środa, 5 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 48 - ZAMIERZASZ ODJEŚĆ?

-Denerwuję się. – powiedziałem do Louisa.
-Jak każdy z Nas. – odpowiedział przyjaciel. – Będzie dobrze, patrz jak daleko zaszliśmy.
-Wiem. – uśmiechnąłem się. – Szkoda tylko, że … - nie dokończyłem zdania, bo ktoś zapukał do moich drzwi. Poszedłem otworzyć i osłupiałem. Przede mną stała moja dziewczyna!
-Vicky! – krzyknąłem i od razu ją przytuliłem. – Co Ty tu robisz?!
-No chyba nie sądzisz, że odpuszczę sobie Twój najważniejszy koncert w życiu! – pocałowała mnie namiętnie. Tak bardzo brakowało mi jej w ciągu ostatnich dni.
-Tak się cieszę się, że tu jesteś! – powiedziałem i nie mogłem wypuścić jej ze swoich ramion. Jakby coś w środku podpowiadało mi, że niedługą ją stracę.
-Vicky! – krzyknął Louis i również się z nią przywitał.
-Podekscytowani? – spytała moja ukochana.
-Tsa, raczej zdenerwowani. – odpowiedziałem. – Chociaż nie, strasznie się cieszę, że wystąpimy na  Madison Square Garden.
-A gdzie reszta? – spytała.
-W swoich pokojach. Eleanor chyba poszła gdzieś z Danielle i Alice. – odpowiedział Louis.
-Mogę się przespać? Jestem trochę zmęczona po tym locie.
-Tak jasne. – odparłem. – Połóż się tu spokojnie, a ja wypakuję Twoje bagaże.
-Nie trzeba, nie mam ich dużo.  W południe mam już powrotny lot. – odpowiedziała smutna.
-Dlaczego tak wcześnie? – zdziwiłem się.
-Nie długo zaczynają mi się zajęcia, muszę to pozałatwiać, przez szpital trochę opuściłam, muszę pozaliczać zaległe egzaminy.
-Okej. To połóż się, a my …. – znowu nie dokończyłem, bo ktoś zapukał. Vicky pokierowała się w stronę drzwi i z uśmiechem je otworzyła.
-Co Ty tu robisz? – zobaczyłem moją mamę uradowaną, która mocno tuli moją dziewczynę. Cieszyłem się, że tak bardzo dobrze się dogadują.
-Nie mogłam przecież opuścić występu mojego ukochanego. – zaśmiała się.
-Rozumiem, rozumiem. Idziesz z nami na kawę? – spytała moja rodzicielka.
-Mamo, Vicky powinna odpocząć. Jest zmęczona po locie. – odpowiedziałem za moją dziewczynę.

oczami Vicky

-Spokojnie, aż tak zmęczona nie jestem. Chodźmy. – uśmiechnęłam się. – Idziecie z nami?
-Jeżeli chcesz. – uśmiechnąłem się.
-Może zadzwonicie po dziewczyny? – spytałam. – Po Taylor też oczywiście. Chciałabym poznać przyjaciółkę mojego chłopaka.. – lekko zagryzłam wargi. Musiałam przyznać, byłam zazdrosna.
-Między nami nic nie ma. – odpowiedział szybko Harry.
-Przecież ja nic nie powiedziałam. – zdziwiłam się. Potrafił czytać mi w myślach.
-Naczytałaś się w internecie pewnie. – zaśmiał się i mocno mnie objął. Wciągnęłam jego zapach, tak bardzo za nim 
tęskniłam

godzina koncertu

-Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. Idę teraz zając miejsce kolo Twojej mamy. Pamiętaj, że Cię kocham. – pocałowałam go namiętnie w usta i wyszłam zza kulis.
-I jak denerwuje się? – spytała Anne, gdy usiadłam obok niej.
-Tak, ale da radę. Jest świetny, jak oni wszyscy. – uśmiechnęłam się.
Czekałam w zniecierpliwieniu. Gdy wyszli na scenę to tak jakby czas się dla mnie zatrzymał, o był tam ktoś kogo kocham ponad życie i który tak bardzo je zmienił.
***
-Mówiłam Ci, ze będziesz świetny! – powiedziałam od razu, gdy tylko zobaczyliśmy się po występie.
Harry nic nie odpowiedział, tylko przytulił się do mnie i zaczął płakać. Chyba po prostu puściły mu wszystkie emocje, stres, zdenerwowanie.
-To co idziemy teraz na afterparty? – spytała Eleanor.
-Tak! – uśmiechnęliśmy się wszyscy. Otarłam Haroldowi łzy  i dałam soczystego buziaka.
-Kiedy będzie Taylor? Zależy mi na tym, aby ją poznać. Nie wiem czemu nie chciała iść z nami na kawę.. – spytałam mojego chłopaka.
-Nie mogła, bo miała próby. – odpowiedział. – Zaraz ją zobaczysz, powinna czekać… O tam jest! – wskazał palcem na szczupłą blondynkę z czerwonymi ustami. Nieśmiało podeszłam, ale starałam się uśmiechać.
-Vicky. – podałam jej rękę.
-Taylor. – odwzajemniła uśmiech. – Miło w końcu poznać dziewczynę przyjaciela. Dużo o Tobie słyszałam.
-Za to… - chciałam już coś powiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. – Ja o Tobie też.
Zapakowaliśmy się do kilku taksówek i pojechaliśmy balować.
***
Usiadłam przy stoliku, przy którym siedziała także Tay.
-Harry jest szczęśliwy z Tobą. – powiedziałam i wypiłam drinka.
-Co? – zaśmiała się. – On ma Ciebie.
-Wiem, ale gdyby mnie kiedyś zabrakło obiecaj mi, że nie zostawisz go samego. – spojrzałam w jej oczy.
-Zamierzasz odejść? – widziałam na jej twarzy przerażenie.
-Po prostu mi obiecaj. – naciskałam. Wiem, że prawie jej nie znałam, ale była osobą godną zaufania.
-Obiecuję. – odparła, a ja wstałam i powróciłam do imprezowania.

oczami Harrego

-Naprawdę musisz już jechać? – spytałem i spojrzałem głęboko w oczy mojej dziewczyny.
-Tak, ale pamiętaj, ze bez względu na wszystko kocham Cię i jesteś dla mnie najważniejszy. – pocałowała mnie w usta, tak namiętnie jak jeszcze nigdy.
-Chyba nie chcesz ze mną zerwać? – przeraziłem się.
-Nie, oczywiście, że nie głuptasku  – pstryknęła mnie w nos. – Uciekam, kocham Cię. – wyślizgnęła się z moich objęć i poszła w stronę bramki. Wytrzymam, przecież to jeszcze dziesięć dni i znowu się zobaczymy. 

2 komentarze:

  1. Kurde, przeczytałam nie w tej kolejności co trzeba, ale spoko.xd
    A tak poza tym podoba mi się rozdział.

    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń