środa, 30 maja 2012
ROZDZIAŁ 18 - VICKY, ZACZEKAJ!
tydzień później
Spakowałam już chyba wszystko. Harry nie odezwał się do mnie do tej pory ... Było mi przykro, że nie zaakceptował mojej decyzji. Ja po prostu chciałam się kształcić, rozwijać. Ponadto sam miał jechać w trzy miesięczną trasę więc tak czy siak byśmy się nie widzieli...
-Możemy już jechać na to lotnisko. - zwróciłam się do taty.
-Masz paszport, bilety? - spytał.
-Tak, chodźmy już. - powiedziałam. Nie byłam pewna czy dobrze robię. Zależało mi na Harrym, bo bardzo go kocham i nie chciałabym stracić. Teraz nie wiem na czym stoję i w ogóle nie wiem czy jesteśmy razem.
Gdy weszłam na lotnisko, był spory tłum. Dokładnie taki, jak lecieliśmy do Hiszpanii na wakacje.
-To czas się pożegnać. - zwróciłam się do brata i Taty.
-Pamiętaj uważaj na siebie i dzwoń jak najczęściej. - powiedział tata.
-No i nie zapomnij o nas. - dodał Tony.
-Nie zapomnę. Kocham Was. - ucałowałam ich i przytuliłam.
Pociągnęłam moją wielką walizkę na kółkach i poszłam w stronę odpraw.
-Vicky, zaczekaj! - usłyszałam. Nie mogłam uwierzyć, że to on.
Obróciłam się i stanęłam zamurowana. Biegł do mnie, zostawiłam walizkę i sama zaczęłam biec w jego stronę. W połowie drogi rzuciliśmy się na siebie i mocno przytuliliśmy.
-Przepraszam, że się tak długo nie odzywałem. Kocham Cię. - powiedział.
-Ja Ciebie też. - czułam jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. - Jak nie chcesz to nie pojadę. - powiedziałam cały czas przytulona do niego.
-Jedź, poczekam na Ciebie. Będę cały czas dzwonił i przyjadę do Ciebie, ale nie powiem kiedy, to będzie niespodzianka. - uśmiechnął się. Popatrzyłam na niego i pocałowałam go.
-Muszę już iść.. - posmutniałam.
-Zadzwoń od razu jak dolecisz. Pamiętaj, że kocham Cię najbardziej na świecie. - złożył pocałunek na moich ustach.
-Ja Ciebie też. - cały czas płakałam.
-Już nie rycz. - zaśmiał się. - Będę na Ciebie czekał.
-Kocham Cię. - powiedziałam.
-Wiem. Idź już, bo się spóźnisz. - uśmiechnął się.
Pocałowałam go ostatni raz i poszłam. Wróciłam się jeszcze po walizkę.
W samolocie cały czas myślałam o Harrym, o naszym związku, czy uda nam się przez te pół roku. Gdy wylądowałam, wyciągnęłam karteczkę, na której był adres hotelu, w którym będę mieszkać.
Wsiadłam w taksówkę i podałam adres taksówkarzowi. Nie umiałam perfekcyjnie włoskiego, ale miałam nadzieję, że przez najbliższy czas się nauczę. Na szczęście nie byłam tu sama. Alice przyjechała dwa dni przede mną. Ona studiuje reżyserię, więc hotelowe mieszkanie miałyśmy dzielić na spółkę.
Wysiadłam z samochodu, a przed hotelem stało mnóstwo dziewczyn.
-Przyjechała! - krzyknęła któraś w moim języku.
Nie wiedziałam o co im chodzi. Podbiegły do mnie, zaczęły prosić o zdjęcia, autografy, jedne mówiły coś do mnie po włosku, ale kompletnie ich nie rozumiałam. Było mi bardzo miło, że mnie lubią, chociaż zdarzały się hejty, nie miłe słowa. Po 15 minutach weszłam do hotelu, zameldowałam się i poszłam pod wskazany numer mieszkania.
-Na reszcie jesteś! - wydarła się Alice i rzuciła się na mnie.
-No wiem. - uśmiechnęłam się.
-Ale widzę, że coś jest nie tak. - powiedziała.
-Harry przyjechał na lotnisko i było mi ciężko się z nim rozstać. Tęsknie za nim. - odparłam.
-Mi też brakuje Zayna, ale zobaczysz będziesz miała tutaj tyle obowiązków, że szybko się pozbierasz. - poklepała mnie po ręce. -Rozpakuj się i pójdziemy zwiedzać miasto.
-Okej, muszę wykonać dwa telefony jeszcze. - zaśmiałam się.
Zadzwoniłam najpierw do taty, który jak zwykle się pytał czy jestem cała i zdrowa, czy mnie nikt nie okradł, czy trafiłam do hotelu, jak tam jest i tak dalej ...
-Muszę kończyć, bo Alice porywa mnie na miasto. - zaśmiałam się.
-Ale pamiętaj nie za długo. I nie róbcie tam głupot. - zaczął mnie przestrzegać.
-Wiem, wiem. Kocham Cię, pa. - zakończyłam ponad 20 - minutową rozmowę.
Potem wykręciłam numer do Hazzy.
-Nareszcie! - krzyknął od razu do słuchawki. - I jak tam jest? W ogóle jak Ci minął lot? - jak zwykle zadawał milion pytań na raz.
-Nie wiem, zaraz idę z Al na miasto. Lot całkiem dobrze. Przed hotelem było mnóstwo dziewczyn. Chciały moje autografy i zdjęcia ze mną. - powiedziałam.
-I co zrobiłaś? - spytał.
-No nie ze wszystkimi, ale z kilkoma zrobiłam te zdjęcia, dałam autograf i poszłam do hotelu. - odpowiedziałam.
-Widzisz jesteś niesamowita. - powiedział.
-Tak, bo mam kogoś takiego jak Ty.
-Kocham Cię. - usłyszałam w słuchawce. - Tęsknie już za Tobą.
-Wiem, ja za tobą też, ale obiecaj, że damy radę.
-To jest oczywiste, a jak wrócisz pojedziemy gdzieś razem tylko we dwoje. Zabiorę Cię gdzie będziesz chciała. - powiedział.
-Hmm, gdzie ja bym chciała pojechać? Do Paryża. Tak zawsze o tym marzyłam. - odparłam po chwili zastanowienia.
-Ja też, więc pojedziemy na dłuuugie wakacje do Paryża. - zaśmiał się. - Muszę kończyć, bo zaraz będę miał próbę. Kocham Cię i odezwę się wieczorem. - powiedział.
-Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i zakończyliśmy rozmowę.
***
Włochy były cudowne. Ferrara było cudowne. Miasto to jest chyba najpiękniejszym jakie dotąd widziałam. Czy można chcieć czegoś więcej? Hmm. Tak. Mężczyznę, z którym chce się spędzić resztę swojego życia.
sobota, 26 maja 2012
ROZDZIAŁ 17 - TE PÓŁ ROKU SZYBKO ZLECI.
początek listopada
Studia na prawdę są interesujące. Jeszcze dostałam propozycję wyjechania na stypendium do Włoch na całe pół roku! Ledwo zaczęłam, a tu już taki sukces. Pochwaliłam się Tacie i Tony'mu - byli ze mnie dumni. Musiałam jeszcze uzgodnić to z Harrym. Każdą decyzję podejmowaliśmy razem. Zadzwoniłam do niego.
-Możemy się dziś spotkać? - spytałam na wstępie.
-Jasne, u mnie czy u Ciebie? - odparł.
-Wolałabym może jakąś obiadokolację na mieście. - zaśmiałam się do telefonu.
-To o 17 w Nandos? - zaproponował.
-Okej, będę.
