niedziela, 30 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 52 - NIE WIEM CZY MÓWI PAN PRAWDĘ.


-Wiemy, że wyleciała wczoraj do Sydney. – powiedział detektyw.
-Jak wczoraj? To gdzie ona była tyle czasu? Cały czas tutaj w Londynie? – spytałem.
-Wygląda na to, że tak, ale mogła również tutaj przylecieć do kogoś. – odpowiedział starszy Pan.
-Ale to na pewno była moja Vicky? – spytałem.
-Tak, ale nie udało nam się ustalić jak obecnie się nazywa. Na trop doprowadził nas ojciec Pana dziewczyny. On zabukował bilet. – odpowiedział.
-Ale to nie możliwe, on przecież też nie miał z nią kontaktu. – zdziwiłem się.
-Musiał Pana okłamać. – stwierdził mężczyzna.
-Dziękuję, proszę dalej kontynuować śledztwo. – powiedziałem i wyszedłem z biura.
Nie mieściło mi się w głowie to, że Pan Starr również jest przeciwko mnie. Może nie byłem dla niego wymarzonym zięciem, ale przecież kochałem jego córkę i martwiłem się czy wszystko z nią w porządku. Nie wiem dlaczego tak postąpił wobec mnie. Musiałem od razu pojechać do jego domu.
-Dlaczego mi Pan nie powiedział, że ma Pan z nią kontakt!? – krzyknąłem, gdy siedzieliśmy w kuchni.
-O czym Ty mówisz Harry? – zdziwił się Tom.
-Nie udawajcie, oboje wiedzieliście gdzie ona jest i pomagaliście jej w tej ucieczce. – warknąłem.
-O czym on mówi Tato? – zdziwił się mój przyjaciel. On chyba na serio nie miał pojęcia o czym ja mówię.
Pan Starr speszył się, ale zaczął mówić prawdę.
-Przyjechała do mnie przed wczoraj i chciała się zatrzymać. Nie chciała nic mówić, prosiła o to, abym wkupił jej bilet do Sydney. Chce być tam kilka miesięcy, góra półtora roku. – powiedział. – Dlaczego akurat tam to sam nie wiem.
-Muszę lecieć do Sydney! – krzyknąłem.
-Ona nie ma tam mieszkania. Z tego co wiem to ma mieszkanie jakieś sto kilometrów od Sydney. – odpowiedział.
-Nie wiem czy mówi Pan prawdę. – skrzywiłem się.
-Harry, wiem że źle zrobiłem, ale to moja córka. Prosiła, abym nic nie mówił. Też nie popieram tego, aby wyjechała, ale ona wróci, wiem to. Poczekaj. – powiedział.
Bez słowa wyszedłem z domu Vicky.
Byłem rozdarty, nie wiedziałem co mam robić. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
-Harry gdzie jesteś? – w słuchawce usłyszałem głos Nialla.
-Przed domem Tonyego, a co? – spytałem.
-Przecież za cztery godziny mamy koncert! – krzyknął.
-Kurde zapomniałem. Do godziny będę! – obiecałem i ruszałem z piskiem opon.
***
-Jesteś! – przywitał mnie Louis.
-O przyszedł łaskawca. – usłyszałem głos naszego menadżera.
-Paul daj spokój. – odpowiedziałem. Nie miałem siły się z nim kłócić.
-Wiem, że jest Ci ciężko, ale nie możesz zapominać, że jesteś w zespole. – powiedział spokojnie.
-Przepraszam. Mam tyle na głowie. Wiecznie gdzieś jeżdżę, a to do jej przyjaciół, jej ojca, dziś byłem jeszcze u detektywa.
-I co, już coś wiadomo? – spytał Liam.
-Wyleciała wczoraj do Sydney  była tutaj dwa dni. Jej ojciec wiedział o wszystkim i nic mi nie powiedział. – byłem wściekły.
-Rozmawiałeś z nim? – spytał Niall.
-Tak, przyznał się, ale powiedział, że nie udało mu się jej zatrzymać, że wróci za kilka miesięcy, góra za półtora roku. – odpowiedziałem.
-Słuchaj, ona zawsze mówiła, że chce skończyć studia. Może ona  przeniosła się na inną uczelnię? – rozmyślał Zayn.
-Wiesz, że o tym nie pomyślałem. Pojadę to sprawdzić. – zerwałem się z kanapy.
-Nigdzie teraz nie pójdziesz, za trzy godziny macie koncert. – ostudził mój zapał Paul. – Zadzwoń do tych detektywów niech oni to sprawdzą. – powiedział.
-Okej. – wystukałem na moim Iphonie numer do biura detektywistycznego. Przez to, że dzwonię tam bardzo często, znam go na pamięć.
Powiedziałem wszystko detektywowi, obiecał, że sprawdzi to jeszcze dziś.
Usiadłem na krześle, bo styliści chcieli już się mną zająć.. Postanowiłem choć na chwilę się oderwać się od rozmyślaniu o Vicky, co wcale nie było takie proste….

czwartek, 20 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 51 - [...] SCHOWAJ SIĘ DO SWOJEGO POKOJU. [...]


