać rację. Zostałbym tu dłużej, ale o 16 mam próbę.
-A która jest godzina?
-Po 10. Do domu mamy jakieś dwie godziny drogi.
Zaczęliśmy jeść i się wygłupiać. Po skończonym posiłku poszliśmy zbierać namiot, wypompowywać materac. Przebraliśmy się w czyste ciuchy i o 13 byliśmy gotowi do drogi.
Podróż minęła nam dosyć szybko. O 15 Harry zawiózł mnie do domu. Znowu musieliśmy się rozstać na bliżej nieokreślony czas. Wiedziałam, że jego grafik staje się bardziej napięty, a ten wyjazd mógł być jednym z ostatnich w najbliższym czasie. No za tydzień w sumie też spędzimy trochę czasu, lecz na koncercie nie będę się liczyła ja, lecz fanki. Nie, nie mam mu tego za złe. Wręcz przeciwnie. Sama miałam kiedyś swoich idoli i wiem jak to jest. Teraz już chyba z tego wyrosłam i zaczęłam wkraczać  w dorosłe życie.


Następnego dnia, po południe.
*oczami Harrego*

Przyjechałem po Vicky pod szkołę. Chciałem zrobić jej niespodziankę, bo nie wiem kiedy znowu uda nam się być sam na sam. Jej koleżanki mnie okrążyły, lecz ja cały czas patrzyłem na wyjście. I nic. Nie wychodziła. Myślałem, że została na jakimś kółku, więc wykręciłem do niej numer.
"Abonent nieosiągalny"
Szlak by to trafił! Nagle zobaczyłem Alice.
-Hej! - przywitałem się z nią całusem w policzek. - Gdzie Vicky?
-To Ty o niczym nie wiesz Styles? - zawsze mówiła do mnie po nazwisku. Nie lubiłem tak, ale jej nie miałem tego za złe.
-No, ale o czym? - popatrzyłem na nią zdezorientowany.
-Po Vicky przyjechała dzisiaj karetka. Zemdlała na treningu. Właśnie wybierałam się do niej, do szpitala, bo strasznie się martwię.
-Wsiadaj, jedziemy! - krzyknąłem i zaczęliśmy biec do mojego samochodu. Nie obchodziło mnie teraz nic oprócz stanu zdrowia mojej ukochanej.
Po godzinie udało nam się dotrzeć na miejsce, bo były korki. Wparowałem jak tajfun do recepcji i zacząłem nieskładnie mówić do recepcjonistki.
-Proszę Pana, niech pan się uspokoi i powoli powie od początku.
-Może ja to zrobię. - wtrąciła się Alice. - Przywieziono dzisiaj tutaj naszą przyjaciółkę.
-Moją dziewczyną - powiedziałem.
-No i chcemy się dowiedzieć co jej jest.
-Ah tak, chyba kojarzę. Vicktoria tak? - powiedziała pielęgniarka.
-No tak. - powiedzieliśmy równocześnie.
-Jest po badaniach i zostaje na obserwacji.
-Na jak długo? - byłem cały zdenerwowany.
-To zależy od jej stanu zdrowia. Myślę, że to było tylko osłabienie. Więcej wam powie lekarz.
-Możemy ją zobaczyc? - spytałem. Zależało mi żeby ją teraz mocno przytulic.
-Tak, jest w sali 112.
-Dziękujemy. - krzyknęliśmy z Alice i już nas nie było.
Wbiegłem do sali, a tam moja dziewczyna leżała o dziwo uśmiechając. Mocno ją przytuliłem i ucałowałem w czoło.
-Nie strasz mnie tak więcej. - powiedziałem i dalej tuliłem do swojej piersi.
-Spokojnie nic mi nie jest. Mówiłam wam, że to nic takiego. Po prostu źle wstałam i mi się w głowie zakręciło.
-No i byłaś nie przytomna jakieś 5 minut! - powiedziała Alice i również przytuliła moją dziewczynę.
Do sali wszedł lekarz, który oznajmił, że Vicky może wyjść już nawet dzisiaj, ale ma jutro nie iśc do szkoły.
-Pamiętaj uważaj na siebie. Aaa i ze sportem daj sobie na razie spokój. - zwrócił się do niej.
-Ale na jak długo? - widziałem, że nie było zadowolona.
-Przynajmniej na miesiąc.
-Panie doktorze! 3 tygodnie, błagam, ale nie miesiąc. - zaczęła panikować.
-Nie będziemy się licytowac. Teraz miałaś wielkie szczęście, kto wie co może być następnym razem? Widzimy się na co tygodniowej kontroli. - powiedział i opuścił salę.
-Zaopiekuję się Tobą. Codziennie będę Cię odwoził do szkoły i robił zdrowe śniadania. Będziesz piła świeżo wyciskane soki i w ogóle. - powiedziałem.
-Znajdziesz na to czas? - widziałem, że pyta z wahaniem.
-Dla Ciebie zawsze. - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. Miała takie, miękkie i pachnące włosy. Kochałem ten zapach i w ogóle całą ją.
Pojechałem z Vicky do domu, Alice zabrała się z Zaynem, który po Nią przyjechał. Jej Tata był zły, że Vicktoria go o niczym nie powiadomiła.
-Dobrze, że przynajmniej Harrego słuchasz. - poklepał mnie po ramieniu.
-Nie przesadzaj, aż tak posłuszna to ja nie jestem. - odpowiedziała i się do niego uśmiechnęła. Zaczęła krzątać się po kuchni.
-Co robisz? - spytałem.
-Gotuje sobie obiad. Mam ochotę na makaron z sosem serowym.
-Siadaj, ja to zrobię. - powiedziałem i zabrałem się do gotowania.
-Jak to dobrze, że Ciebie mam. - powiedziała i namiętnie mnie pocałowała.

wtorek, 17 kwietnia 2012

PHOTOBLOG - WCHODŹCIE I DODAWAJCIE !

ZAPRASZAM WAS NA MOJEGO


-dodaję tam przeróżne zdjęcia.
-informuję tam o kolejnych rozdziałach.
-możecie mi tam spokojnie napisać, co chcecie w moich opowiadaniach.

kissonme


xx

ROZDZIAŁ 9 - CIESZĘ SIĘ, ŻE CIĘ POZNAŁAM


-Wstawaj, już 11. - usłyszałam.
-Boże! Co?! - krzyknęłam. Odkąd zaczęłam szkołę najpóźniej wstawałam o 8.