-Nie przyjechać po Ciebie? - spytałam.
-Nie. Dojadę sama, mam przecież samochód. Kocham Cię. - powiedziałam i się rozłączyłam.
***
-Przepraszam, korki były. - przywitałam się z Harrym.
-Nic nie szkodzi. - powiedział i uśmiechnął się.
-To co jemy? Ja chcę frytki i cole. - powiedziałam. - A Ty? - spytałam.
-Wezmę to samo. To idę zamówić. - odparł i pokierował się w stronę kas.
Zajęło mu to jakieś 15 minut. Gdy wrócił z naszym posiłkiem oboje zaczęliśmy jeść i rozmawiać o tym co nam się dzisiaj przydarzyło.
-Muszę Ci się pochwalić. - powiedziałam z entuzjazmem.
-Co? - zrobił ciekawską minę.
-Jadę na stypendium do Włoch! - krzyknęłam uradowana.
-To cudownie! - cieszył się razem ze mną.
-Nie masz nic przeciwko temu? Bo jeżeli nie chcesz nie pojadę, każdą decyzję podejmujemy razem. - zaczęłam się wahać.
-Przestań! Oczywiście, że masz jechać. - pocałował mnie w usta.
-Te pół roku szybko zleci. - powiedziałam.
-Ile ?! - krzyknął.
-No jadę na pół roku ... - patrzyłam w ziemię.
-Przecież to jest kupa czasu. - słyszałam, że jego głos się załamuje. - Jak Ty to sobie wyobrażasz? - spytał.
-Normalnie. Poczekasz na mnie. Ja na Ciebie zawsze czekałam jak byłeś w trasie. - spojrzałam w jego zielone oczy.
-Ale to nie było aż tak długo ... - powiedział.
-Damy radę. - złapałam go za rękę.
-Boję się tej rozłąki. - wyszeptał. - Kiedy jedziesz?
-W przyszłym tygodniu ... - zrobiło mi się przykro.
-Aha. - powiedział i wstał.
-Harry co Ty robisz? - również wstałam. Wyszedł z Nandos, ja razem za nim. Był zły, wręcz wściekły.
-Harry! - krzyknęłam. - Co się dzieje?
-Nie dam rady bez Ciebie aż 6 miesięcy. Dlaczego to aż na tak długo?
-Dasz. Szybko zleci. - starałam się go pocieszyć.
-Cofam swoje pozwolenie. Nie możesz jechać. - wypalił nagle.
-Co? - popatrzyłam na niego jak na nienormalnego.
-Sama mówiłaś, że nie pojedziesz jak się nie zgodzę, więc się nie zgadzam. - powiedział z triumfem.
-Jesteś egoistą. Nie chcesz mojego szczęścia. Nie chcesz, abym się rozwijała, nie chcesz tego, abym była kimś. Dla Ciebie liczy się czubek własnego nosa. I wiesz co Ci powiem? Polecę tam i jeżeli będę mogła zostanę tam dłużej. Żegnam - powiedziałam wkurzona. To było najpodlejsze co mogłam od niego usłyszeć. W ogóle jak on mógł?! Świnia z niego. Przyjechałam do domu wkurzona. Poszłam do swojego pokoju i zastanawiałam się jak to będzie. Przecież to nic złego. A po za tym może do mnie przylecieć. Więc ja nie wiem o co mu chodzi. Zaczęłam przypominać sobie nasze chwile razem. Nasze pierwsze spotkanie, nasza pierwsza randka. Wydaje się, że to było tak nie dawno, a to w sumie ponad rok. Spojrzałam na swój telefon. Nie zadzwonił. Czyżby też był na mnie zły? Ale czy on ma powód?
------------------------
Żeby nie było. NIE WIEM KIEDY BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!! Mam teraz dużo nauki, więc prawdopodobnie pojawi się on jakoś 1 czerwca, może wcześniej, ale niczego nie obiecuję. Nie gniewajcie się na mnie.
P.S. ZOSTAWIAJCIE PO SOBIE KOMENTARZ !!!
kissonme
xx
piątek, 25 maja 2012
NOWY BLOG
ZAPRASZAM WAS NA MOJEGO NOWEGO BLOGA. BĘDĄ TU WSZYSTKIE IMAGINY, JAKIE UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ Z MATTIE !!!
kissonme
xx
sobota, 19 maja 2012
ROZDZIAŁ 16 - A KTO MÓWI?
dwa tygodnie później
Z Hiszpanii wróciliśmy cali i zdrowi. Muszę przyznać, że te dwa tygodnie tam były cudowne.
Teraz pakuję walizki po raz kolejny, bo jedziemy z Alice na Wyspę Man. Jedziemy niestety autobusem, ale cóż, może być fajnie. Wycieczka była organizowana z naszej uczelni. Choć były wakacje, nasza szkoła nadal działała. Zbiórkę mieliśmy o 4 rano. Oczywiście Harry uparł się, że mnie odwiezie.
-Będę tęsknił za Tobą. Na prawdę musisz tam jechać? - spojrzał na mnie, gdy staliśmy już przed autokarem.
-To tylko 5 dni. Wytrzymasz. - pocałowałam go. - Dobra idę. Kocham Cię. - przytuliłam się do niego mocno, a on mnie nie chciał w ogóle puścić. -Harry, muszę już iść.
-Nie idź. - powiedział.
-Nie zachowuj się jak małe dziecko. - zaśmiałam się. - Za 5 dni znowu się zobaczymy. - pocałowałam go w policzek.
-To wtedy nie wypuszczę Cię już do końca wakacji. - powiedział.
-Jedziesz za dwa tygodnie w trasę, więc tak czy siak się rozstaniemy. - odparłam.
-No właśnie. I właśnie dlatego powinnaś zostać.
-Dlaczego mam rezygnować ze swoich przyjemności? Ja Ci nie każę zostawać na moje widzi misie. Więc puść mnie już, bo jedziemy. - powiedziałam trochę zdenerwowana.
-Kocham Cię i dzwoń, albo nie ja będę, ale miej ten telefon przy sobie. - pocałował mnie w czoło.
-Obiecuję. Do zobaczenia. - puścił mnie, a ja pokierowałam się w stronę autobusu. Alice już siedziała na miejscu.
-Boże co tak długo? - spytała.
-A Harry nie mógł się ze mną rozstać. - zaśmiałam się.
-Ten to ma problemy. Dlatego my z Zaynem pożegnaliśmy się wczoraj. - puściła mi oko.
-Harold się uparł, że mnie odwiezie. Wiesz jaki on jest .. - pokręciłam głową.
-Wiem, wiem. Ale kocha Cię jak wariat. - wybuchnęła śmiechem.
-Ja jego też. Chyba jeszcze nigdy tak nie zbzikowałam. - zawtórowałam jej.
Gadałyśmy jeszcze przez chwilę. Potem stwierdziłyśmy, że się położymy, bo jesteśmy zmęczone. Położyłam sobie poduszkę na ręce Alice i w mgnieniu oka zasnęłam. Obudził mnie telefon. Byłam tak zaspana, że nawet nie wiedziałam kto dzwoni.
-Słucham? - spytałam nie przytomnie.
-I jak tam podróż? - spytał jakiś męski zdenerwowany głos.
-A kto mówi? - nie odpowiedziałam.
-Vicky to ja Harry. - zaśmiał się. Wiedział jaka jestem, gdy śpię.
Wyprostowałam się na siedzeniu i chwilę milczałam.
-Vicki jesteś tam? - spytał.
-Jestem. Boże przepraszam. Spałam. Podróż jak podróż. Nic szczególnego, ale chcę być już na miejscu. - powiedziałam i się przeciągnęłam. Al nadal spała.