-Pan nie rozumie? Zaginęła moja dziewczyna. – byłem zdenerwowany, że policja nie chce mi pomóc.
-Przecież zostawiła list, więc nie zniknęła ani nie zaginęła. – powiedział funkcjonariusz.
-A może ktoś ją zmusił do tego? – dociekałem.
-Proszę Pana, ja nie mogę nic poradzić. Mamy ważniejsze rzeczy do roboty. – odpowiedział.
-Jak zwykle. – fuknąłem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
-Harry uspokój się. – powiedziała Taylor.
-Przestań. Nikt nie chce mi pomóc. Kurde ja ją kocham. Wiesz, że nie odpuszczę. – popatrzyłem w jej oczy.
-Może powinieneś? Jeżeli ona nie chce daj spokój. Harry… - przybliżyła się do mnie niebezpiecznie blisko. Czułem jej oddech na swoich ustach.
-Co Ty robisz? – szepnąłem sparaliżowany.
-Jesteśmy parą, więc chyba mogę pocałować mojego chłopaka? – zaśmiała się i poczułem na swoich wargach malinową szminkę.
-Nie Tay. – odsunąłem ją. – Przepraszam, ale ja Cię nie kocham. Nic z tego. – powiedziałem i pokierowałem się do samochodu. Ona tam stała i była smutna. Nie mogłem na to nic poradzić. Sam byłem w okropnej sytuacji. Nie skupiałem się na niczym, zawalałem próby i to tylko dlatego, że mojej Vicky coś strzeliło do głowy i wyjechała.
Pojechałem do biura detektywistycznego, które polecił mi mój znajomy. To była ostatnia deska ratunku..
-Rozumiem, więc mamy jej szukać, tak? – popatrzył na mnie starszy mężczyzna. Nie byłem przekonany czy on coś zdziała, ale warto spróbować.
-Najlepiej od zaraz. – powiedziałem.
-No tak tak. Postaramy się ustalić jak się teraz nazywa pańska dziewczyna. – odparł detektyw.
-Ile to potrwa? – spytałem.
-Nie wiem, zależy czy ona jest w stałym miejscu, czy ucieka. To może potrwać nawet kilka miesięcy, koszty są spore… - odpowiedział.
-Pieniądze mnie nie obchodzą. Czekam na wieści. – podałem mężczyźnie rękę i wyszedłem z budynku. Odetchnąłem z ulgą. Trochę mnie to uspokoiło, że zaczną jej szukać.
Wsiadłem do samochodu i nie wiedziałem co mam teraz ze sobą zrobić. Wyciągnęłam ze schowka mini album, który kiedyś zrobiła Vicky jak jechałem w trasę. Od tamtej pory nie rozstaje się z nim. Jest tam kilkanaście naszych zdjęć, każde z nich ma swoją historię.
***
-Harry przestań! – śmiała się wniebogłosy.
-Dlaczego? – spytałem i nadal chlapałem ją wodą.
-Jak wrócimy do hotelu? Będziemy cały mokrzy!
-No to co? Jest lato, nie przeziębisz się. – powiedziałem i wziąłem ją na ręce. – A teraz wiesz co zrobię? – poruszyłem śmiesznie brwiami.
-Nie, nie odważysz się! – powiedziała przerażona.
-Odważę. – powiedziałem i zanurzyłem nas w wodzie. Po kilkunastu sekundach się wynurzyliśmy.
-Jesteś walnięty. Zobacz jak ja wyglądam! – krzyknęła i widziałem, że była zła.
-Nie gniewaj się kochanie. – śmiałem się w najlepsze.
-Ciebie to śmieszy? – warknęła. – Spójrz na mnie. Wyglądam jak przemoczona kura.
-Nieprawda. – posłałem jej całusa.
Vicky wychodziła na brzeg morza i chyba przeklinała pod nosem. Może i przesadziłem, ale warto było.
-Nie gniewaj się na mnie. – podbiegłem do niej i pocałowałem ją.
-Spadaj. – odsunęła mnie i szła w stronę naszego hotelu.
-No weź, będziemy mieć miłe wspomnienia. – powiedziałem.
-Kto będzie miał miłe ten będzie. Ja tam nie jestem w tym momencie szczęśliwa. – odparła.
-Oh już przestań. – wziąłem ją na ręce i zamknąłem jej usta pocałunkiem. Chwile się opierała, ale w końcu mi uległa. Jak zawsze.
-Dalej jesteś zła? – powiedziałem.
-Tak. – powiedziała z udawaną złością.
-Czyli mam dalej przepraszać? – spytałem i znowu wbiłem się w jej wargi. Straciłem równowagę i wylądowaliśmy w piasku. Nie przeszkadzało nam to. Liczyło się to, że jesteśmy tu i teraz.
-Już? – spytałem i ugryzłem ją lekko w ucho.
-Może. – zaśmiała się.
-Wiesz mi to odpowiada, ale może wrócilibyśmy już do hotelu i wiesz wtedy to bym Cię jeszcze bardziej przeprosił. – uniosłem kusząco brwi.
-Co to to nie. – wstała i zaczęła uciekać.
Zaczęliśmy się gonić.
-Jak Cię złapię zrobisz dziś wszystko co chcę! – krzyknąłem i biegłem za nią.
-Wreszcie! – rzuciłem się na moją dziewczynę i znowu zaczęliśmy tarzać się w piasku. – Robisz dziś co chcę ja. – zaśmiałem się.
-Okej, okej. – odparła. – A co chcesz?
-Najpierw wracamy do hotelu za rączkę i idziemy razem się wykąpać. – odpowiedziałem.
-Okej. – powiedziała i wplotła swoje palce w moje.
Szliśmy śmiejąc się, a paparazzi zrobiło nam zdjęcie. Nie obchodziło nas to. Mieliśmy siebie i to było najważniejsze.
***
Schowałem album do schowka. Cały czas miałem przed oczyma to zdjęcie jak wracaliśmy z plaży i tą całą historię. Chcę znowu poczuć jej zapach, usta, smak, ją całą. Odpaliłem silnik i odjechałem.