-Przecież od czasu do czasu musisz się wyspać. Co masz innego do roboty?
-Człowieku ja mam maturę w tym roku. Cały czas się do niej uczę! - powiedziałam i wygrzebałam szary dres.
-O nie nie. Dziś sobie odpuścisz. Spędzimy ten dzień razem na łonie natury. Co Ty na to, abyśmy pojechali pod namioty? - spytał.
Nie wiedziałam co mam zrobić, czy zgodzić się czy też nie, ale chyba miał rację.
-No okej, ale dziś? - odpowiedziałam z wahaniem.
-Tak. Spakuj jakieś swoje rzeczy, po drodze pojedziemy do mnie po namiot i jakieś śpiwory.
-Śpiwór mam.
-No to weźmiemy jeszcze jakiś materac i już. - napalił się Harry.
Ubraliśmy się szybko, zeszliśmy na dół i oznajmiliśmy mojemu tacie nasze plany.
-Jejku, nie mogę się przyzwyczaić, że już nie jesteś malutką dziewczynką. Jedź i uważaj na siebie. A i masz trochę kasy. - tata wyjął portfel i po dłuższym zastanowieniu dał mi swoją kartę kredytową. - Tylko tam nie szalej. - powiedział i się uśmiechnął.
-Dzięki, kocham Cię, ale chyba nie będzie mi potrzebna na odludziu. - odparłam i pocałowałam tatę w policzek.
-A ja czemu nie dostałem żadnych pieniędzy? - spytał Tony.
-Oj nie marudź. - powiedział nasz tata.
Objęłam Harrego i wyszliśmy z moją torbą z domu. Pojechaliśmy do niego, wzięliśmy jego rzeczy, a potem do supermarketu kupić jakiś prowiant.
-Dokąd dokładnie jedziemy? - spytałam gdy już siedzieliśmy w samochodzie.
-Zobaczysz. - uśmiechnął się. - Niespodzianka. - zrobił się tajemniczy.
Nie ciągnęłam dalej tematu tylko patrzyłam w szybę. Potem zaczęłam śpiewać, a po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce. Było tam cudownie.
-Skąd Ty wytrzasnąłeś to miejsce? - spytałam.
-Podoba Ci się?
-Oszalałeś!? Tu jest fantastycznie!
-Kiedyś tu przyjeżdżałem z rodzicami. Zawsze uwielbiałem to miejsce. No, ale nie ważne. Chodź rozbijemy namiot i napompujemy materac. Potem poszukamy jakiś kijów na ognisko.
-Okej.
Zaczęliśmy siłować się z namiotem, potem Harry wyciągnął pompkę z samochodu i pompowaliśmy materac. Gdy się z tym uporaliśmy poszliśmy do lasu szukać drewna. Było już trochę ciemnawo i przyznam, że się trochę bałam. Złapałam mojego chłopaka za rękę i nawet mi się śniło jej puścić.
-Nie bój się. - zaśmiał się. - Jestem z Tobą i Cię zawsze obronię. - powiedział, a ja się lekko uśmiechnęłam.
-Cieszę się, że Cię poznałam. - powiedziałam nagle.
-Ja też się cieszę. - uśmiechnął się i ukazały się jego wspaniałe dołeczki. -Co robisz za tydzień w sobotę? - spytał.
-Pewnie będę siedziała i się uczyła.
-A możesz znowu zrobić wyjątek i przyjść na mój koncert? Proszę, bardzo mi zależy żebyś tam była.
-Jeżeli dla Ciebie to takie ważne, to przyjdę.
-Cudownie! - krzyknął. -Dobra chyba starczy tych badyli. Wracamy.
Gdy udało nam się rozpalić ognisko, wyciągnęliśmy żelki i zajadaliśmy się nimi. Mieliśmy jeszcze mnóstwo chipsów, coli i takiej tam nie zdrowej żywności.
-Wiesz, bo ja tak sobie myślałem, że ja w sumie znam Twojego tatę, to chciałbym, abyś Ty poznała moją mamę. Co Ty na to?
-Nie wiem, zaskoczyło mnie to. Jeżeli uważasz, że jestem odpowiednią osobą, aby przedstawiać mnie najważniejszej dla Ciebie osobie to z miłą chęcią. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Uff. Bałem się, że się nie zgodzisz.
-Czemu tak myślałeś?
-Nie wiem, po prostu. Ty też jesteś dla mnie najważniejsza. - powiedział i lekko się przybliżył. Nasze usta dzieliły milimetry, ale my patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
-Kocham Cię. - wyszeptał.
-Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i namiętnie go pocałowałam.
-Chodź do namiotu. - poruszył cwaniaczkowato brwiami.
-Ale po co? - udawałam, że nie wiem o co mu chodzi.
-Przekonasz się jak pójdziesz.
-A jak nie pójdę?
-To zostawię Cię tutaj samą i nie wpuszczę do namiotu.
-Na prawdę byś to zrobił? - spytałam pół żartem, pół serio.
 -No jasne! - krzyknął.
-Harry! - oburzyłam się i rzuciłam lekko w niego kamykiem.
-Żartowałem. - zaśmiał się. - No chodź, jest już późno, jestem zmęczony. - zaczął przecierać oczy.
-No idę, idę.
Weszłam do namiotu i weszłam do swojego śpiwora. Obróciłam się plecami do Harrego, bo również byłam zmęczona. Nagle poczułam na szyi pocałunki Hazzy.
-Zmęczony byłeś. - zaśmiałam się, bo łaskotało mnie to.
-Na to nigdy nie jestem zmęczony. - powiedział i nie przestawał mnie pieścić.
-Oj Harry. - odwróciłam się twarzą do niego i namiętnie pocałowałam. Wylądowałam na nim i nie przestawaliśmy się całować. Kolejna noc, którą mogę zaliczyć do najbardziej udanych ...

sobota, 14 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 8 - CZY TO KONIEC MOJEGO ZWIĄZKU?


trzy tygodnie później

Przyszłam ze szkoły do domu i odpaliłam mojego białego laptopa. Zaczęłam sprawdzać fb, tt, pocztę. Moją uwagę przykuły zdjęcia z Harrym w roli głównej, który jest z jakąś dziewczyną. Podpisy owych fotek mówiły same za siebie. Zacytuję jedno:
"Harry Styles w klubie z piękną fanką. Razem z Zaynem Malikiem upili się, nawet wyrzucono ich z klubu. Czy mimo to będzie kontynuował znajomość z blond pięknością?"
Myślałam, że mnie krwe jasna zaleje. Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Wykręciłam numer do Nialla, aby dowiedzieć się co jest grane. Blondynek nie umiał kłamać, więc wyśpiewał mi wszystko. Byłam załamana, że mój Harry zrobił coś takiego. Upił się i podrywał jakąś fankę. Kto wie czy się już nie całowali? Mimo tego dzwoniłam do niego jeszcze kilka razy, za każdym razem słyszałam pocztę głosową. Miałam go dość. Położyłam się do łóżka i zaczęłam płakać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Następnego dnia

-Vicky wstawaj, spóźnisz się do szkoły. - usłyszałam głos taty.
-Mogę dziś nie iść? Bardzo Cię proszę. - widział moje napuchnięte oczy.
-Dobrze, śpij i się niczym nie przejmuj. - powiedział i wyszedł.
Zamknęłam z powrotem oczy i analizowałam wydarzenia wczorajszego dnia. Chciałabym, aby to był sen, jednak to było prawdziwe i to mnie chyba najbardziej bolało. U Harolda było teraz po południe, u mnie dopiero 6 rano. Chciałam jeszcze pospać, więc starałam się znowu zasnąć. Około 8 zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz : "Moje kochanie". Od razu odrzuciłam. Wyłączyłam moją komórkę i poszłam spać.
-Siostra telefon do Ciebie. - do mojego pokoju wpadł Tony.
-Daj mi spokój debilu. Śpię. - powiedziałam.
-To ważne. Masz.
Nie patrząc na wyświetlać wymamrotałam ciche:
-Halo?
-Porozmawiaj ze mną, bardzo Cię proszę.
-Nie mam ochoty, wybacz. Jestem zmęczona. Idź do tego klubu tam będziesz miał z kim pogadać. Cześć. - chciałam się rozłączyć, ale Harry krzyknął:
-To na prawdę nie tak jak myślisz!
-A jak?
-Po prostu za dużo wypiliśmy, ale ja z nią się nie całowałem. Masz moje słowo!
-Daj mi spokój. Pogadamy jak wrócisz, proszę nie kontaktuj się ze mną wcześniej. - powiedziałam i nie czekałam na reakcję Hazzy, po prostu zakończyłam rozmowę.
-Idź stąd. - podałam telefon mojemu bratu.
Około 10 przyszła Alice, która nie poszła do szkoły, bo jej się nie chciało uczyć na sprawdzian z geografii. Była tak samo smutna i wkurzona jak ja. Opowiedziałam jej o rozmowie z moim chłopakiem. Do niej też Zayn dzwonił, rozmawiali, ale ona była tak samo nie ugięta jak ja. Al przyniosła jakieś wino, położyłyśmy się na moim łóżku i popijałyśmy alkohol. Około 12 opróżniłyśmy całą butelkę. Potem położyłyśmy się i zasnęłyśmy. Obudził nas mój Tata, kazał zejść na obiad. Byłyśmy lekko wstawione, ale Tacie to nie przeszkadzało. Miałam 18 lat i on nie miał nic przeciwko temu, z resztą nie robiłam tego często. Zjadłyśmy i Alice poszła do domu. Ja weszłam jeszcze na tt, Harry napisał mi tylko przepraszam, na co ja nie odpisałam. Napisałam na swoim profilu: "To nie jest miłe, gdy widzisz jak najbliższa Ci osoba stacza się na sam dół, mimo że to tylko na jeden dzień to i tak boli.."  Harry od razu napisał "PRZEPRASZAM", ale znów to zignorowałam. Pisałam z różnymi ludźmi, ale nie z nim. Dzwonił do mnie, ale nie odbierałam. W końcu zła napisałam mu na tt "Mówiłam, żebyś się ze mną nie kontaktował do póki nie wrócisz.". Na odpowiedź nie czekałam długo.
"Będę jutro z samego rana, spotkasz się ze mną?" 
"Jak będę miała ochotę, zobaczę, na razie brzydzę się tym co zrobiłeś. Daj mi spokój." - odpisałam i zamknęłam laptopa. Zeszłam na dół po lody i usiadłam przed telewizorem. Dosłownie dławiłam się łzami. Tony do mnie podszedł i przytulił bez słowa. Cieszyłam się, że to nie tylko mój brat, ale także przyjaciel. Mogłam mu powiedzieć wszystko, zawsze mi pomógł, nigdy nie krytykował. Szanował mnie i moje decyzje. Około 21 poszłam na górę, spakowałam się do szkoły i poszłam spać. Byłam zmęczona tym cholernym dniem. Czy to koniec mojego związku?