-Pamiętaj, że Cię kocham, jak będziesz na miejscu zadzwoń. - zaczął mi matkować.
-No pamiętam. Ja Ciebie też. Pa. - rozłączyłam się. Wiedziałam, że jak nie zakończę tej rozmowy teraz, to będę z nim gadała przez najbliższe dwie godziny, na co nie miałam ochoty, bo Harry tylko panikował i zamartwiał się o mnie.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, zameldowałyśmy się w hotelu i poszłyśmy do swojego pokoju. Był skromny. Piętrowe łóżko, wielka szafa i łazienka. Położyłyśmy nasze walizki na ziemi.
-Śpię na górze! - wydarłam się.
-Śpimy razem. - dodała Alice.
-Chcesz się tam gnieździć? - popatrzyłam na nią.
-Tak.
-No dobra. Mam nadzieję, że się nie zawali. - zaśmiałam się.
-Wszystko będzie dobrze. Dawaj rozpakowujemy się i idziemy zobaczyć jak tam w okolicy jest. - powiedziała przyjaciółka i zabrałyśmy się do roboty. Około 14 poszłyśmy na miasto. Dziś był luźny dzień, więc opiekunowie nie mieli nic przeciwko. Snułyśmy się po sklepach, co chwile widząc coś godnego naszej uwagi. Kupiłyśmy sobie dwie bluzki. Były cudowne. Do hotelu zaczęłyśmy wracać po 18. Gdy dotarłyśmy przed budynek było tam spora grupa dziewczyn. Krzyczały cały czas, a my nie wiedziałyśmy o co chodzi. Zaczęłyśmy przeciskać się do wejścia, bo chciałyśmy iść do swojego pokoju.
-No gdzie wy byłyście?! - usłyszałyśmy głos Harrego i Zayna.
Nasze oczy były wielkości orbit.
-Na zakupach, ale co WY tu robicie? - krzyknęłam.
-Nie mogliśmy bez was wytrzymać i przyjechaliśmy. I tak nie mamy nic do roboty więc ... - powiedział Harry. Zayn z Al poszli już uradowani gdzieś na spacer. Ładnie razem wyglądali.
-W tej chwili chodź do pokoju. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Pokierowałam się w stronę windy. Nacisnęłam przycisk i byliśmy już na 3 piętrze. Poszliśmy do pokoju 301, który dzieliłam z Alice.
-Jesteś nienormalny. Nie widzieliśmy się po 3 tygodnie, miesiąc a Ty teraz 5 dni nie możesz wytrzymać? Co będzie jak pojedziesz za dwa tygodnie w swoją 3- miesięczną trasę?! - krzyknęłam.
-Przyjechałem, bo myślałem, że się ucieszysz to po pierwsze. Po drugie, tęskniłem za Tobą cholernie, a że nie było daleko to oboje z Zaynem postanowiliśmy dotrzymać wam towarzystwa, ale widzę, że to był zły pomysł więc już znikam. - dokończył i posmutniał. Zaczął kierować się w stronę drzwi. Złapałam go szybko za rękę.
-Przepraszam. Cieszę się, że tu jesteś. Na prawdę. - podeszłam do niego bliżej i złożyłam pocałunek na jego ustach. - Też już się za Tobą stęskniłam. - zaśmiałam się. Harry wziął mnie na ręce i położył na niższym łóżku. Był na mnie i chciał się podnieść, ale uderzył się w głowę. Ja wybuchłam śmiechem.
-Idziemy do naszego pokoju. Im ten możemy zostawić, ja nie będę się męczył na tym łóżku. - powiedział stanowczo Harold.
-Jak chcesz. - pocałowałam miejsce, które tarł Hazza. Widać, że go bolało.
Zeszliśmy do recepcji. Jakie były nasze miny, gdy Pani powiedziała, że nie ma wolnych pokoi.
-No to idziemy do innego hotelu. - powiedział.
-Ale ja nie mogę. Jestem tu ze szkołą. Musimy się gnieździć w naszym pokoju. - odparłam.
-Jak my tam będziemy spać? - spytał.
-No my na górze, a oni na dole. - powiedziałam.
Poszliśmy do pokoju, zakochańce już były, a Alice się pakowała.
-Gdzie Ty idziesz? - spojrzałam na nią.
-No wynajmiemy z Zaynem inny pokój.
-Nie zapędzajcie się tak. Nie ma wolnych, więc zostajemy tu. My śpimy na górze. - powiedziałam.
-No nie! -krzyknęli oboje. - To nie fair. Czemu wy macie najlepiej? - spytał Malik.
-Ja też chcę spać na górze. - zrobiła swoją zdenerwowaną minę Alice.
-Jedną noc my, drugą wy. Są cztery noce, więc będzie dwa na dwa. My dziś i pojutrze, a wy jutro i w ostatnią noc.
-No może być. - powiedzieli.
-Też się cieszę, że się dogadaliśmy. - wybuchnęłam śmiechem, a oni mi tylko zawtórowali.
---------------------------------
Wiem, wiem, wiem, że zaniedbałam, ale na prawdę nie miałam czasu. Dziś wróciłam dopiero z wycieczki. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba, zostawcie po sobie jakiś ślad (czyt. komentarz).
kissonme
xx
czwartek, 10 maja 2012
ROZDZIAŁ 15 - POBIERZMY SIĘ.
Obudziłam się z mocnym kacem. Obok mnie spał Harry. Pamiętałam wszystko i szczerze mówiąc bardzo się z tego cieszyłam. Nagle poczułam pocałunek na mojej szyi. Najpierw jeden, potem drugi, trzeci ...
-Kocham Cię. - powiedział zachrypniętym głosem Harry.
-Ja Ciebie też. - głaskałam go delikatnie po ręce.
-Która godzina? - spytał.
-Nie wiem. Zaraz zobaczę. - sięgnęłam po telefon z szafki nocnej. - Już po 11. Wstawajmy, nie możemy marnować dnia.
-Chciałbym spędzić dziś cały dzień z Tobą. Zostawmy my ich i chodźmy gdzieś. Proszę.
-Dobra, napiszę im smsa, żeby na nas nie czekali. - pocałowałam go w czoło.
-Chcę jeszcze w usta. - powiedział dalej z zamkniętymi oczami.
-Później dostaniesz. Wstawaj Styles. - zaśmiałam się i wstałam z łóżka. Okryłam się narzutą z łóżka i zaczęłam sprzątać nasze ciuchy z podłogi.
-Nie musisz się zakrywać. Masz cudowne ciało. - powiedział Hazza.
-Cicho bądź, idziemy się kąpać.
-Razem?
-No jak nie chcesz to możesz leżeć w łóżku. - popatrzyłam na niego.
-Nie, idziemy chodź! - pociągnął mnie za rękę.
W łazience powtórzyło się to co wieczorem. Było mi z nim jak zwykle cudownie. Gdy wyszliśmy spod prysznica i owinęliśmy się ręcznikami. Poszłam do pokoju szukać suszarki.
-Harry nie widziałeś jej ?! - krzyknęłam.
-Przecież położyłaś ją tutaj. - powiedział i podał mi rzecz.
-Gapa ze mnie. - zaśmiałam się.
Wysuszyłam włosy, związałam je w wysoki kucyk. Zrobiłam lekki makijaż. Poszłam do pokoju, aby się w coś ubrać. Założyłam strój kąpielowy, krótkie spodenki i bluzkę.
-Jesteś gotowy? - spytałam Harrego.
-Jeszcze nie. Daj mi 15 minut. - powiedział.
Z nudów zaczęłam sprzątać w naszym pokoju. Było tam pełno ciuchów moich jak i zarówno Harrego, mimo że byliśmy tam jedną dobę. Po jakimś czasie, Harry oznajmił, że możemy iść.