oczami Taty Vicky

-I jak Ty to sobie wyobrażasz? Przecież… - przerwałem, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kto to? – spytała. – Spodziewasz się kogoś?
-Nie. Schowaj się do swojego pokoju. Albo nie do mojego. – odpowiedziałem i poszedłem otworzyć.
-Dzień dobry. – przede mną stał Harry.
-Cześć. Co Cię do mnie sprowadza? – spytałem.
-Możemy pogadać? – popatrzył na mnie chłopak mojej córki.
-Yy.. wiesz spieszę się, bo zaraz wychodzę. – wymyśliłem szybko.
-To powiem Panu w skrócie. Wynająłem detektywa. Będzie szukał Vicky. Niech się Pan nie martwi pieniędzmi ja to załatwię. – powiedział.
-Cieszę się, ale może… - zawahałem się. – Może odpuść.
-Nie zależy Panu, aby odnaleźć córkę? Jak Pana żona wyjechała to nie szukał jej Pan? – widziałem, że go zdenerwowałem.
-Masz rację, ale wydaje mi się, że Vicky prędzej czy później wróci. Nie martw się o to. – poklepałem go po ramieniu.
-Pan coś wie? – spytał.
-Oczywiście, że nie, ale znam ją. Za bardzo Cię kocha. – powiedziałem.
-Detektywa nie odpuszczę, znajdę ją. – odparł.
-Dobrze. Przepraszam, ale idę się przebrać i uciekam. Na razie. – pożegnałem się z Harrym i zamknąłem drzwi.
-Poszedł już? – usłyszałem jej szept.
-Tak, schodź na dół. – odparłem i usiadłem przy stole w kuchni.-Vicky weź Ty się wycofaj z tego. Wierz, że jest mi ciężko kłamać przed Tonym, a co dopiero przed Harrym. Czy Ty zdajesz sobie sprawy coś Ty narobiła? Przecież on świata po za Tobą nie widzi dziewczyno! – byłem u kresu wytrzymałości.
-Tato ja wrócę. To tylko kilka miesięcy, góra półtora roku. Nie martw się. – powiedziała. – Czas się zbierać za dwie godziny mam samolot. – wstała i poszła do swojego pokoju. Ja natomiast zostałem w kuchni i zastanawiałem się jaki popełniłem błąd, że najpierw odeszła ode mnie żona, a teraz zostawia mnie córka…
------------------
No to kolejny rozdział, przepraszam, że tak rzadko, ale nie mam czasu na nic.
Chciałbym Wam życzyć wesołych świąt, wszystkiego co najlepsze. Żeby Wasze marzenia się spełniły, żebyście mieli mało sprawdzianów i kartkówek i czego sobie jeszcze tam chcecie.
Nowy rozdział może wrzucę po świętach, ale nie wiem, bo wyjeżdżam teraz na kilka dni do rodziny w góry.
Chciałabym Wam podziękować za wsparcie, komentarze, bo dzięki Wam naprawdę daleko zaszłam. Mam nadzieję, że to się szybko nie skończy.
Dziękuję szczególnie unromanticgirl, która zawsze komentuje moje wypociny i wspiera mnie całym sercem. Jesteś kochana!
Jeszcze raz Wesołych Świąt!

kissonme

xx

niedziela, 9 grudnia 2012

sobota, 8 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 50 - NIE ODPUSZCZĘ TAK ŁATWO. KOCHAM JĄ.