kolejny dzień

Ze szkoły wyszłam z Alice. Ona była w lepszym humorze, wytłumaczyli sobie z Zaynem, ale ja nie byłam przekonana co do intencji Harolda.
-Spójrz. - pokazała palcem, a ja zamarłam. Był tam Harry oparty o maskę samochodu.
-Co ja mam robić? - spytałam przyjaciółki.
-No weź idź do niego.
-Dobra. - odetchnęłam i poszłam w stronę chłopaka. Podeszłam nie śmiało.
-Nie przytulisz się? - spytał.
-Nie wiem, chyba nie, po tym co zrobiłeś .... - powiedziałam, a mój wzrok był na ziemi.
-Vicky przepraszam Cię. Obiecuję, nigdy więcej.
Nie umiałam się na niego gniewać, po prostu go przytuliłam.
-Czemu tak wcześnie? Miałeś być za tydzień.
-Wcześniej się skończyło, to chyba dobrze, prawda?
-No tak, jasne. - uśmiechnęłam się. Czułam na sobie wzrok moich koleżanek, ale miałam do gdzieś. Oczywiście zazdrościły mi, ale ja nie widziałam nic zaskakującego w tym, że byłam z Harrym. Był jak każdy normalny nastolatek, tyle że miał piękny głos.
-Chodź, pojedziemy gdzieś na obiad, a potem może do mnie?
-Możemy jechać, ale na prawdę jestem zmęczona. Odwieziesz mnie potem do domu?
-Jeżeli tego chcesz, to tak. - posmutniał.
-Ale zostaniesz ze mną na noc, nie myśl, że pozwolę Ci uciec. - podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam.
-Na to czekałem od ponad 3 tygodni. - zaśmiał się. - Wsiadaj. - powiedział i ruszyliśmy. Pojechaliśmy na pizzę , a potem do mnie. Mój tata nie miał nic przeciwko. Poszliśmy do mojej sypialni i zamknęliśmy się na klucz. Tę noc oboje będziemy pamiętać do końca życia ...

czwartek, 12 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 7 - JESTEM PEWNA CZEGO CHCĘ. NIE PRZESTAWAJ.


6 miesięcy później

-A ta koszulka Ci się podoba? - spytał Harry.
-Ale taką już masz, tamta była ładniejsza. - odparłam.
-Ta mi się bardziej podoba.
-Po co Ci dwie te same koszulki?
-Ta jest inna, ma inną naszywkę, innego producenta.
-Co z tego skoro wygląda jak tamta? Harry zdecyduj się w końcu.
-Wezmę te dwie. - powiedział po dłuższym namyśle i pokierowaliśmy się w stronę kasy. Do samochodu poszliśmy w ciszy. Byłam strasznie zmęczona. Od 6 miesięcy nie spałam dobrze, cały czas się uczyłam, a każdą wolną chwilę spędzałam z Harrym. Jak spałam do 8 to było dobrze. Nasz związek cały czas rozkwita, ale nie byliśmy jeszcze w łóżku. Chciałam poczekać czy jest tego wart. Do tej pory sypiałam tylko z moim byłym chłopakiem i najzwyczajniej w świecie się szanowałam, a nie wskakiwałam każdemu do łóżka.
-Jesteś na mnie zła? - zapytał Harold.
-Nie, po prostu jestem zmęczona i tyle.
-Przepraszam, jak chcesz możemy wracać do domu. - podszedł i objął mnie w biodrach. Staliśmy na środku chodnika, każdy się na nas patrzył, ale mi to już nie przeszkadzało. Zdążyłam się już przyzwyczaić.
-Nie o to chodzi, tylko mam tyle tej nauki, a jednak chcę spędzać czas z Tobą, bo Cię kocham. I przetrwam dla Ciebie. - uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka.
-Chodź, jedziemy do mnie. - poruszał brwiami, a ja się zaśmiałam i przytaknęłam.
Całą drogę śpiewaliśmy. Weszliśmy do jego domu, który dzielił z chłopakami. Ostatnimi czasy często tu bywam, tata się śmieję, że nie długo tam zamieszkam.
-To co będziemy robić? - spytałam Loczka.
-Nie wiem, a na co masz ochotę?
-Na Ciebie. - wymsknęło mi się, a Harry zrobił wielkie oczy. - Znaczy ten ... yyy .... noo ten tego. - zaczęłam się jąkać i zrobiłam się cała czerwona.
Mój chłopak do mnie podszedł i namiętnie pocałował. Wskoczyłam mu na ręce i poszliśmy do jego sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku i nie przestawał pieścić. Zaczął od szyi i schodził coraz niżej. Ściągnął moją bluzkę i spodnie, ja też nie byłam mu dłużna. Byliśmy w samej bieliźnie, gdy Harry spytał:
-Na pewno tego chcesz? Jeśli nie jesteś gotowa, ja to zrozumiem.
-Jestem pewna, czego chcę. Nie przestawaj. - powiedziałam i namiętnie go pocałowałam. Harry wyjął ze stolika nocnego prezerwatywy, a przez moją głowę przebiegło milion myśli. Zatopiłam się w pocałunkach z Hazzą.
-Kocham Cię. - wyszeptałam.
-Ja Ciebie też. - odpowiedział mój skarb.
Kochaliśmy się długo i namiętnie.  Nigdy nie było mi tak dobrze. Leżeliśmy wtuleni w siebie, Harry bawił się moimi włosami. Wstałam i zaczęłam zbierać swoje ubrania.
-Co robisz? - spytał z wyrzutem Harry.
-Ubieram się i idę do domu.
-Nie zostaniesz na noc?
-Wiesz, że mój tato nie pozwoli. Wolę wrócić i nie mieć awantury.
-Ehh ... no dobrze, to przynajmniej Cię odprowadzę. - zakomunikował i zaczął się ubierać.
-Okej. - powiedziałam i się ubrałam. Poszłam do łazienki, ogarnęłam włosy i poszliśmy na dół. Założyłam swoją kurtkę i wyszliśmy trzymając się za ręce. Doszliśmy do mojego domu, Harry złapał mnie w biodrach i powiedział:
-To było cudowne. Ty jesteś cudowna. Dziękuję Ci za to. Chciałem tego, nie żeby Cię zaliczyć, tylko z miłości, bo bardzo Cię kocham.
-Wiem o tym, ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się i przytuliłam go. -Wejdziesz? - spytałam.
-Nie, mam jeszcze próbę z chłopakami. Do jutra. - powiedział i już go nie było.
Weszłam do domu, było po 19. Przywitałam się z bratem i tatą. Chwilę pogadałam z nimi i poszłam do siebie. Byłam zmęczona, ale musiałam się trochę pouczyć, mimo że była sobota. Wyjęłam notatki i zaczęłam. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam głową na książce. Obudził mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 22:
-Cześć Skarbie, nie uwierzysz! - cieszył się Harry.
-No co? - spytałam zaspanym głosem.
-Obudziłem Cię?
-Tak jakby, ale mów. - pospieszyłam chłopaka.
-No więc jutro jadę w trasę koncertową po Australii. Jadę z chłopakami do Sydney! - zaczął cieszyć się jak małe dziecko.
-To gratuluję. O której masz lot? - spytałam.
-Z samego rana. Mogę teraz wpaść się pożegnać? - spytał.
-No pewnie! Koniecznie! - powiedziałam i się rozłączyłam. Zleciałam na dół jak torpeda.
-Nie uwierzycie! Matko Boska! - krzyknęłam.
-Co? Co? - spytał brat.
-Harry z chłopakami jadą w trasę po Australii!
-A to już wiem, Niall mi pisał. - powiedział Tony.
-O to się cieszę. - mój Tato z kolei nie miał o niczym pojęcia. -Na ile?
-Nie wiem, zaraz przyjdzie to się dowiemy. - właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. - Otworzę!
W drzwiach stał oczywiście Harry. Wskoczyłam mu na ręce i mocno go przytuliłam.
-Udusisz mnie! - ledwo zdołał coś powiedzieć.
-A tak, przepraszam. - bąknęłam i zaprosiłam go do środka.
-No to na ile jedziesz? - spytałam i usiadłam na krześle w kuchni.
-Na miesiąc. - jego wzrok zaczął uciekać.
-Ale jak to? Nigdy się na tak długo nie rozstawaliśmy. - powiedziałam smutnym głosem.
-Chodź Tony, zostawimy ich. - powiedział mój Tata i wyszli.
-Zobaczysz, że to szybko zleci.- próbował mnie przekonywać.
-Ale jak Ty to sobie wyobrażasz? - spytałam.
-Nie wiem, ale musimy dać radę.
Wiedziałam ile to dla niego znaczy, dlatego nic nie mówiąc przytuliłam się do niego, a po moich policzkach spływały łzy. Słone, gorzkie łzy. Było mi cholernie ciężko, bo na prawdę go kochałam.
-Nie płacz, obiecuję, że będę codziennie dzwonił.
-Nie płaczę.
-Widzę właśnie. - powiedział i odgarnął włosy z mojej twarzy. - Kocham Cię i nawet nie zauważysz jak ten miesiąc szybko minie. Jesteśmy ze sobą 6 miesięcy, a ja się czuję, jakby to były dwa tygodnie. Zobaczysz szybko zleci.
Cały czas mnie przekonywał, a ja mu w końcu uwierzyłam. Dopiero późnej się dowiedziałam, że to był błąd ...

wtorek, 10 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 6 - WSTAWAJ! [...] JEST JUŻ 12. HARRY NIE MÓGŁ CIĘ DOBUDZIĆ!