-A gdzie idziemy? - spytałam.
-Nie wiem, pójdziemy na miasto, a potem na plażę, co Ty na to?
-No okej. - przytaknęłam.
Zamknęliśmy pokoju i poszliśmy. Hiszpania była cudowna. Chodziliśmy jej uliczkami, ale nie odbyło się bez fanów. Było mi na prawdę miło, że chcieli również ze mną zdjęcie, ale byłam na wakacjach i chciałam być chociaż na chwilę sam na sam z Harrym.
-Chcę już iść na plażę. - powiedziałam.
-Dobrze. - powiedział i pocałował mnie w policzek. Szliśmy trzymając się za ręce. Nagle zadzwonił mi telefon. Dzwoniła Alice.
-No co jest? - spytałam przyjaźnie.
-Gdzie jesteście?
-Idziemy właśnie na plażę. A Wy?
-My właśnie tu jesteśmy. Idźcie w stronę mostku. Jesteśmy niedaleko.
-Dobra, mam nadzieję, że Was znajdziemy. - zaśmiałam się.
-Czekamy.
-Kto to? - spytał Harry.
-Alice. Idziemy do nich.
-Mieliśmy ten dzień spędzić razem. - posmutniał.
-Przyjechaliśmy z nimi, to nie ładnie się tak izolować. Pamiętaj za to, że noce są tylko dla nas. - powiedziałam nieco ciszej.
-Przekonałaś mnie. - zaśmiał się i wziął mnie na ręce.
-Co Ty robisz? - zaśmiałam się.
-Biegnę z moją ukochaną.
-Wariat! - krzyknęłam i zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać. - Postaw mnie, bo nie dojdziemy żywi.
-Dojdziemy, nie marudź. - powiedział i stanął na chwilę. - Kocham Cię. - pocałował mnie czule.
-Ja Ciebie też. - powiedziałam.
-Pobierzmy się. - wypalił nagle.
-Oszalałeś?! - krzyknęłam.
-A dlaczego by nie? Przecież się kochamy.
-Ale jeszcze nie teraz.
-Kiedy? - spytał.
-Harry czy Ty mówisz poważnie?
-Tak.
-To może za kilka lat. Kocham Cię i to na prawdę nie jest nam potrzebne teraz.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
-A kochasz mnie? - spytał.
-Najbardziej na świecie, a Ty mnie?
-Bardziej niż Ty mnie. - zaśmiał się.
-Nie prawda. Ja ciebie bardziej. - Harry zaczął iść.
-Nie kłóć się ze mną. - powiedział.
-Oj dobra. - zrezygnowałam.
Byliśmy już na plaży, a Hazza cały czas trzymał mnie na rękach. Nagle zaczął biec do wody.
-Harry nie! Nie zrobisz mi tego.
-Nie bój się! - powiedział.
-Nie boję się, ale nie chcę, być mokra.
-Wyschniesz. - nagle poczułam, że zanurzamy się w wodzie.
-Nienawidzę Cię. - powiedziałam, gdy się wynurzyliśmy.
-Wiem, że mnie kochasz.
-Nie bądź taki pewny siebie Styles. - poczochrałam jego mokre włosy. - Chodź idziemy do nich, ale nie noś mnie już na rękach, proszę. - zaśmiałam się.
-Dobrze, kochanie. - pocałował mnie, a ja odwzajemniłam pocałunek.
niedziela, 6 maja 2012
ROZDZIAŁ 14 - GDYBYŚ ZE MNĄ NIE ZERWAŁA WSZYSTKO BYŁOBY W PORZĄDKU!
2 tygodnie później
Właśnie wróciłam z Alice z zakończenia roku szkolnego. To właśnie dziś miały zacząć się oficjalnie wakacje. Wieczorem wyjeżdżamy z chłopakami na tydzień do Hiszpanii.
-Tylko pamiętaj, żebyś tam uważała na siebie. - przestrzegał mnie Tata.
-Tak wiem i będę dzwonić w każdej wolnej chwili, ale nie zapominaj, że jestem już dorosła.
-Okej, okej. - powiedział staruszek. - To co jedziemy już?
-Tak! - krzyknęliśmy chórem. Mój brat jechał razem z nami.
W samochodzie razem z Al robiłyśmy sobie zdjęcia. Tony się do Nas dołączył, ale potem skomentował, że jesteśmy nienormalne.
-Proszę Cię, Ty niby jesteś normalny? - zwróciłam się do niego.
-No tak. - zaśmiał się.
Po półgodzinie byliśmy na miejscu. Wyciągnęłam swoją walizkę i ruszyłam w stronę wejścia. Oczywiście jeszcze wysłuchałam 545548478 razy przestróg mojego ojca, ale gdy wreszcie mnie puścił mogłam spokojnie iść na odprawę. Chłopacy już czekali na nas, pomachaliśmy im i wolnym krokiem dołączyliśmy do nich. Harry o dziwo był bardzo wesoły, nie wiem dlaczego. Wsiedliśmy do samolotu i wygodnie rozsiedliśmy się na naszych miejscach. Jak zwykle ludzie się na nas dziwnie patrzyli, potem robili nam zdjęcia, a jeszcze później pytali o głupoty. Mi nie dawali spokoju na temat mojego związku z Harrym.
-Wrócicie do siebie? - spytał jakiś facet w okularach.
-A co Ciebie to obchodzi? - warknęłam. - Zajmij się swoimi sprawami, a nie czyimiś się interesujesz. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę okna.
-Nie denerwuj się. - usłyszałam za sobą głos Harrego, a jego dłoń delikatnie ocierała się o moją.
-Zostaw mnie, to wszystko przez Ciebie. - powiedziałam nawet na niego nie patrząc.
On wrócił na swoje miejsce, a ja modliłam się, żebyśmy już dolecieli na miejsce.
Gdy wylądowaliśmy zabraliśmy się trzema taksówkami do hotelu. Na miejscu czekaliśmy na karty do naszych pokoi. Liam był z Niallem, Zayn z Alice, Louis z moim bratem, a ja niby miałam być z Harrym.
-Ale jak to nie ma pani żadnego innego pokoju?! - zaczęłam się drzeć.
-Zrobiliście państwo rezerwacje na cztery, w tej chwili nie ma żadnego wolnego pokoju.
-Świetnie. - kopnęłam w walizkę. - Czyli jest zmiana. Louis jesteś z Harrym, ja jestem z Tonym.
-Nawet mi się nie śni. Nie będę spał z Tobą na jednym łóżku. - powiedział mój brat.
-Jak to na jednym?
-Jak robiliśmy rezerwację wzięliśmy dwa pokoje małżeńskie ... - powiedział Harry, a ja jakbym mogła to zabiła bym go wzrokiem. - Nie patrz się tak na mnie, nie moja wina, że już ze sobą nie jesteśmy.
-Słucham?! Nie Twoja?! Proszę Cię, nie rób z siebie większego idioty niż jesteś. - powiedziałam.
-Gdybyś ze mną nie zerwała wszystko byłoby w porządku! - wydarł się.
-Trzeba było myśleć nad swoim zachowaniem, a nie. - mój ton też do cichych nie należał.
-Vicky uspokój się. Możecie dokończyć waszą kłótnie w pokoju, nie tutaj. Cały Hotel się na was patrzy. - powiedział Louis.
-Dobra idziemy. Masz tę kartę? - spytałam Harrego.
-Tak, chodź. - powiedział i weszliśmy do windy.
Weszliśmy do naszego pokoju i dech zapierał w piersiach. Było tam wielkie łóżko, telewizor, łazienka z jacuzzi oraz wielki taras.