-Ja ją muszę znaleźć! – powiedziałem, gdy siedzieliśmy wszyscy u mnie w domu. Do niedawna również u Vicky..
-Harry, nie zrozum mnie źle, ale może jeżeli ona chce być sama powinieneś odpuścić? – powiedział Liam.
-Co Ty bredzisz?! – krzyknąłem i rzuciłem się na przyjaciela z pięściami.
-Uspokój się! – krzyknęła Taylor. – Tak nic nie zdziałamy.
Usiadłem z powrotem na kanapę i patrzyłem w przestrzeń.
-Muszę Wam coś powiedzieć. – powiedziała moja przyjaciółka.
-Co? – odpowiedziałem szybko. – Wiesz gdzie jest Vicky?
-Nie, ale wtedy gdy byliśmy wszyscy razem na imprezie kazała mi się Tobą zaopiekować na wypadek gdyby zniknęła.. – spuściła głowę w dół, a ja zawrzałem ze złości.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć?! – wydarłem się. – Dlaczego?! No pytam się dlaczego?! – potrząsnąłem ją za barki, a ona zaczęła płakać. Zrobiło mi się głupio. – Przepraszam. – przytuliłem ją, ale ona nadal łkała. – Słyszysz Tay, przepraszam. Nie chciałem. To nie Twoja wina.
Usiadłem na swoim miejscu, gdy nagle wbiegł zdyszany Tony.
-Jezus! Zobaczcie! – dał nam jakąś gazetę. Na pierwszej stronie było moje zdjęcie z Vicky, a obok zdjęcie Taylor. Otworzyłem na stronie, gdzie znajdował się artykuł o tym, że jestem z Taylor! Nie było tego dużo, więc zacząłem czytać na głos.
„Jak dowiedział się jeden z redaktorów naszej gazety Harry Styles i Taylor Swift nie tylko się przyjaźnią, ale i …. są ze sobą! Victoria Starr (była już dziewczyna jednego z członków One Direction)  zapytana o to odpowiedziała:
„Nie mam im tego za złe. Widocznie ja i Harry nie byliśmy sobie pisani.”
Z tego co wiemy od Vicky powiedziała jeszcze, że związek ten zaczął się już kilka miesięcy temu.
Trzeba przyznać, że Styles i Swift bardzo dobrze się ukrywali. Co Wy na to? My w każdym bądź razie życzymy nowej parze szczęścia.”

-Skąd oni wzięli takie brednie? – krzyknąłem.
-Nie domyślasz się? – spojrzała na mnie Eleanor. – Ona zrobiła to celowo, żeby nikt jej nie szukał. – powiedziała smutno przyjaciółka.
-Nie. Na pewno nie. Ona nic im nie mogła powiedzieć. – powiedziałem zdenerwowany. – Muszę tam jechać i to wyjaśnić! – zerwałem się i założyłem na siebie kurtkę.
-Harry. – głos nagle zabrał Pan Starr. – Co Ci da to śledztwo? Ona już nie wróci…. – powiedział smutny.
-Nie odpuszczę tak łatwo. Kocham ją. – odpowiedziałem i wyszedłem z domu.
Pokierowałem się prosto do redakcji tego szmatławca. Byłem wściekły.
-Może mi to Pani wytłumaczyć? – wtargnąłem to biura redaktorki pisma i rzuciłem jej gazetę na biurko.
-Niech się Pan uspokoi, bo wezwę ochronę. – wstała zbulwersowana.
-Niech Pani wzywa, ale jeżeli ja się nie dowiem całej prawdy zrobię wam taki proces, że nie wypłacicie mi się do końca życia. – zagroziłem.
-Proszę usiąść i porozmawiamy. – wskazała miejsce naprzeciwko siebie. – A więc co Pana interesuje?
-Kto dał Wam takie brednie? – otworzyłem na stronie, gdzie był ten artykuł, chociaż bardziej można to nazwać krótką notatką.
-No Pana była dziewczyna.
-Obecna. – poprawiłem ją.
-Nie wiem jaka. – kobieta się zniecierpliwiła. – W każdym bądź razie przyszła do nas i powiedziała nam o tym i kazała, aby ten artykuł ukazał się nie wcześniej niż dziś.
-Pani jest pewna, że to na pewno była Victoria Starr? – spytałem z niedowierzaniem.
-Co jak co, ale jestem pewna. Nie raz pisaliśmy o Was artykuły. – odpowiedziała kobieta.
-Kiedy tu była? – spytałem.
-Dzień przed Waszym występem w Nowym Jorku.
-Dziękuję. – wstałem zrezygnowany i wyszedłem.
Czyli co? Ona to wszystko zrobiła tylko po żeby chronić swój tyłek? Ale dlaczego? Co zrobiłem nie tak, że ode mnie odeszła? A może to jest kara za to jak ja kiedyś bawiłem się uczuciami innych dziewczyn?
-Harry! – usłyszałem za sobą znajomy głos.
-Taylor? – odwróciłem się i dostrzegłem przyjaciółkę.
-Masz. – dała mi białą kopertę z moim imieniem.
-Skąd to masz? – spytałem.
-Jak wyszedłeś jakiś facet to przyniósł. – odpowiedziała.
-Dziękuję. – uśmiechnąłem się.
-Chodź,  wracajmy do domu. – powiedziała.
-Nie, chcę to przeczytać, tam jest za dużo ludzi. – odparłem.
-Zostać z Tobą? – pogłaskała mnie po ramieniu.
-A możesz?
-Jasne. – odpowiedziała radośnie.
Poszliśmy do parku, usiedliśmy na jednej z ławek i powoli otwierałem kopertę.
-Boję się. – szepnąłem. – Masz, otwórz i przeczytaj na głos. – podałem jej list i czekałem aż przyjaciółka zacznie mówić.
„Kochany Harry!
Pewnie już wiesz co nabroiłam.. Musiałam to zrobić, bo nie chciałam, abyś zaczął nagłaśniać w mediach, że zniknęłam. Wiem co robię i proszę Cię uszanuj moją decyzję o odejściu. Kocham Cię całym sercem, ale jak już Ci pisałam, potrzebuję czegoś nowego. Ty i Taylor będziecie świetną parą, łączy Was przecież muzyka, a ja … Ja jestem nieudacznikiem. Nie skończyłam studiów, wiecznie są ze mną jakieś problemy. Nie chcę Ci ciążyć. Jak już Ci obiecałam kiedyś wrócę na pewno i postaram się zrobić to w takim momencie, aby jak najmniej zniszczyć Ci Twoje poukładane wtedy życie. I nie przejmuj się mną. Bądź z Nią, jesteście dla siebie stworzeni. Nie prostuj tego artykułu, niech po prostu będzie tak jak jest.
Kocham Cię całym sercem,
Na zawsze Twoja Vicky.”
-Boże co ona zrobiła! – zacząłem płakać. – Tay powiedz mi co jest ze mną nie tak. Dlaczego mnie zostawiła, no dlaczego?! Przecież ja ją tak cholernie kocham. – łkałem w ramię przyjaciółki.
-Cicho.. Wszystko będzie dobrze. – ucałowała mnie we włosy, a ja nie mogłem się uspokoić…
--------------------------------
No to mamy już rozdział 50. Nie mogę uwierzyć, że tak daleko już zaszłam. Pierwszy wpis na tym blogu był dnia: 5 kwietnia 2012 o godzinie 22:04 czasu polskiego. Krótkie podsumowanie :)
Do tej pory liczba wyświetleń tego bloga wynosi: 9953
Liczba komentarzy od Was: 208
Mój blog był wyświetlany w Polsce, Indiach, Izraelu  Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Finlandii oraz Francji.
Może to nie jest dużo, bo jak patrzę na inne blogi wyświetlenia stron są o wiele, wiele wyższe, ale ja cieszę się z tego co mam.
Mam nadzieję, że będziecie komentować jeszcze chociaż trochę, bo na razie nie zamierzam zakańczać tego bloga. ;)
Ten rozdział dedykuję unromanticgirl, która co każdy rozdział mnie wspiera i daje motyw do kolejnego pisania. Mam nadzieję, że dalej tak będzie. Dziękuję :)