-Ała. - powiedziałam i zaczęłam odpychać rękami napastnika.
-Spokojnie to tylko ja. - zaśmiał się.
Ach tak, zapomniałam, że nie śpię sama tylko z Harrym. Już teraz z moim Harrym. Otworzyłam oczy i lekko się uśmiechnęłam. Hazza cały czas na mnie patrzył i śmiał się.
-Wiem, jestem brzydka. - powiedziałam i zaczęłam wstawać.
-Nigdzie nie idziesz. - pociągnął mnie i przytulił. -I nie jesteś brzydka. - powiedział i pocałował w policzek.
-Oh Harry. - zaśmiałam się i popatrzyłam głęboko w jego oczy.
-Też masz zielone, jak ja. - uśmiechnął się.
-I mam kolor włosów taki jak Ty.
-I też kręcone. - oboje się uśmiechnęliśmy.
-Nie powiedziałem Ci tego wczoraj ... kocham Cię. - wyszeptał wprost do mojego ucha.
-Mówiłeś przez sen. Ja Ciebie też. - powiedziałam i złożyłam soczysty pocałunek na jego ustach. -Która godzina? - sięgnęłam po komórkę i zamarłam. Była dopiero 7:53. - Idziemy jeszcze spać. - zakomunikowałam.
-Po co mamy marnować tak ładny dzień? - spytał loczek.
-Nie ma mowy, że przed 11 opuszczę moje łóżko. Ani mi się śni, więc DOBRANOC.
-Ale Vicky!
-Mam jeszcze nie całe dwa tygodnie wakacji. Ty też się wyśpij, przecież sam będziesz miał szkołę, koncerty.
-Przekonałaś mnie. - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
Znowu zasnęliśmy, ale pobudkę miałam o wiele gorszą. Ktoś cały czas po mnie skakał, byłam pewna, że to Hazza.
-Harold złaź ze mnie. - mówiłam i chciałam jeszcze spać.
-Wstawaj! - usłyszałam damski głos. Otworzyłam jedno oko, a tam Eleanor.
-Daj mi jeszcze 5 minut.
-Jest już 12. Harry nie mógł Cię dobudzić!
-Zaraz, jeszcze tylko 5 minut, na prawdę.
-Nie! Wstawaj! - krzyknęła.
Zwlekłam się nie przytomna z łóżka i poszłam na dół. Tam był Louis, Harry i Tony.
-I jak pobudka kochanie? - zapytał mój chłopak i pocałował w czoło. Ja się tylko wtuliłam w niego i tak trwaliśmy przytuleni, miałam opartą głowę o jego tors, zamknęłam oczy i zasnęłam. Harry zaczął mną trząść i krzyczeć:
-Wstawaj, nie śpij!
-Co się drzesz, przecież nie śpię. - odparłam.
-Właśnie widzę. - zaśmiał się.
Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam mleko. Nalałam je do miski i zagrzałam w mikrofalówce. Zazwyczaj rano się nie odzywam, gdy ktoś mnie obudzi.
-Jesteś zła? - spytał Lou.
-Nie, po prostu jestem zmęczona.
-Nie wiem co wy tam z Harrym robiliście. - zaśmiał się.
-Spaliśmy, ale po prostu się nie wyspałam.
-Tak, tak. - zaczęli żartować, a ja wsypałam sobie płatki do miski i zaczęłam jeść.
-Nie przejmuj się nimi. - powiedział Hazza. -Idziemy gdzieś?
-Możemy iść, ale szpilek nie założę przez najbliższy tydzień. Bolą mnie tak nogi jak cholera.
-Już wiem gdzie Cię zabiorę. - puścił mi oko.
-Gdzie? - moje oczy się zaświeciły.
-Zobaczysz. - posłał mi jeden ze swoich boskich uśmiechów.
Poszłam szybko się wyszykować i po jakiś 40 minutach byłam gotowa.
-No możemy jechać. - powiedziałam do Loczka.
-Okej. - odparł i podszedł do mnie. Pocałował mnie namiętnie i złapał za rękę. Wyszliśmy oboje z uśmiechami na twarzach. Przed moim domem było mnóstwo paparazzi. Robili nam zdjęcia, krzyczeli coś, ale ignorowaliśmy to. Było kilka fanek, które bardzo chciały mieć zdjęcie z Harrym, ale  również ze mną. Po 15 minutach byliśmy wolni.
-Jesteś pewna, że chcesz ze mną być? - spytał Harry podczas drogi.
-Tak. Nie przeszkadzają mi Twoje fanki, mnóstwo reporterów czy bóg wie kogo jeszcze. Kocham Cię i to się liczy. - odparłam.
-Cieszę się. - uśmiechnął się i patrzył na drogę.
Siedzieliśmy w ciszy, a ja analizowałam nasz związek. Byliśmy ze sobą jeden dzień, a już cały świat wie o moim istnieniu. Ponadto znałam go może jakieś 4 dni? Ale co z tego. Liczy się to, że ujął moje serce.
-Jesteśmy na miejscu. - powiedział Harry.
Moim oczom ukazało się wesołe miasteczko.
-Jesteś cudowny. - przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.
-Wiem. - poruszył śmiesznie brwiami, a ja wybuchłam śmiechem.
-Chodźmy. - zażądał i wyszliśmy oboje z jego auta.
Hazza wplótł swoje palce w moje, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Uwielbiałam jego delikatne dłonie, usta, jego loczki i wszystko co z nim związane. Mogłabym z nim gadać godzinami, nawet cisza nie jest z nim straszna. Jest nie tylko moim chłopakiem, ale również przyjacielem, któremu mogę powiedzieć dosłownie wszystko.
-To na co idziemy? - spytał.
-Hmm. Możemy iść na Diabelski Młyn.
-Jesteś tego pewna?
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się i pokierowaliśmy się w stronę kolejki. Ludzie znowu zaczęli robić nam zdjęcia, a ja czułam się jak jakaś małpka w zoo. Musiałam być dzielna dla Harrego i dla naszego związku, lecz czy życie dam nam szansę i pozwoli zbudować trwały związek?

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 5 - WYGLĄDASZ ..... WYGLĄDASZ .... PRZECUDNIE.