-Ładnie tu. - skomentowałam łagodnie.
-No. Sam wybierałem. - powiedział.
-Gust to Ty masz. - przyznałam.
-Długo jeszcze nie będziemy ze sobą? - spytał.
-Daj mi spokój. - urwałam. - Idę się rozpakować i wychodzę. - odparłam. Wykręciłam numer do Al z pytaniem co robimy.
-Idziemy na imprezę. Już 19, więc za godzinę widzimy się na dole. - odparła przyjaciółka.
-Dobra, zdążę. - powiedziałam. -Harry idziemy na imprezę. - zwróciłam się do byłego chłopaka.
-Razem? - jego oczy się zaświeciły.
-Mam na myśli, że wszyscy idziemy. - poprawiłam swoją wypowiedź.
-Aha.
-Idę się wykapać. - powiedziałam i zamknęłam drzwi na klucz.
Gdy skończyłam się malować, wyszłam w szlafroku do pokoju, oznajmiając, że łazienka jest wolna. Wyciągnęłam z walizki małą czarną i czarne, wysokie szpilki. Popatrzyłam w lustro i wyglądałam normalnie, niczym się nie wyróżniłam. - To dobrze - pomyślałam.
-Ładnie wyglądasz. W tej sukience byłaś jak zawaliłem na tym koncercie, a potem podniosłaś mnie na duchu.
-Pamiętam, ale nie czas na sentymenty. - powiedziałam obojętnie. - Gotowy?
-Tak, możemy iść. - posmutniał. Wyszliśmy z pokoju, zjechaliśmy na dół, a tam na nas wszyscy czekali.
-Dłużej się nie dało? - spytali.
-Sorry. - powiedziałam i wyszliśmy w kierunku jakieś dyskoteki.
Wstąpiliśmy do pierwszego, lepszego klubu. Był całkiem fajny. Poszliśmy do baru po drinki. Do Harrego oczywiście kleiły się jakieś laski. Wiedział, że boli mnie to, że z nimi flirtuje, więc robił to bardziej. Ja natomiast spławiałam wszystkich, którzy się do mnie dosiadali i piłam drink, za drinkiem. Gdy byłam już nieźle wstawiona, podeszłam do Harrego, odepchnęłam do niego jakaś utlenianą blondynkę i wepchnęłam mu swój język do jego buzi. Całowaliśmy się tak namiętnie, jakbyśmy nigdy tego nie robili.
-Wracamy do hotelu. - powiedziałam nie odrywając się od niego.
-Jasne. - zaśmiał się.
Harry wziął mnie na ręce i biegł jak najszybciej do naszego pokoju.
Gdy weszliśmy, ledwo zamykając drzwi rzuciliśmy się na siebie. Zaczęłam zdzierać ubranie z Harrego. On jednym zwinnym ruchem pozbawił mnie sukienki. Oboje zostaliśmy w bieliźnie. Popchnęłam go na łóżko i usiadłam na niego okrakiem. Całowałam go, jedną ręką błądząc po jego lokach, a druga zjeżdżała coraz niżej i niżej. Włożyłam mu rękę w bokserki, a on cicho jęknął. Zaczęłam masować jego przyrodzenie. Potem ustami, całowałam jego klatkę piersiową, a zębami zsunęłam mu jego bokserki. Zaczęłam mu robić dobrze. Słyszałam jak jęczał coraz głośniej, gdy doszedł, jego wielka sperma wytrysła, ale zdążyłam się odsunąć, bo było to dla mnie dość ohydne. Harry przewrócił mnie jednym, zwinnym ruchem na plecy i to on teraz dominował. Obdarowywał moje ciało pocałunkami, a mi było z nim dobrze, jak jeszcze nigdy dotąd. Szybko uwinął się z moim stanikiem i zaczął pieścić moje piersi, a mi powoli twardniały sutki. Potem zjechał niżej. Zaczął całować moje uda, aż w końcu doszedł do pochwy. Ściągnął moje koronkowe stringi, a jego język był niewiarygodnie dobry. Myślałam, że zaraz wybuchnę, tak było mi cholernie dobrze. Nagle włożył mi bez ostrzeżenia dwa palce i poruszył niby bardzo energicznie. Zwijałam się niczym kotka. Gdy skończył chciał we mnie wejść, ale nagle otrzeźwiałam.
-Masz prezerwatywę? - spytałam.
-Już, czekaj. - zszedł z łóżka, a ja czekałam na niego cierpliwie. Gdy wrócił nic nam nie stało na przeszkodzie. Oplotłam nogami jego biodra, a on posuwał mnie szybko i energicznie. Oboje jęczeliśmy głośno, a nasze oddechy były szybkie i nie równe. Po dwóch godzinach opadliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi na łóżku.
-To była najlepsza noc w moim życiu. - powiedziałam.
-Moja też. Dziękuję. - pocałował mnie w usta. - Wybaczysz mi? - spytał.
-Ale obiecasz, że już się tak nigdy nie zachowasz? - popatrzyłam na niego badawczym wzrokiem.
-Obiecuję.
-No dobra, a teraz mnie pocałuj. - zaśmiałam się, a on wbił się w moje usta. Nawet nie wiem kiedy oboje zasnęliśmy ...
---------------------------
Wiem, wiem, wiem. Miałam już nie dodawać, ale nie chce mi się uczyć. Więc macie taki tam z wątkiem +18. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nie zapominajcie o moich dwóch pozostałych blogach.
xx
sobota, 5 maja 2012
ROZDZIAŁ 13 - NIC. PO PROSTU ODCHODZĘ.
3 miesiące później
Już po maturze. Dziękowałam Bogu, że już po. Harry był ostatnimi czasy dziwny, wręcz oschły wobec mnie. Miałam już teraz wolne od szkoły, więc częściej bywałam w domu chłopaków. Dziś mieli wolne. Chciałam ten dzień spędzić z Hazzą sam na sam. Gdy weszłam do ich mieszkania, wszyscy siedzieli na kanapie i oglądali jakiś serial w telewizji. Podeszłam do Harolda i dałam mu buziaka w policzek. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
-Może gdzieś pójdziemy? - nie dawałam za wygraną.
-Tak i rzucą się na nas moje fanki. Gratulację za rozum. - powiedział kpiąco.
Nic się nie odezwałam tylko poszłam na górę po moje rzeczy, które zostały, gdy u niego nocowałam i szczoteczkę do zębów. Wzięłam jakąś reklamówkę i zaczęłam się pakować.
Gdy skończyłam, zeszłam na dół i zaczęłam się ubierać.
-Co robisz? - spytał jaśnie książę.
-Nic. Po prostu odchodzę. - powiedziałam nawet na niego nie patrząc i wyszłam z domu. Czułam się jak nic nie warta szmata. Potraktował mnie podle, a poniżanie mnie przy przyjaciołach to było zagranie poniżej pasa. Wróciłam do swojego domu i byłam wściekła.
-Co się stało? - spytał Tony.
-Daj mi spokój. - odpowiedziałam i sięgnęłam po wielki kubeł lodów i poszłam do siebie na górę. Zamknęłam się na klucz i oglądałam wszystkie wspólne zdjęcia z Harrym. Mieliśmy ich mnóstwo. Szkoda, że mówię to w czasie przeszłym. Do domu przyszła Alice. Pukała do moich drzwi, lecz nie odezwałam się ani słowem.
-Otwórz. Porozmawiajmy. - nalegała.
-Daj mi spokój. - mówiłam całkiem spokojnie.
-To coś z Harrym?
-Już nic mnie z tym człowiekiem nie łączy. - powiedziałam wrednie.
-Zerwaliście?
-Nie, to ja zerwałam. - powiedziałam.