kissonme

xx

środa, 5 grudnia 2012

ODE MNIE.

NO JAK WIDZICIE DODAŁAM DZIŚ AŻ DWA ROZDZIAŁY. LICZĘ NA DUUUUŻO KOMENATRZY!

Wasza

kissonme

xx

ROZDZIAŁ 49 - NA ZAWSZE TWOJA VICKY.

-Wróciłem! – krzyknąłem i pokierowałem się do kuchni. – Vicky!!
Odpowiadała mi głucha cisza. W domu było posprzątane, a w kuchni na stole leżała jakaś koperta z moim imieniem. Otworzyłem ją i usiadłem na krześle.

Drogi Harry!
Wiesz jak bardzo Cię kocham. Mówiłam Ci to wiele razy, ale czuję, że nie zawsze Ci to okazywałam. Nawet nie wiesz jak trudno mi jest pisać ten list.. Łzy spływają mi po policzkach. Muszę Ci wytłumaczyć dlaczego wracasz do domu, a mnie w nim nie ma. Postanowiłam wyjechać. Wzięłam dziekankę na uczelni, na rok. Dlaczego tak postąpiłam? Bo nie wiem czego tak naprawdę oczekuję od życia. Potrzebuję trochę wolności, odcięcia się od obecnego życia. Myślałam o tym długo jak to zrobić, od dwóch miesięcy kiełkowała mi myśl, żeby po prostu uciec. Wiem, że tak zachowują się tchórze i jeżeli teraz myślisz, że nim jestem, to masz stuprocentową rację. Zmieniłam swoje dane, usunęłam wszystkie konta, zmieniłam numer, pewnie dziwiło Cię dlaczego od dwóch dni nie możesz się do mnie dodzwonić. Zmienianie imienia i nazwiska to nie jest trudna sprawa jak się wydaje. Trzeba mieć pieniądze i z góry przepraszam, że wzięłam z naszego wspólnego konta dziesięć tysięcy, były mi potrzebne, aby to wszystko załatwić. Zostawiłam Ci wszystko, kartę bankową, klucze masz w skrzynce na listy. Biżuterię, która dostałam od Ciebie zostawiłam w kuferku, tam gdzie zawsze. Zabrałam tylko ze sobą bransoletkę z imieniem "Harry" , o którą kiedyś tak bardzo się pokłóciliśmy.. Uwierz mi, że to co robię, jest dla mnie cholernie trudne. Codziennie brakuje mi Twojego dotyku, smaku ust, całego Ciebie. Ale ja po prostu czuję się zagubiona, zmęczona obecnym życiem. Wiem, że robię Ci tym ogromną krzywdę, ale dla pocieszenia powiem Ci, że nikt nie wiedział o moich planach, nawet Tata ani Tony. Oni też są pewnie w szoku dlaczego nie mają ze mną kontaktu. Dla nich list zostawiłam w komodzie przy łóżku, proszę Cię przekaż go im. Cuchy z garderoby możesz wyrzucić, spalić, zrobić z nimi cokolwiek zechcesz. Ja nie wzięłam praktycznie nic oprócz tych podstawowych rzeczy. Obiecuję, że kiedyś wrócę, ale nie będę miała Ci za złe, jeżeli ułożysz sobie życie na nowo z kimś lepszym ode mnie. Taylor to świetna dziewczyna! Przepraszam Cię po tysiąckroć.