-Toooony!! - krzyknęłam.
-Co jest? - spytał brat.
-W co ja mam się ubrać? Przecież nie pójdę jak obdarta. - posmutniałam, bo wyciągnęłam wszystko z mojej garderoby, ale nic nie nadawało się na randkę z Harrym.
-A ta sukienka?
-Proszę Cię, jest fatalna. - skrzywiłam się.
-Vicky zobacz ile Ty masz ciuchów, nie jedna laska by Ci zazdrościła. Mówię Ci, że ta sukienka spodoba się Harremu.
-A może jednak wezmę czarną, co?
-Rób co chcesz. - mój brat się zirytował.
-Dobra założę tę beżową i czarne szpilki, może być? - spytałam z nadzieją.
-Świetnie! W końcu się zdecydowałaś. - zaczął klaskać.
-No dobra idź stąd teraz muszę maseczkę nałożyć. - wygoniłam go z pokoju i zaczęłam.
Była dopiero 14, ale ja musiałam wyglądać perfekcyjnie. Zamierzałam wyprostować moje długie włosy, które na co dzień zostawiam takie jakie są, czyli kręcone, ale dziś zamierzam wyglądać inaczej, ładniej. Położyłam się z maseczką na łóżku i zaczęłam rozmyślać jak to dziś będzie. Czy to jest w ogóle możliwe, abym była z kimś takim kim jest Harry? Przecież on może mieć każdą, a ja jestem zwykłą dziewczyną, która chce poznać swojego księcia z bajki. Czy moim będzie Hazza? Hmm. Cały czas to pytanie mnie nurtuje. Spojrzałam na zegarek. Właśnie powinnam zmyć maseczkę. Poszłam do łazienki, zamknęłam się na klucz i zaczęłam zmywać. Potem wzięłam długi prysznic. Stałam tam chyba z godzinę! Następnie zaczęłam suszyć włosy, prostować, pomalowałam się. Wyszłam i zobaczyłam, że jest dopiero 17. Miałam 3 godziny. Poszłam do siebie do pokoju i zaczęłam go ogarniać, bo nieźle tam nabałaganiłam podczas szukania odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór. Zajęło mi to trochę czasu, potem wpadła jeszcze Alice. Bardzo się zdziwiła, że wyprostowałam swoje włosy. Były aż do pupy (sama nie miałam nawet pojęcia, że są tak długie!). Oczywiście jak to dziewczyny zagadałyśmy się. Była 19:50, a ja byłam w szlafroku. Pobiegłam na górę, założyłam moją beżową sukienkę bez ramiączek z kieszeniami po boku. Nałożyłam czarne szpilki i wzięłam kopertówkę. Słyszałam, że Harry jest na dole, bo jego śmiech jest bardzo charakterystyczny. Weszłam jeszcze do łazienki, poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. Moje serce waliło jak młot, nie wiedziałam czy mu się spodobam.
-Możemy jechać. - powiedziałam.
Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, bo Tony z Hazzą patrzyli na mnie robiąc przy tym wielkie oczy.
-Chłopaki? - pomachałam im ręką przed twarzami.
-Wyglądasz .... wyglądasz ...  przecudnie. - wyjąkał Loczek.
-Dziękuję, Ty też niczego sobie. - puściłam oko.
Zaczęliśmy kierować się do wyjścia. Pojechaliśmy samochodem do kina. Oczywiście było  tam mnóstwo fanów, nie wiem skąd wiedzieli, że tam będziemy. Harry robił sobie z nimi zdjęcia, a ja stałam z boku. Po chwili pożegnał się z nimi, mówiąc, że jest na bardzo ważnym spotkaniu. Cieszyłam się, że bierze mnie na poważnie, a nie traktuje jak jakąś przygodę.
Wybraliśmy jakiś horror, kupiliśmy wielki popcorn i colę na spółkę. Weszliśmy na salę i zajęliśmy swoje miejsca. Były na samym tyle - moje ulubione. Oczywiście było dużo reklam, ale nam się nie nudziło.
-Czemu Ty właściwie nie masz dziewczyny? Przecież każda chce być z Tobą. - powiedziałam.
-Ale ja nie chcę być z każdą. - zaśmiał się. -Do tej pory nie było dziewczyny, która na prawdę by mi się spodobała.
-Do tej pory? - spytałam zdezorientowana.
-Tak. - puścił mi oko i wybuchnął śmiechem.
-Nie wnikam już bardziej. - rzuciłam w niego popcornem.
-O Ty! - krzyknął Styles! - Pożałujesz teraz tego! - rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak głupia, nie mogłam się opanować.
-Cicho! - usłyszeliśmy.
Popatrzyliśmy się na siebie i zachowaliśmy udawaną powagę. Film był nawet nawet, potem pojechaliśmy coś zjeść.
-Na co masz ochotę? - zaczął poruszać śmiesznie brwiami.
-Nie wiem, wybierz coś, ufam Ci. - puściłam mu oko.
Zamówił klasycznie spaghetti.
-Jesteś na prawdę wyjątkowa ... podobasz mi się. - powiedział Hazza, a ja oblałam się rumieńcem.
-Nie przesadzaj, tak na prawdę nic o mnie nie wiesz.. - zaśmiałam się nerwowo.
-Opowiedz mi coś o sobie, chętnie posłucham.
-No to za dwa tygodnie idę do ostatniej klasy liceum. Potem chcę iść na studia, chyba dziennikarskie. Lubię podróżować, ale też jestem strasznie leniwa. - uśmiechnęłam się. -Właściwie ja o Tobie też nic nie wiem.
-Jak to nie wiesz? - zaśmiał się. -Przyjaźnię się z Twoim bratem, jestem w zespole. Uwielbiam słodycze, ale chyba nie tak jak Niall.
-O a jakie najbardziej? - spytałam.
-Żelki Haribo.
-Ei! One są moje! - krzyknęłam.
-Nie, bo moje. To moje ulubione. Najbardziej lubię te białe.
-Nie, one są moje. Białe szczególnie! - oburzyłam się na żarty.
Spieraliśmy się o żelki, potem poszliśmy na spacer do pobliskiego parku. Usiedliśmy na trawie i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Wiesz, na prawdę mi się podobasz. - powiedział.
-Oj Harry. - popatrzyłam czule na niego.
-No co? - zaśmiał się i przybliżył się do mnie. Nasze usta znowu były niebezpiecznie blisko.
-Co robisz? - spytałam drżąc.
-Zobaczysz. - i zamknął moje usta pocałunkiem. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. Jeszcze z nikim tak cudownie się nie czułam! Oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Czy mogę teraz oficjalnie nazywać Cię swoją dziewczyną? - spytał.
-Jesteś tego pewny?
-Jeszcze nigdy nie byłem niczego tak pewien.
-A zatem tak mój chłopaku. - zaśmiałam się i znów zbliżyłam się, aby go pocałować. -Wracajmy już.
-Aż tak Ci się śpieszy? - spytał.
-Nie, ale jestem zmęczona.
-Ale ja będę za Tobą tęsknił.
-I tak pewnie będziesz nocował u nas. - powiedziałam i poczochrałam go po czuprynie.
-Niestety nie z Tobą w łóżku. - posmutniał.
-Nie bądź tego taki pewien. - powiedziałam i podniosłam się z trawy. -Chodź. - podałam mu rękę i trzymając się w objęciach ruszyliśmy w stronę samochodu.
Dojechaliśmy do mojego domu  i pokierowaliśmy się do mojego pokoju. Poszłam się wykąpać, a gdy wróciłam, Harry słodko spał. Pogłaskałam go po twarzy i ucałowałam w czoło.
-Kocham Cię. - powiedział przez sen.
Zaśmiałam się i odpowiedziałam tylko:
-Ja Ciebie też. - położyłam się i odpłynęłam do krainy snów.

niedziela, 8 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 4 - CZYLI TERAZ PÓJDZIESZ NA RANDKĘ Z HARRYM?

-Hej. - podeszłam do Brendona i pocałowałam w policzek.
-Cześć. - odpowiedział.
Usiedliśmy na ławce i czekałam na jego krok.
-Posłuchaj. Bo Ty mi się już od dłuższego czasu podobasz i czy zostaniesz moją dziewczyną? - powiedział jednym tchem.Widziałam ile musiało go to kosztować.
-Nie wiem czy jestem na to gotowa. - odparłam z żalem.
-Czyli jednak to prawda?
-Ale co? - spytałam zdezorientowana.
-No, że zadajesz się z tymi chłopaki z tego One coś tam. I pewnie któryś z nich Ci się podoba.
-Nie, po prostu, eh no nie wiem. Pogubiłam się w tym. Przed poznaniem Harrego myślałam, że możemy być razem, że jesteś tym jedynym. A dziś czuję, że tak nie jest .... - było mi przykro, że musiałam powiedzieć mu tę okrutną prawdę, ale zawsze jestem szczera jeżeli chodzi o uczucia.
-Cóż, widocznie to nie mój czas. - posmutniał. -Czy mogę liczyć chociaż na przyjaźń? - jego oczy się rozświetliły, a mnie kamień spadł z serca.
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego.
Reszta wieczoru upłynęła nam w miarę spokojnie. Opowiadaliśmy sobie różne historie, pokazałam mu mój kolczyk i tatuaż. Bardzo mu się to spodobało. Cieszyłam się, że nie skrytykował mnie jak mój brat. Zaczęło robić się późno, więc razem z Brendonem udaliśmy się do domu. Oczywiście odprowadził mnie pod same drzwi i na pożegnanie pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się i weszłam do domu. Oczywiście widziałam jak Harry z moim bratem siedzieli w oknie i patrzyli schowani za firanką, gdzie myśleli, że ich wcale nie widać. Jak weszłam usłyszałam:
-No Haroldzie, ładna ta wasza nowa piosenka.
-No dzięki, też tak sądzę. - powiedział, ale widziałam jak oboje byli skrępowani.
-Nie jestem głupia, widziałam was.
-Eh, czyli z nim jesteś? - spytał Tony, a Hazza posmutniał.
-Nie. - odparłam. - Jesteśmy przyjaciółmi.
-Na prawdę?! - krzyknęli.
-Tak! - uśmiechnęłam się.
-Czyli teraz pójdziesz na randkę z Harrym? - mój brat był jak zwykle nietaktowany.
-Eii! - przyjaciel walnął go lekko w ramię.
-Jeżeli mnie poprosi to pewnie. - uśmiechnęłam się.
-No to na co czekasz. - popchał Harrego w moją stronę.
-Vicky czy pójdziesz ze mną jutro na randkę?
-Z tego co wiem jesteśmy umówieni jutro do kina. - puściłam mu oko.
-No, ale wtedy prosiłem Cię jak przyjaciel przyjaciółkę, a teraz zależy mi na tym, aby to było randka. - chłopak widać było, że się gubił.
-Tak Haroldzie, ja Vicky Smith pójdę z Tobą na randkę do kina. - powiedziałam z udawaną powagą.
-Yeah! - krzyknął loczek.
-Dobra to ja idę spać, bo czeka mnie jutro ciężki dzień. Idę na randkę z Harrym Stylesem. - zaczęłam udawać nienormalną. Chłopcy zaczęli się ze mnie śmiać. -Nie no serio idę, bo padam. Dobranoc. - podeszłam do brata, aby dać mu buziaka na dobranoc. Zawsze to robiłam, to był nasz taki rytuał. Byliśmy zgodnym rodzeństwem, może dlatego, że był między nami tylko rok różnicy?
-Ja też chcę. - domagał się Hazza.
Jemu też dałam lekkiego buziaka i poszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, założyłam piżamę i poszłam do łóżka. Napisałam Alice o mojej randce i o całej sytuacji z Brendonem. Ona natomiast napisała mi jak świetnie bawi się z Zaynem na kręglach. Cieszyłam się szczęściem mojej przyjaciółki. Spojrzałam ostatni raz na komórkę. Była 23:29. Odłożyłam telefon i zatopiłam się w krainie snów z której wyrwał mnie niestety dźwięk mojego telefonu.
-Halo? - spytałam zaspanym głosem.
-Cześć tu Harry, co robisz? - pytał jak gdyby nigdy nic.
-Śpię, a Ty?
-Siedzę w Twojej kuchni.
-O, a która godzina?
-1:32.
-A skąd masz mój numer?
-Od Tony'ego.
-A czemu dzwonisz?
-Zejdziesz na dół? - spytał ignorując moje pytanie.
-Postaram się. - powiedziałam i odłożyłam komórkę.
Zwlekłam się z łóżka i podreptałam do Harrego. Byłam pół przytomna.
-Jest środek nocy człowieku.
-Nie mogłem spać. Dasz mi jeszcze jednego buziaka? Proszę. - zrobił swoje słodkie oczy.
-Panie Styles. - oparłam się o blat i byłam naprzeciwko niego. - Nie wytrzymasz jeszcze kilkunastu godzin? O 20 idziemy do kina. - uśmiechnęłam się zadziornie.
-Oj no proszę Cię tylko jeden. - kusił.
Muszę przyznać, że miał bardzo ponętne usta. Co ja gadam! Przecież on cały był ponętny!
Przybliżyłam się do niego. Nasze usta dzieliły dosłownie milimetry.Czuliśmy nawzajem swoje oddechy na twarzach. Był pewien, że w tym momencie złożę pocałunek na jego wargach.
-Dobranoc. - powiedziałam niemalże szeptem i uciekłam do pokoju z wielkim uśmiechem na twarzy.