Przykryłam się kołdrą i próbowałam zasnąć. Al dała sobie spokój i poszła. Patrzyłam w okno i zastanawiałam się co dalej ... Po kilku godzinach zdałam sobie sprawę, że nie mogę tak bezczynnie siedzieć i marnować czas na użalanie się nad sobą. On pewnie teraz świetnie się bawi. Wstałam z łóżka i ogarnęłam się. Miałam zamiar iść do MilkShake City na nocną zmianę. Przynajmniej nie będę tak dużo myślała. Pojechałam do pracy mojego Taty. Weszłam z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie zszedł mi nawet, gdy zobaczyłam Harrego. Był z chłopakami i zawzięcie rozmawiał o czymś z moim Tatą. Humor go nie opuszczał.
-Cześć Tato, cześć chłopaki.
-Vicky co Ty tu robisz? - spytał tata.
-Przyszłam Ci pomóc. Chcę dziś zostać na nocną zmianę. - uśmiechnęłam się.
-A czemuż to taka nagła zmiana? - mój tato się zdziwił.
-Po prostu. To mogę zostać czy nie?
-Pewnie. - uśmiechnął się.
-Nie przywitasz się ze mną? - spytał Hazza.
-A czy my się znamy? - zmierzyłam go wzrokiem i poszłam na zaplecze się przebrać. Gdy wróciłam Hazza tłumaczył mojemu tacie, że to tylko chwilowy kryzys między nami.
-Nie Harry. To nie żaden kryzys, to koniec. - powiedziałam stanowczo i dobitnie. - Potrafiłeś mnie poniżyć przy wszystkich, miałeś mnie za nic. Teraz ty dla mnie nic nie znaczy i mam nadzieję, że zrozumiałeś. - powiedziałam i zaczęłam myc blat. - Chcecie coś chłopaki? - uśmiechnęłam się do nich przyjaźnie.
-5 razy shake's One Direction. - powiedzieli.
-Yhym.
Zrobiłam to, o co poprosili. Nie protestowałam nawet gdy dla Harrego musiałam zrobić.
Mimo, że była noc, miałam strasznie dużo klientów. Do samego rana siedział mój były chłopak, który non stop zamawiał shake'i i cały czas siedział przy mnie. Wreszcie o 7 rano przyszedł mój zmiennik Garry.
-Wszystko podliczyłam, dałam do schowka i powinno być okej. - zwróciłam się do niego.
-Okej, dzięki. A on czemu tutaj śpi? - wskazał rękę na Hazzę.
-Nie wiem, nie znam go. - wzruszyłam ramionami.
-Znasz mnie. Chodź odprowadzę Cię do domu.
-Daj mi spokój! Sam zakończyłeś ten związek, więc odczep się ode mnie.
-Nie prawda! To Ty powiedziałaś, że odchodzisz.
-Ale nie zrobiłabym tego, gdybyś zachowywał się normalnie! - krzyknęłam. Doszło między nami do ostrej wymiany zdań.
-Nawet nie dałaś mi się wytłumaczyć!
-I nie dam. Mam Cię dość i tyle. - powiedziałam i wyszłam z lokalu.
-Poczekaj! - krzyczał, a ja nie zwracałam na niego uwagi. Nagle szarpnął mnie za rękę i przyciągnął do siebie. - To wszystko było spowodowane stresem. Na prawdę Cię przepraszam.
-Znosiłam wszystko, bo ja Cię na prawdę kocham, ale mam już dość. Stres nie jest usprawiedliwieniem. Nigdy się tak wobec Ciebie nie zachowałam Harry. Jeżeli Ty mnie nie szanujesz to jest bez sensu. A z resztą .. To koniec i proszę Cię nie wracajmy już nigdy do tego.
-Na pewno tego chcesz? - spytał jeszcze ze smutnymi oczyma.
Nic nie odpowiedziałam tylko odeszłam. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale w tym momencie czułam, że to jest najlepsze co mogę zrobić.
Może właśnie straciłam miłość mojego życia? Cóż .... Najwyżej będę żyła w pojedynkę ...
-----------------------------
ZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA
ORAZ NA MOJEGO
kissonme
xx
środa, 2 maja 2012
ROZDZIAŁ 12 - BO WIESZ ... JA JESTEM HARRY STYLES.
-Cześć tato. - zeszłam na dół, obudzona jakimiś krzykami.
-Musisz mi pomóc. - powiedział bezradnie. - Ciocia Amy przyniosła małą i poprosiła żebyśmy się zaopiekowali Catherine. Ja muszę iść do pracy, a wiesz, że Tony nie ma pojęcia jak opiekować się dziećmi.
-Właściwie umówiłam się z Harrym, ale mogę się nią zając. Jest cudowna. - wystawiłam ręce do małej, która zaczęła chwiejnie iść w moją stronę.
-Tutaj masz wszystko dla niej. Jakieś kaszki też są. Na pewno sobie poradzisz. - powiedział mój Tato.
Wzięłam Cat do siebie, do pokoju. Byłam jeszcze w piżamie i musiałam się jakoś ogarnąć. Harry miał przyjechać w południe. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 9. Tylko jak tu zając się sobą i jednocześnie rocznym dzieckiem !?
-Tooony ! - krzyknęłam. - Chodź tu na chwilę. Błagam!
Brat przyszedł w mgnieniu oka i nawet nic nie mówiąc, ja zabrałam głos:
-Przypilnuj małej na dosłownie pól godziny. Ja tylko się ubiorę, pomaluje i ogarnę pokój.
-Eh no dobra, ale tylko pół godziny.
-Dzięki. - posłałam mu uśmiech i zabrałam się za siebie. Włosy związałam w wysokiego koka, umyłam zęby, przejechałam lekko tuszem po rzęsach i ubrałam w jakiś dres i luźną bluzkę. Weszłam do swojego pokoju, zaczęłam ścielić moje wielkie łóżko, potem ogarnęłam biurko i rzeczy na podłodze. No było w miarę czysto. Poszłam do pokoju mojego brata, aby wziąć małą Cat.
-Dzięki. - powiedziałam i wzięłam dziewczynkę na ręce. - Chodź pójdziemy teraz na dół i zrobimy Ci coś do jedzenia, wyglądasz na głodną.
Trzymając małą, zaczęłam zaglądać do wielkiej torby, którą przyniosła ciocia Amy. Było w niej kilka ubranek, pieluszek, butelki, smoczki i kaszka. Przeczytałam instrukcję jak to zrobić i po chwili sprawdzałam czy nie zrobiłam przypadkiem za gorącego tego mleka. Było w sam raz. Włożyłam je do ust maleństwa. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczyma - były zupełnie takie, jak Harrego. Była taka mała i niewinna. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam z Cat je otworzyć.
-O hej. - powiedział mój chłopak.
-Wejdź, jest zimno, nie chcę żeby mała była chora. - powiedziałam i zaprosiłam go do środka. -Miałeś byc w południe.
-No, ale przyjechałem wcześniej, bo się za Tobą stęskniłem.
-Chyba z naszych planów nici, bo ciocia podrzuciła mi dziś Catherine.
-Nie przesadzaj. Fajnie będzie, spędzimy ten dzień we trójkę. - napalił się Harry.
-Na prawdę chcesz marnować dzień w naszym towarzystwie? - spytałam.
-Żartujesz? Nie ma nic lepszego niż spędzanie go z Tobą i z tą małą. Już ją kocham. - zaczął uśmiechać się do niej Harold, ona to odwzajemniłam.
-Nawet roczne dziecko nie potrafi Ci się oprzeć. - zaśmiałam się.
-Bo wiesz ... Ja jestem Harry Styles. - zarzucił swoimi bujnymi lokami, a ja zaśmiałam się.