Na zawsze Twoja Victoria.

Przeleciałem wzrokiem kilka razy po tej kartce i nie mogłem w to uwierzyć. Jak? Gdzie? Kiedy? Co moja Vicky zrobiła? Gdzie ona do cholery jest?!
Pobiegłem do sypialni, otworzyłem komodę i rzeczywiście była tam taka sama koperta jak moja tylko z napisem „Tata i Tony”. Szybko wykręciłem numer do przyjaciela  prosząc go, aby szybko zjawił się w moim mieszkaniu razem z Panem Starr.
Byli zaledwie po pół godzinie. Jak na Londyn to naprawdę szybko!
-Co jest młody? Coś zdenerwowany byłeś przez telefon. – powiedział Anthony.
-Czytaj. – podałem mu moją kartkę. Po chwili zbladł i opadł ciężko na kanapę. Jego Tata podobnie.
-To jest do Was. Jeżeli możecie przeczytajcie na głos. – poprosiłem i podałem kopertę przyjacielowi.

Kochani!
Wiem, wiem, wiem. Jestem cholerną egoistką. Nawet nie wiecie jak bardzo gryzie mnie sumienie po tym co zrobiłam. Jak pewnie wiecie od Harrego zmieniłam swoją tożsamość jednak w pewnych momentach w życiu pieniądze się przydają. Zrobiłam to, bo czuję się zagubiona, chcę czegoś nowego, ale to też pewnie czytaliście, albo Harry Wam powiedział.
Nie miejcie mi tego za złe. Pamiętajcie mnie taką jaką ja was pamiętam.
Tato.. jeszcze niedawno czytałeś mi bajki o królewnie Śnieżce, a teraz pomagałeś mi w trudnych decyzjach, zawsze mnie wspierałeś i mieć takiego Ojca jak Ty to prawdziwy Skarb.
Tony.. Jesteś moim ukochanym bratem. Dzieli nas zaledwie rok różnicy, ale mimo to zawsze wyciągałeś mnie z tarapatów i nie wyśmiewałeś się, tylko pomagałeś, gdy tego potrzebowałam. Mam nadzieję, że będziesz wspaniałym ojcem. Szkoda, że nie będzie mnie przy chwili narodzin Twojego dziecka. ale ja po prostu nie mogę.
Wiem, że zachowuję się teraz jak Mama. Zostawiła Nas bez słowa. Miałam jej to za złe, mimo że napisała do mnie taki list, jaki ja piszę teraz do Was. I nie będę zdziwiona jeżeli mnie znienawidzicie, bo ja dokładnie to samo zrobiłam właśnie z mamą, ale po części ją rozumiem.
Układajcie sobie życie dalej, nie przejmujcie się mną proszę.
Obiecuję, że kiedyś wrócę.
Wasza Vicky

Tony skończył czytać, otarł łzę z policzka i zgiął kartkę, na której były zapisane słowa Vicky. Ja patrzyłem bez słowa w ścianę. Miałem milion myśli w głowie, a moje serce właśnie rozpadło się na milion kawałków.

ROZDZIAŁ 48 - ZAMIERZASZ ODJEŚĆ?