sobota, 7 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 3 - SPOKOJNIE, WIEM CO ROBIĘ.


Obudziłam się obok Harrego. Zasnęliśmy na kolejnym odcinku Zaklinacza Dusz. Wyglądał słodko jak spał, ale przecież zaczęłam spotykać się z Brendonem, a po za tym ja jego prawie nie znałam. Zeszłam po cichu na dół. Mój brat wraz z innymi siedzieli i jedli śniadanie.
-O a gdzie zgubiłaś Harrego? - zaśmiał się Louis.
-Śpi na górze, a Ty zazdrościsz, że spał ze mnie, a nie z Tobą? - odgryzłam się.
-Oj siostra, siostra. - powiedział Tony.
-Cicho bądź, denerwujesz mnie. - powiedziałam.
-Ale przecież nic nie robię.
-I to mnie doprowadza do furii! - wrzasnęłam. Jejku chyba pierwszy raz się tak uniosłam.
-Jak tam tatuaż? - spytał Zayn.
-Dobrze, trochę jeszcze boli.
-Gdzie sobie zrobiłaś? - zaczęły dopytywać dziewczyny.
-Całe plecy sobie wytatuowała. - powiedział z pełną buzią Niall.
-Serio?! - spytały. - Pokażesz?
-A czy ja jestem jak małpa w cyrku? Tatuaż jak tatuaż. - podciągnęłam lekko koszulkę.
-Ładny, ale przecież nie jest duży. - skomentowały.
No tak ... widziały tylko to co było na dole. Ściągnęłam całą górę od piżamy. Ale oczywiście miałam stanik.
-Dobra, cofam swoje zdanie. - powiedziała chyba Eleanor.
-Ja też. - przytaknęła jej ta druga, Danielle?
-Dobra ja idę, bawcie się dobrze. - podsumowałam.
-Dlaczego uciekasz od nas? - spytał Zayn. -Nie widzisz, że cały czas próbujemy Cię do siebie przekonać? Harry szczególnie.
-Nie uciekam, po prostu mam swoje plany, w których nie koniecznie jest spędzanie czasu z wami. - wiem, że to zabrzmiało chamsko, ale taka już byłam. - Nie obraźcie się, ale umówiłam się  z Alice.
-Dołączcie do Nas. - powiedział ktoś z nich, nie wiem kto, bo nalewałam sobie mleka do miski.
-Eh, czemu jesteście tacy uparci?
-Po prostu. - zaśmiali się. Nie umiałam im się oprzeć, więc zgodziłam się.
-Gdzie chcecie iść? - spytałam.
-Pojedźmy na plażę. - zaproponowała Danielle.
-No to jedźcie, ja na razie nie mogę. - powiedziałam z pełną buzią.
-Ach tak zapomniałam. To może .... - nie wiem co dalej powiedziała, bo zadzwonił Brendon.
-Cześć, jak się czujesz? - spytał z troską.
-Hej, a już lepiej, prawie mnie nie boli. - wzięłam miskę i pokierowałam się do innego pokoju, aby porozmawiać z nim spokojnie.
-Możemy się dziś spotkać, bo muszę powiedzieć Ci coś na prawdę ważnego. - powiedział.
-Jasne, ale tak wieczorem, okej?
-Dobra. To na "naszej" ławce" o 20, pasuje Ci?
-Jasne, do zobaczenia. - powiedziałam i się rozłączyłam. Bałam się, że zapyta mnie o to czy zostanę jego dziewczyną, bo po głowie chodził mi jeszcze Styles. Gdy zjadłam w spokoju poszłam do kuchni odstawić brudne naczynie.
-A tak w ogóle to gdzie jest Tata? - spytałam.
-No przecież wyjechał, zapomniałaś? - mój brat jak zwykle wypomniał mi to, że mam słabą pamięć. No tak, tato pojechał na dwutygodniowy urlop.
-No faktycznie. - szepnęłam.
-Kto to dzwonił ? - mój brat był strasznie dociekliwy.
-Czy Ty musisz o wszystkim wiedzieć? Daj mi w końcu spokój. - wkurzyłam się.
-Ona ma rację, odpuścić. - powiedziała Danielle.
Ruszyłam w stronę swojego pokoju. W drzwiach minęłam zaspanego Harrego. Przyznam, że wyglądał seksownie, ale ja mam Brendona! Wszystko przez mojego brata. Jak zwykle mi namieszał.
Ubrałam krótkie, czarne spodenki i białą bokserkę. Moje długie, kręcone włosy zostawiłam rozpuszczone, makijaż zrobiłam delikatny: puder, tusz, róż na policzki. Wygrzebałam moje ulubione japonki i schodząc na dół zaczęłam dzwonić do Alice. Opowiedziałam jej o planach Tony'ego i reszty. Miała być u mnie do godziny. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
-To za ile i gdzie idziemy? - spytałam.
-Idziemy na miasto za jakąś godzinę, półtorej. - powiedziała wychylająca się z łazienki Eleanor.
Coś mnie tknęło. Wparowałam do niej i zobaczyłam, że używa MOJE KOSMETYKI. Miałam fioła na tym punkcie i nie lubiłam jak ktoś bierze je bez pytania.
-Czy Ty oszalałaś? Spytałaś chociaż czy możesz? - spytałam zła.
-No myślałam, że jak się przyjaźnimy to mogę. - odparła zmieszana.
-Znam Cię jeden dzień, nawet nie cały. Już zlewam na to, że je używasz, ale jak mogłaś nie zapytać? - moja twarz już była purpurowa ze złości.
-Przepraszam, obiecuję, że już więcej tego nie zrobię. - powiedziała ze skruchą dziewczyna.
-No ja mam nadzieję, dokończ co zaczęłaś. - lekko uspokojona wyszłam z łazienki.
-Co to były za krzyki? - spytał mój brat.
-Jestem przed okresem, bardzo Cię proszę nie wkurzaj mnie.
-O BOŻE! - krzyknął.
Zignorowałam to i zaczęłam odpisywać na smsa, którego przysłał mi Brendon. W jego słowach było pełno czułości. Skarb nie chłopak.
W końcu moja przyjaciółka przyszła, Harry z Eleanor się wyszykowali (tak oni siedzieli tam najdłużej!) i mogliśmy wychodzić. Nieco  byłam spokojniejsza i nawet przeprosiłam El za moje zachowanie. Nie powinnam tak krzyczeć, przecież nic wielkiego się nie stało. Dziewczyna mi wybaczyła i czułam, że na prawdę oni nie są tacy źli.
Poszliśmy do centrum handlowego, chodziliśmy po sklepach, kupiłam sobie nawet bluzkę w paski. Louis nie był zadowolony, ale jakoś udało mi się go przekonać, że ona jest dla mnie! Potem poszliśmy do Nandos. Każdy zamówił sobie kupę jedzenia. Widziałam jak moja przyjaciółka flirtuje z Zaynem. Było na prawdę miło, Harry dotrzymywał mi towarzystwa, czułam się przy nim tak swobodnie jak nigdy dotąd. Zaraz, zaraz. A co z Brendonem? Czy przy nim też się tak czuję? Nie wydaję mi się. Ta sytuacja daje mi wiele do myślenia.
-To pójdziesz ze mną czy nie? - usłyszałam nagle głos Harolda.
-Ale gdzie?
-No spytałem się czy pójdziesz dziś ze mną do kina jak oni pójdą na kręgielnie.
-Dziś nie mogę, ale może jutro? - spytałam z chęcią. Na prawdę chciałam z nim iść, ale martwiła mnie obecność paparazzi, bo od dwóch dni nie dają mi spokoju. Teraz też robią nam zdjęcia, co jest trochę krępujące, ale staram się tego po sobie nie pokazywać. A po za tym dziś umówiłam się z Brendonem.
-Będę po Ciebie o 20. - puścił mi oko.
Do domu wróciliśmy o 19, miałam mało czasu, aby się przygotować. Ubrałam białe conversy, kremowe rurki, białą bokserkę i na to czarną marynarkę.
-I jak wyglądam? - spytałam Tony'ego.
-Ślicznie, ale ja Cię proszę od nie jest dla Ciebie.
-Spokojnie, wiem co robię. - puściłam oko i wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi.