Gdy dziewczynka opróżniła butelkę, poszliśmy do salonu, wyciągnęliśmy jakieś zabawki, które były jeszcze moje i Tonyego oraz te które przyniosła ciocia. Straciliśmy rachubę czasu. Oboje z Haroldem poczuliśmy się jak małe dzieci. Cat zaczęła marudzić, była chyba zmęczona.
-Uśpię ją, tylko poczekaj, zrobię jej mleko, a Ty za ten czas ją przypilnuj.
Poszłam do kuchni, umyłam butelkę i zaczęłam robić mleko dla małej. Po kilku minutach skończyłam, gdy weszłam do salonu zastałam zaskakujący widok. Harry leżący na kanapie, a na nim leżała mała Cat. To było takie słodkie. Nie chcąc ich budzić przykryłam ich delikatnie kocem i zaczęłam po cichu sprzątać salon. Gdy skończyłam oni nadal spali. Poszłam na górę po aparat, aby uwiecznić tę wspaniałą chwilę. Potem zabrałam się za gotowanie obiadu. Rzadko kiedy to robię, a dziś niedziela więc postanowiłam zrobić wyjątek. Wyciągnęłam z lodówki kurczaka i zabrałam się do roboty. Po godzinie kurczak stał w piekarniku, to zaczęłam obierać ziemniaki. Wstawiłam je na gaz. Poszłam jeszcze do salonu zobaczyć czy te dwa skarby się obudziły, ale nie. Potem zajęłam się mizerią i obiad był gotowy. Kurczak już dochodził w piekarniku, ziemniaki też były prawie gotowe. Postanowiłam zrobic nowe mleko dla małej Cat i zacząć ich budzić. Śpią już dwie godziny! Z ciepłą butelką podeszłam do nich. Wzięłam małą na ręce, a Harry tylko przewrócił się na bok i dalej spał.Cat powoli otwierała oczy. Dałam jej mleka, żeby nie płakała, bo widziałam, że jej oczy się zaszkliły. Uśmiechałam się do niej i zaczęłam do niej mówić.
-Chodź obudzimy Harrego. - powiedziałam do małej i usiadłam na nogach Loczka.
-Harry, wstawaj! - powiedziałam. - Obiad jest gotowy.
Mój chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się.
-Kogo ja tu widzę? - poruszył brwiami. -Do twarzy Ci z dzieckiem. - powiedział.
-Nie marz tylko chodź, bo zaraz obiad podaję. - dałam mu na ręce małą i poszłam do kuchni. -Tony schodź! Obiad na stole.
Mój brat w mgnieniu oka pojawił się na dole.
-Moja siostra gotuje! Czekaj muszę to zapisać w kalendarzu. - zaśmiał się.
-Bardzo zabawne. Siadaj i jedz. Harry Ty też tutaj chodź.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Trzymałam małą Catherine na rękach z którą nie było łatwo konsumować, ale dałam radę.
-Na prawdę do twarzy Ci z tą małą. - powiedział słodko Hazza, a ja tylko się uśmiechnęłam.
--------------------------------
ZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA
-Musisz mi pomóc. - powiedział bezradnie. - Ciocia Amy przyniosła małą i poprosiła żebyśmy się zaopiekowali Catherine. Ja muszę iść do pracy, a wiesz, że Tony nie ma pojęcia jak opiekować się dziećmi.
-Właściwie umówiłam się z Harrym, ale mogę się nią zając. Jest cudowna. - wystawiłam ręce do małej, która zaczęła chwiejnie iść w moją stronę.
-Tutaj masz wszystko dla niej. Jakieś kaszki też są. Na pewno sobie poradzisz. - powiedział mój Tato.
Wzięłam Cat do siebie, do pokoju. Byłam jeszcze w piżamie i musiałam się jakoś ogarnąć. Harry miał przyjechać w południe. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 9. Tylko jak tu zając się sobą i jednocześnie rocznym dzieckiem !?
-Tooony ! - krzyknęłam. - Chodź tu na chwilę. Błagam!
Brat przyszedł w mgnieniu oka i nawet nic nie mówiąc, ja zabrałam głos:
-Przypilnuj małej na dosłownie pól godziny. Ja tylko się ubiorę, pomaluje i ogarnę pokój.
-Eh no dobra, ale tylko pół godziny.
-Dzięki. - posłałam mu uśmiech i zabrałam się za siebie. Włosy związałam w wysokiego koka, umyłam zęby, przejechałam lekko tuszem po rzęsach i ubrałam w jakiś dres i luźną bluzkę. Weszłam do swojego pokoju, zaczęłam ścielić moje wielkie łóżko, potem ogarnęłam biurko i rzeczy na podłodze. No było w miarę czysto. Poszłam do pokoju mojego brata, aby wziąć małą Cat.
-Dzięki. - powiedziałam i wzięłam dziewczynkę na ręce. - Chodź pójdziemy teraz na dół i zrobimy Ci coś do jedzenia, wyglądasz na głodną.
Trzymając małą, zaczęłam zaglądać do wielkiej torby, którą przyniosła ciocia Amy. Było w niej kilka ubranek, pieluszek, butelki, smoczki i kaszka. Przeczytałam instrukcję jak to zrobić i po chwili sprawdzałam czy nie zrobiłam przypadkiem za gorącego tego mleka. Było w sam raz. Włożyłam je do ust maleństwa. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczyma - były zupełnie takie, jak Harrego. Była taka mała i niewinna. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam z Cat je otworzyć.
-O hej. - powiedział mój chłopak.
-Wejdź, jest zimno, nie chcę żeby mała była chora. - powiedziałam i zaprosiłam go do środka. -Miałeś byc w południe.
-No, ale przyjechałem wcześniej, bo się za Tobą stęskniłem.
-Chyba z naszych planów nici, bo ciocia podrzuciła mi dziś Catherine.
-Nie przesadzaj. Fajnie będzie, spędzimy ten dzień we trójkę. - napalił się Harry.
-Na prawdę chcesz marnować dzień w naszym towarzystwie? - spytałam.
-Żartujesz? Nie ma nic lepszego niż spędzanie go z Tobą i z tą małą. Już ją kocham. - zaczął uśmiechać się do niej Harold, ona to odwzajemniłam.
-Nawet roczne dziecko nie potrafi Ci się oprzeć. - zaśmiałam się.
-Bo wiesz ... Ja jestem Harry Styles. - zarzucił swoimi bujnymi lokami, a ja zaśmiałam się.
Gdy dziewczynka opróżniła butelkę, poszliśmy do salonu, wyciągnęliśmy jakieś zabawki, które były jeszcze moje i Tonyego oraz te które przyniosła ciocia. Straciliśmy rachubę czasu. Oboje z Haroldem poczuliśmy się jak małe dzieci. Cat zaczęła marudzić, była chyba zmęczona.
-Uśpię ją, tylko poczekaj, zrobię jej mleko, a Ty za ten czas ją przypilnuj.