-Denerwuję się. – powiedziałem do Louisa.
-Jak każdy z Nas. – odpowiedział przyjaciel. – Będzie dobrze, patrz jak daleko zaszliśmy.
-Wiem. – uśmiechnąłem się. – Szkoda tylko, że … - nie dokończyłem zdania, bo ktoś zapukał do moich drzwi. Poszedłem otworzyć i osłupiałem. Przede mną stała moja dziewczyna!
-Vicky! – krzyknąłem i od razu ją przytuliłem. – Co Ty tu robisz?!
-No chyba nie sądzisz, że odpuszczę sobie Twój najważniejszy koncert w życiu! – pocałowała mnie namiętnie. Tak bardzo brakowało mi jej w ciągu ostatnich dni.
-Tak się cieszę się, że tu jesteś! – powiedziałem i nie mogłem wypuścić jej ze swoich ramion. Jakby coś w środku podpowiadało mi, że niedługą ją stracę.
-Vicky! – krzyknął Louis i również się z nią przywitał.
-Podekscytowani? – spytała moja ukochana.
-Tsa, raczej zdenerwowani. – odpowiedziałem. – Chociaż nie, strasznie się cieszę, że wystąpimy na  Madison Square Garden.
-A gdzie reszta? – spytała.
-W swoich pokojach. Eleanor chyba poszła gdzieś z Danielle i Alice. – odpowiedział Louis.
-Mogę się przespać? Jestem trochę zmęczona po tym locie.
-Tak jasne. – odparłem. – Połóż się tu spokojnie, a ja wypakuję Twoje bagaże.
-Nie trzeba, nie mam ich dużo.  W południe mam już powrotny lot. – odpowiedziała smutna.
-Dlaczego tak wcześnie? – zdziwiłem się.
-Nie długo zaczynają mi się zajęcia, muszę to pozałatwiać, przez szpital trochę opuściłam, muszę pozaliczać zaległe egzaminy.
-Okej. To połóż się, a my …. – znowu nie dokończyłem, bo ktoś zapukał. Vicky pokierowała się w stronę drzwi i z uśmiechem je otworzyła.
-Co Ty tu robisz? – zobaczyłem moją mamę uradowaną, która mocno tuli moją dziewczynę. Cieszyłem się, że tak bardzo dobrze się dogadują.
-Nie mogłam przecież opuścić występu mojego ukochanego. – zaśmiała się.
-Rozumiem, rozumiem. Idziesz z nami na kawę? – spytała moja rodzicielka.
-Mamo, Vicky powinna odpocząć. Jest zmęczona po locie. – odpowiedziałem za moją dziewczynę.

oczami Vicky

-Spokojnie, aż tak zmęczona nie jestem. Chodźmy. – uśmiechnęłam się. – Idziecie z nami?
-Jeżeli chcesz. – uśmiechnąłem się.
-Może zadzwonicie po dziewczyny? – spytałam. – Po Taylor też oczywiście. Chciałabym poznać przyjaciółkę mojego chłopaka.. – lekko zagryzłam wargi. Musiałam przyznać, byłam zazdrosna.
-Między nami nic nie ma. – odpowiedział szybko Harry.
-Przecież ja nic nie powiedziałam. – zdziwiłam się. Potrafił czytać mi w myślach.
-Naczytałaś się w internecie pewnie. – zaśmiał się i mocno mnie objął. Wciągnęłam jego zapach, tak bardzo za nim 
tęskniłam

godzina koncertu

-Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. Idę teraz zając miejsce kolo Twojej mamy. Pamiętaj, że Cię kocham. – pocałowałam go namiętnie w usta i wyszłam zza kulis.
-I jak denerwuje się? – spytała Anne, gdy usiadłam obok niej.
-Tak, ale da radę. Jest świetny, jak oni wszyscy. – uśmiechnęłam się.
Czekałam w zniecierpliwieniu. Gdy wyszli na scenę to tak jakby czas się dla mnie zatrzymał, o był tam ktoś kogo kocham ponad życie i który tak bardzo je zmienił.
***
-Mówiłam Ci, ze będziesz świetny! – powiedziałam od razu, gdy tylko zobaczyliśmy się po występie.
Harry nic nie odpowiedział, tylko przytulił się do mnie i zaczął płakać. Chyba po prostu puściły mu wszystkie emocje, stres, zdenerwowanie.
-To co idziemy teraz na afterparty? – spytała Eleanor.
-Tak! – uśmiechnęliśmy się wszyscy. Otarłam Haroldowi łzy  i dałam soczystego buziaka.
-Kiedy będzie Taylor? Zależy mi na tym, aby ją poznać. Nie wiem czemu nie chciała iść z nami na kawę.. – spytałam mojego chłopaka.
-Nie mogła, bo miała próby. – odpowiedział. – Zaraz ją zobaczysz, powinna czekać… O tam jest! – wskazał palcem na szczupłą blondynkę z czerwonymi ustami. Nieśmiało podeszłam, ale starałam się uśmiechać.
-Vicky. – podałam jej rękę.
-Taylor. – odwzajemniła uśmiech. – Miło w końcu poznać dziewczynę przyjaciela. Dużo o Tobie słyszałam.
-Za to… - chciałam już coś powiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. – Ja o Tobie też.
Zapakowaliśmy się do kilku taksówek i pojechaliśmy balować.
***
Usiadłam przy stoliku, przy którym siedziała także Tay.
-Harry jest szczęśliwy z Tobą. – powiedziałam i wypiłam drinka.
-Co? – zaśmiała się. – On ma Ciebie.
-Wiem, ale gdyby mnie kiedyś zabrakło obiecaj mi, że nie zostawisz go samego. – spojrzałam w jej oczy.
-Zamierzasz odejść? – widziałam na jej twarzy przerażenie.
-Po prostu mi obiecaj. – naciskałam. Wiem, że prawie jej nie znałam, ale była osobą godną zaufania.
-Obiecuję. – odparła, a ja wstałam i powróciłam do imprezowania.