piątek, 6 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 2 - MOGĘ CI TROCHĘ POPRZESZKADZAĆ?


-Tony, nie widziałeś moich kluczy? - po raz kolejny krzyczałam na brata, który siedział w salonie i nic sobie z tego nie robił. Stanęłam przed nim i chrząknęłam.
-Nie jesteś przezroczysta. - powiedział.
-Gdzie są do cholery moje klucze? Przyznaj się, że mi pewnie schowałeś. Wiesz, że idę na randkę i specjalnie to robisz.
-Nic nie robię.
-No proszę Cię, oddaj je. - poprosiłam.
Brat nie zważał nawet na moje prośby, co wyprowadzało mnie z równowagi.
-Dobra, biorę Twoje. Miłego wieczoru Ci życzę. - powiedziałam i zaczęłam ubierać moje szpilki.
-Ładnie wyglądasz, ale mówię Ci ten Brendon nie jest dla Ciebie. Sparzysz się. - zaczął swoje kazanie brat.
-Czy ja Ci wybieram dziewczyny? Mówiłam coś jak związałeś się z tym plastikiem, czekaj jak ona miała Spencer? Tak, tak właśnie Spencer. Nie! Więc mnie nie pouczaj.
-Nie chcę, żebyś cierpiała, bo jesteś moją młodszą siostrą. Nie lubię patrzeć jak cierpisz. Martwię się o Ciebie.
-Oj przestań. - powiedziałam, ale przyznaję zrobiło mi się miło na te słowa. Nie spodziewałabym się tego po nim. Byliśmy bardzo zrzuci, tylko ja często to odrzucałam, bo wolałam być niezależna. -Nie martw się o mnie, dam sobie radę.
-Vicky, a nie możesz być z kimś do kogo mam zaufanie?
-Haha, a z kim niby miała bym być?
-No z Harrym, albo z którymś z chłopaków. Spodobałaś im się.
-Proszę Cię, ja ich nawet nie znam, a po a tym mam Brendona.
-Błagam Cię wstrzymaj się z tym. Pójdziesz na randkę z Harrym i wtedy zadecydujesz.
-Czy Ty oszalałeś? Nie będę bawiła się czyimiś uczuciami.
-Oj przestań, co Ci szkodzi?
-Nie i skończyłam ten temat. Mam Brendona i daj mi spokój. - wkurzona wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Akurat mój przyszły chłopak już na mnie czekał. Dał mi buziaka w policzek i pojechaliśmy jego samochodem do kina. Oboje wybraliśmy horror, bo był to nasz ulubiony gatunek filmu. Kupiliśmy popcorn i cole.
Gdy film się zaczął w mojej głowie pojawiły się dziwne myśli. Nie mogłam się skupić, mimo że bardzo się starałam. Cały czas myślałam o Harrym. Gdy był wtedy u Nas to czułam się przy nim tak swobodnie jakbym znała go od lat. Czy było warto posłuchać mojego brata? Może ... Seans dobiegł końca, a my powędrowaliśmy ku wyjściu.
-Idziemy się gdzieś przejść? - spytał nieśmiało Brendon.
Popatrzyłam na jego ciemne włosy i niebieskie oczy. Był taki przystojny, ale nie mogłam przestać myśleć o Harrym.
-Przepraszam Cię, ale bolą mnie plecy. Może przełożymy ten spacer na kiedy indziej? - spytałam z nadzieją. Nie wiem czy była ona prawdziwa czy udawana. Szczerze? W tym momencie mnie to nie obchodziło.
-Okej, odwiozę Cię. - powiedział i otworzył mi drzwi od samochodu jak prawdziwy gentlemen.
Jechaliśmy w ciszy. Czułam między nami niewidzialny mur, który powoli zaczynał nas dzielić. Że też mój brat musiał mi namieszać w głowie z Harrym. Oczywiście zwróciłam już uwagę na Hazzę jak weszłam do MilkShake City, potem jak byli u Nas w domu to z nim najlepiej mi się rozmawiało, ale chyba słowa Tony'ego dały mi dużo do myślenia. Oh, już sama nie wiem co o tym myśleć.
-Jesteśmy. - usłyszałam.
-Dziękuję za dziś, było świetnie. - zbliżyłam się do niego i lekko musnęłam jego usta. Czułam, że posunęłam się za daleko więc rzuciłam szybkie "cześć" i wyszłam z samochodu. Była dopiero 22, w moim domu paliły się światła. Gdy byłam bliżej drzwi usłyszałam jakieś dziwne krzyki. Weszłam do środka, a w salonie siedział mój brat, One Dierction i jakieś dziewczyny.
-Yyyy. - zaniemówiłam.
-O cześć siostra! - krzyknął mój brat.
-Heej. - odpowiedziałam i starałam się uśmiechnąć.
-To jest Danielle i Eleanor. - dziewczyny podały mi ręce na powitanie. Grzecznie się przedstawiłam i chciałam iść na górę. Nie byłam w nastroju do imprezowania.
-Zostań z nami. - powiedzieli wszyscy.
-Nie chce mi się, jestem zmęczona. - zaczęłam się wykręcać. -Może kiedy indziej. - poszłam na górę i zamknęłam się w swoim pokoju. Przebrałam się w moją ulubioną piżamkę w kotki i założyłam pluszowe kapcie i położyłam się do łóżka. Wzięłam mojego białego laptopa i posprawdzałam sobie twittera, facebooka i moją pocztę. Harry wrzucił kilka zdjęć z naszej ostatniej 'imprezy' co wzbudziło wiele kontrowersji, dużo ludzi pytało mnie o to i wiele zaczęło followac. Nie chciało mi się dalej pisać, więc poszukałam jakiegoś filmu, ale zachciało mi się coś słodkiego. Było pełno słodyczy w szafce, ale nie chciałam pokazać się w tej mojej super piżamce. Ale cóż chciało mi się jeść i nic na to nie poradzę. Założyłam mój puchowy szlafrok i zeszłam na dół. Towarzystwo się lekko uspokoiło, chyba też coś zaczęli oglądać. Weszłam po cichu do kuchni, ale niestety jest ona połączona z salonem, gdzie urzędowali moi znajomi. Wygrzebałam moją ulubioną czekoladę, wzięłam jakieś chipsy i czekałam aż woda się zagotuje, bo miałam ochotę na kisiel.
-Masz apetyt dziewczyno. - usłyszałam za plecami, gdzie momentalnie podskoczyłam. Obróciłam się i zobaczyłam czarujący uśmiech Harolda.
-No nie powiem. - odparłam i starałam się uśmiechnąć. Woda się zagotowała, a ja czułam się trochę niezręcznie, bo nie wiedziałam co może mu chodzić po jego kudłatej głowie. Zalałam sobie kisiel i zaczęłam zabierać swoje rzeczy.
-Pomogę Ci. - zaoferował swoją pomoc.
-Nie, dzięki. Sama dam radę. Idź baw się z innymi. - uśmiechnęłam się.
-To może dołączysz do Nas? - puścił oko.
-Na prawdę zrobię to kiedy indziej. - wyszczerzyłam zęby i poszłam na górę. Włączyłam jednak mój ulubiony serial Zaklinacz Dusz i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Jadłam kisiel, potem trochę chipsów. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Zatrzymałam na chwilę i poprosiłam tego kogoś do środka.
-Mogę Ci trochę poprzeszkadzać? - to był Harry. Miło, że wpadł.
-Jeżeli masz ochotę, to proszę. - posunęłam się bliżej ściany, żeby mógł usiąść wygodnie na łóżku.
-Oni wszyscy zasnęli, a mi się nudziło, więc pomyślałem, że może ... ee no wiesz. - zaczął się jąkać co mnie rozbawiło.
-Tak jasne, możemy spędzić ten czas razem.
Odtworzyłam dalej odcinek i wspólnie zajadaliśmy się chipsami. Czyżby Harry Styles mi się podobał i to ze wzajemnością?

czwartek, 5 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 1 - JESTEŚ SZURNIĘTA!