Poszłam do kuchni, umyłam butelkę i zaczęłam robić mleko dla małej. Po kilku minutach skończyłam, gdy weszłam do salonu zastałam zaskakujący widok. Harry leżący na kanapie, a na nim leżała mała Cat. To było takie słodkie. Nie chcąc ich budzić przykryłam ich delikatnie kocem i zaczęłam po cichu sprzątać salon. Gdy skończyłam oni nadal spali. Poszłam na górę po aparat, aby uwiecznić tę wspaniałą chwilę. Potem zabrałam się za gotowanie obiadu. Rzadko kiedy to robię, a dziś niedziela więc postanowiłam zrobić wyjątek. Wyciągnęłam z lodówki kurczaka i zabrałam się do roboty. Po godzinie kurczak stał w piekarniku, to zaczęłam obierać ziemniaki. Wstawiłam je na gaz. Poszłam jeszcze do salonu zobaczyć czy te dwa skarby się obudziły, ale nie. Potem zajęłam się mizerią i obiad był gotowy. Kurczak już dochodził w piekarniku, ziemniaki też były prawie gotowe. Postanowiłam zrobic nowe mleko dla małej Cat i zacząć ich budzić. Śpią już dwie godziny! Z ciepłą butelką podeszłam do nich. Wzięłam małą na ręce, a Harry tylko przewrócił się na bok i dalej spał.Cat powoli otwierała oczy. Dałam jej mleka, żeby nie płakała, bo widziałam, że jej oczy się zaszkliły. Uśmiechałam się do niej i zaczęłam do niej mówić.
-Chodź obudzimy Harrego. - powiedziałam do małej i usiadłam na nogach Loczka.
-Harry, wstawaj! - powiedziałam. - Obiad jest gotowy.
Mój chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się.
-Kogo ja tu widzę? - poruszył brwiami. -Do twarzy Ci z dzieckiem. - powiedział.
-Nie marz tylko chodź, bo zaraz obiad podaję. - dałam mu na ręce małą i poszłam do kuchni. -Tony schodź! Obiad na stole.
Mój brat w mgnieniu oka pojawił się na dole.
-Moja siostra gotuje! Czekaj muszę to zapisać w kalendarzu. - zaśmiał się.
-Bardzo zabawne. Siadaj i jedz. Harry Ty też tutaj chodź.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Trzymałam małą Catherine na rękach z którą nie było łatwo konsumować, ale dałam radę.
-Na prawdę do twarzy Ci z tą małą. - powiedział słodko Hazza, a ja tylko się uśmiechnęłam.
--------------------------------
ZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA
ORAZ NA MOJEGO
kissonme
xx
wtorek, 1 maja 2012
ROZDZIAŁ 11 - MASZ 15 MINUT.
sobota
Właśnie szykuję się na koncert chłopaków. Harremu bardzo zależało na tym, abym tam była. Mój chłopak spał dziś u mnie, więc postanowił, że spotkamy się na miejscu z resztą. Właśnie siedział w salonie i zaczął krzyczeć:
-Vicky jesteś już gotowa?!
-No nie, jeszcze się muszę pomalować. - odpowiedziałam.
-Masz 15 minut.
-Uh, no dobra. - mruknęłam. Nie lubiłam się spieszyć, ale niestety w tym przypadku musiałam to zrobić. Mój makijaż był delikatny. Zaledwie fluid i tusz do rzęs. Założyłam czarną, prostą sukienkę przed kolana i wysokie szpilki. Mimo, że miały 11 centymetrów to i tak byłam niższa od Loczka. Zeszłam na dół i powiedziałam:
-No już możemy jechać.
-Wow, ślicznie wyglądasz. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie, a ja go namiętnie pocałowałam. - Dobra musimy już iść.
Widziałam, że się denerwował, jak z resztą przed każdym koncertem, mimo że teraz dopiero szłam tam pierwszy raz. Wcześniej nie było czasu, a po za tym Harry nie nalegał .. Nie wiem co teraz się zmieniło, ale skoro chce, abym tam była to znaczy, że jestem dla niego ważna, może nawet bardzo. Jechaliśmy w milczeniu, bałam się cokolwiek powiedzieć, nie chciałam jeszcze bardziej go stresować. Gdy dojechaliśmy na miejsce, było mnóstwo fanek, fanów z resztą też. Ledwo wysiedliśmy z samochodu. Cały czas słyszałam tylko:
-Harry kocham Cię, wyjdź za mnie.
Było to dla mnie przezabawne.
Weszliśmy do środka hotelu, w którym miała odbywać się impreza. Chłopcy już tam byli. Kim również była obecna. Wyglądała przecudnie. Po chwili całe One Direction weszło na scenę. Zdążyłam dać tylko lekkiego buziaka mojemu chłopakowi i patrzyłam na wszystko zza kulis. Śpiewali różne piosenki, w końcu doszli do tej najważniejszej - What Makes You Beautiful. Gdy nadeszła solówka Harrego coś było nie tak. Widziałam, że ledwo łapie oddech i zafałszował. Po jego minie wywnioskowałam, że jest zły na siebie. Louis klepnął go w ramię i posłał mu pocieszające spojrzenie. Gdy zeszli ze sceny, Harry poszedł przed siebie. Każdy mu mówił, że jest wspaniały, on tylko przytakiwał, a po jego policzkach spływały łzy. Chciałam go pocieszyć, lecz nagle zgubiłam go z oczu.
-Louis widziałeś Hazzę? - spytałam.
-Nie, ale pewnie poszedł gdzieś, gdzie nikogo nie ma.
-Idę go poszukać. - powiedziałam i zaczęłam biec. Było mi nie wygodnie w obcasach, ale w tym momencie miałam to gdzieś.
Szukanie mojego chłopaka zajęło mi godzinę! Oczywiście dzwoniłam do niego - nie odbierał ...
-Tutaj jesteś! - krzyknęłam. -Wszędzie Cię szukałam.
Siedział przybity w hotelowym barze, który był zamknięty.
-Spójrz. Wszyscy piszą, że mnie nienawidzą, albo jaki jestem beznadziejny. - mówił przez łzy.
-Zobacz ile osób pisze jaki jesteś fantastyczny. - wyrwałam mu telefon i pokazywałam kolejno twitty.
-Co z tego, skoro wiem, że dzisiaj zawaliłem.
-Harry nie wyszło Ci to prawda, ale Ty jesteś świetny. I uwierz, że Twoi prawdziwi fani się od ciebie nie odwrócą, bo Cię kochają. Ja też Cię kocham.
-Przytul mnie. - powiedział i zaczął płakać jeszcze bardziej.
Ujęłam go jak małe dziecko i tak tkwiliśmy na podłodze dobre pół godziny.
-Uspokój się. Byłeś niesamowity. To, że ta solówka Ci nie wyszła to jest mało ważne. Reszta była wspaniała.
-Było aż tak źle?- spytał.
-Nie będę Cię okłamywać, no nie wyszło i tyle, ale to tylko dlatego, że wziąłeś za mały wdech.
-Dobrze, że jesteś szczera. - powiedział.
-Od tego jestem kochanie. Chodź już. Na prawdę nie ma czym się przejmować. Wiesz ile fanek czeka jeszcze na Ciebie? Liczą teraz na to, że do nich wyjdziesz, a nie będziesz się chował nie wiadomo gdzie. - powiedziałam.
-Dobrze, chodźmy. - jego twarz się rozpogodziła.
Wstałam i zaczęłam ściągać buty. Miałam już ich dość.
-Co Ty robisz? - zaśmiał się Styles.
-Bolą mnie stopy od biegania i szukania Ciebie kochanie, już nie dam rady. - powiedziałam.
-Chodź. - podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Kocham Cię wariacie. - zaczęłam się śmiać.
-Eh ja Ciebie też wariatko. - stanął i pocałował mnie namiętnie.
Mój brzuch rozsadzało stado motyli, z resztą jak zawsze. Styles powodował uśmiech na mojej twarzy, sprawił, że zaczęłam wierzyć w prawdziwą miłość. Mimo że musimy dużo dla siebie poświęcać to on jest tego wart. Mogę na niego czekać dniami, tygodniami, miesiącami, bo wiem, że on wróci, nawet tylko po to, aby powiedzieć mi dobranoc. Nasze uczucie jest silne i cieszę się, że Bóg postawił mi go na drodze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)