oczami Harrego

-Naprawdę musisz już jechać? – spytałem i spojrzałem głęboko w oczy mojej dziewczyny.
-Tak, ale pamiętaj, ze bez względu na wszystko kocham Cię i jesteś dla mnie najważniejszy. – pocałowała mnie w usta, tak namiętnie jak jeszcze nigdy.
-Chyba nie chcesz ze mną zerwać? – przeraziłem się.
-Nie, oczywiście, że nie głuptasku  – pstryknęła mnie w nos. – Uciekam, kocham Cię. – wyślizgnęła się z moich objęć i poszła w stronę bramki. Wytrzymam, przecież to jeszcze dziesięć dni i znowu się zobaczymy. 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 47 - MŁODY, CO JEST?


dwa tygodnie później

Harry wyjechał do Nowego Jorku, a ja zostałam w domu. Nie miałam ochoty nigdzie jechać, miała być mała Lux, strasznie kocham tego bobasa, ale nie mam na nic siły. Czuję się coraz gorzej psychicznie i fizycznie. Hazza oczywiście wiercił mi dziurę do dnia wylotu, ale wymigałam się sprawami na uczelni.
Zostałam sama, bo Alice, Dan, El też wyjechały.

oczami Harrego

-Młody co jest? – usiadł obok mnie Louis.
-Nic. – odpowiedziałem i dalej patrzyłem w okno samolotu.
-Przecież widzę. – wiedziałem, że nie da za wygraną.
-Martwię się o Vicky. Wydawało mi się, że jest wszystko okej, ale ona jest jakaś dziwna. Nie poznaję ją. To nie jest ta sama dziewczyna, w której się zakochałem dwa lata temu.. – posmutniałem.
-Wiesz, że ona dużo przeszła, zrozum ją. Myślę, że wszystko się ułoży. My z Eleanor też nie mieliśmy zawsze tak kolorowo, przecież wiesz.
-No wiem, ale kurde, źle się z tym czuję, że ją tam zostawiłem samą. Może nie powinienem? – spytałem.
-Dasz jej czas, przez te trzy tygodnie przemyśli sobie wszystko i zobaczysz, że wszystko wróci do normy. Masz moje słowo. – uśmiechnął się przyjaciel. Bez słowa przytuliłem się do niego. Był moją opoką, zawsze mogłem na niego liczyć.
***
Wylądowaliśmy nad ranem, myślałem, że nikogo nie będzie na lotnisku, jednak nasze fanki są wytrzymałe i było ich chyba ze 100. Cieszyłem się na ich widok, bo przecież to dla nich śpiewam, są wyjątkowe.
Porobiłem sobie kilkanaście zdjęć, poprzytulałem, mimo zmęczenia uśmiechałem się.
***
Do hotelu przyjechaliśmy dopiero o 7 rano. Od razu walnąłem się na łózko i zasnąłem.
Obudził  mnie Paul, byłem zły, bo była dopiero 12, a ja na serio byłem zmęczony.
-Nie idziesz się przywitać z Lux? – spytał.
-Jasne! – krzyknąłem jak małe dziecko. Kochałem tę małą, więc od razu wziąłem się za siebie. Ubrałem spodnie, bluzkę na to cieplejszą bluzę, bo pogoda za oknem nie wskazywała na to, aby było ciepło. Na głowę zarzuciłem czapkę, bo moje włosy dziwnie się ułożyły.
Pobiegłem do pokoju małej jak na skrzydłach.
-Cześć! – przywitałem się z Lou i Tomem. – Lux! – krzyknąłem do małej i od razu porwałem ją na ręce.
-Witaj Harry. – powiedział jaki tajemniczy głos. Skądś go znałem. Obróciłem się i zobaczyłam Taylor.
-Cześć! – uśmiechnąłem się na jej widok. Podszedłem i dałem jej buziaka w policzek. Tay jest moją przyjaciółką, ale ze względu na pracę rzadko się spotykamy.
-To co idziemy gdzieś na spacer? – spytała mama Lux.
-Jasne. – odpowiedzieliśmy wszyscy zgodnie chórem.
Lou ubrała małą i wszyscy byli gotowi do wyjścia. Przed hotelem oczywiście było dużo fanów, ale teraz chciałem ich wyminąć.  Mała Lux była dla mnie bardzo ważna, chciałbym mieć w przyszłości taką córkę jak ona z Vicky. Od razu posmutniałem, bo każdy jest tu z dziewczyną, a ja jestem sam, no mama i mój ojczym mają przylecieć jutro rano. Ale tak strasznie brakuje mi mojej Vicky.
-Harry. – usłyszałem za sobą głos Taylor.
-Słucham? – uśmiechnąłem się.
-No co tam u Ciebie? Jak Wam się układa z Vicky?
-W porządku.
-A czemu jej nie ma? – dociekała.
-Nie mogła, sprawy na uczelni.
Szliśmy wszyscy w piątkę, trochę poprawił się mój humor, chociaż wiedziałem, ze jutro na pierwszych stronach gazet, będą nagłówki, ze Taylor to moja nowa dziewczyna..