Przyznam, że plecy mnie trochę bolały. Miałam na nich przezroczystą folię, którą w domu musiałam ściągnąć. Oczywiście zapomniałam kluczy i musiałam pofatygować się do pracy mojego Taty. Gdy dojechałam na miejsce miałam problem z zaparkowaniem mojego samochodu, bo jak zwykle nie było miejsca, co doprowadzało mnie do szału. Wzięłam swoją ogromną torbę i weszłam do środka. O dziwo było mało ludzi, a za barem był oczywiście mój okropny brat, który mnie zawsze irytował, mój ojczulek i jacyś kolesie.
-Cześć siostra! I co żyjesz? - zaśmiał się.
-Na prawdę zabawny jesteś. - odgryzłam się.
-No pokaż to dzieło. - dociekał.
-W domu zobaczysz, nie będę wam teraz czasu marnowała. Przyjechałam tylko po klucze.
-Córcia, ja wole dostać zawału teraz niż w domu. Nikogo nie ma, więc pokaż. - odparł tata.
-A oni to niby nikt? - pokazałam na pięciu chłopaków, którzy szczerzyli się w moją stronę.
-To Niall, Zayn, Harry, Louis i Liam z One Direction, ci co Ci tak opowiadałem, pamiętasz?
-A no tak. - zaśmiałam się. Nie byłam ich fanką, ale muszę przyznać, mają świetny głos. -Dobra, ale nie cały, bo nie mam stanika. - powiedziałam.
-Nam to nie przeszkadza. - odparli chłopcy.
-Ej! - mój Tata spojrzał na nich ostrym wzrokiem.
-Przepraszamy Panie Smith.
Podciągnęłam lekko bluzkę a oni zaniemówili. Pierwszy odezwał się ten z burzą loków. Harry, tak chyba miał na imię.
-Wielki, aż brak mi słów.
-To nie cały, jest prawie do szyi. - zaśmiałam się i zakryłam bluzkę.
-Siostrzyczko, wiedziałem, że masz coś z głową, ale bez przesady.
-To nie wszystko. - zaśmiałam się i pokazałam pępek. Tak był w nim śliczny kolczyk.
-Dostałem zawału. - odparł tata i osunął się na krzesło.
-Oj tatku. Nie przesadzaj. Wiem, jestem szalona.
-Raczej szurnięta. - powiedział Tony.
-Tak, to też, ale ważne, że ja jestem szczęśliwa.
-Żaden chłopak Cię nie zechce. - powiedział tato.
-A skąd wiesz, że ja lubię chłopców? - wiedziałam, że teraz tata się wkurzy, ale lubiłam go denerwować.
-Ja z tą dziewczyną oszaleję.
-Nie no spoko, orientacji nie zmieniłam. A propo chłopaków. Idę jutro na randkę i mam nadzieję, że nie odstraszycie mi chłopaka, jak to było ostatnim razem. - powiedziałam i na samą myśl dostawałam gęsiej skórki.
-Oo, a co się działo? - spytał Louis.
-Może mój brat Ci opowie, ja uciekam, dajcie mi tylko klucze, bo zapomniałam.
-Nie zostaniesz z nami? - spytali.
-Musze ściągnąć folię i bluzkę.
-Oo będę miał niezłe widoki. - zaśmiał się Tony.
-No my też wpadamy. - zaśmiali się chłopcy.
-Jest jeszcze coś takiego jak stanik i zamek w pokoju. - poklepałam mojego okropnego brata po plecach i dałam mu buziaka w policzek.
-Wiesz, czasami cieszę się, że jesteś moją siostrą. Koledzy mi zazdroszczą. - zaśmiał się.
-Jesteś nienormalny.
-Dziecko idź już do tego domu, bo słabo mi jak tylko na Ciebie patrzę. - odparł załamany tata, a ja się zaśmiałam.
-Idę, idę, ale pamiętaj, że tatuaż jeszcze za uchem i kolczyk w języku. Do tygodnia się wyrobię. - puściłam mu oko.
-Zejdź mi już z oczu.
-Idę, idę. Cześć wszystkim. - pomachałam i wyszłam z lokalu. Harry dziwnie na mnie patrzył. Może pomyślał, że jestem stuknięta? Ale co tam, nie ważna jest opinia innych, no przynajmniej ja się nią nie przejmuję.
Wsiadłam do samochodu, już miałam odpalać silnik, gdy nagle mój telefon zadzwonił. To był Brendon - chłopak, z którym się umówiłam. Był słodki i bardzo mi się podobał, ale nie byłam pewna czy jest gotów na poważny związek.
-Słucham? - powiedziałam.
-Cześć, to jak widzimy się jutro? - spytał.
-No pewnie. - zaśmiałam się i momentalnie zrobiło mi się na sercu cieplej. Musiał o mnie myśleć.
-A nie dałabyś rady dziś, bo nie mogę się już doczekać. - jego głos był taki seksowny przez telefon.
-Niestety nie, wracam właśnie do domu, jestem już po tatuażu. Byłam tam od rana, mówię Ci męczarnia.
-Dobrze, to jakoś wytrzymam bez Ciebie, pamiętaj, że o Tobie myślę. - posłał mi buziaka. Mimo że nie byliśmy parą, on był na prawdę słodki.
-Ja o Tobie też. Do jutra. - i wrzuciłam swojego samsunga to torby.
Droga do domu ciągnęła mi się nie miłosiernie. Muszę przyznać, że ten Harry cały czas gdzieś chodził mi po głowie, ale traktowałam go jak kolegę mojego brata i nikogo więcej. Ale chwilę. Chciałam go tak traktować czy po prostu się łudziłam? Boże! Dlaczego ja jestem aż tak skomplikowana?!
Gdy weszłam do domu, było pusto. Mojej matki nie było. Przyzwyczaiłam się do jej nieobecności. W końcu już minęły 3 lata odkąd nas zostawiła. Nawet nie mam ochoty o niej myśleć, na samą myśl chce mi się rzygać.
Ściągnęłam bluzkę, a potem folię. Założyłam górę od stroju kąpielowego i rozłożyłam się na kanapie w salonie. Wzięłam do ręki pilota i bezczynnie skakałam po kanałach. Prawie zasnęłam, gdy do domu wpadła banda bachorów! O kim mówię?! O chłopakach z One Direction i o moim nienormalnym bracie!
-Co Wy Ty robicie?! - wrzasnęłam. -Próbuję zasnąć!
-Oj niezłe mamy widoki siostra. - skomentował Tony, a ja rzuciłam w niego poduszką. Wstałam z kanapy i udałam się do kuchni nalać sobie soku.
-Ładny ten tatuaż. - powiedział Zayn. -Też je lubię, ale chyba bałbym się zrobić tak duży.
-Nie przesadzaj. To jeszcze nie koniec. - puściłam mu oko. -Ale będą jeszcze dwa, no może trzy i to malutkie. - zakomunikowałam. -Dobra idę do siebie, błagam nie rozwalcie domu.
-Nie zostaniesz z nami? - spytał Loczek.
-Eee nie. Mam swoje sprawy. - pokierowałam się w stronę schodów.
-Oj Vicky, chodź. - nalegał Tony.
-Od kiedy Ty mnie prosisz żebym siedziała z Twoimi kolegami? - zrobiłam wielkie oczy. -Naćpałeś się, albo może chory jesteś? - spytałam.
-Nie no, mówię serio. Chodź.
-No dobra założę coś tylko na siebie i zejdę.
Włączyliśmy z chłopakami jakiś film i wszyscy spędziliśmy miło wieczór. Wiele się o nich dowiedziałam i musiałam przyznać, że są na prawdę świetni. Czyżbym właśnie zyskała nowych przyjaciół?

PROLOG


Jestem zwykłą dziewczyną, która niedawno skończyła 18 lat. Mam nam imię Vicky i pochodzę z Londynu. Mam o rok starszego brata Tony'ego. Mój Tata jest właścicielem MilkShake City. Szykuję się do egzaminu na koniec szkoły i zamierzam być fotografem. Czy mi się uda? Zobaczymy, na razie stawiam na marzenia. A propo ich. Właśnie wracam ze studia tatuażu- tak o tym śniłam od dziecka. Wytatuowałam sobie wielkie kwiaty na plecach. Właśnie jadę do Taty, aby mu pokazać. Błagam, oby nie zszedł na zawał serca!