wtorek, 1 maja 2012

ROZDZIAŁ 11 - MASZ 15 MINUT.


sobota

Właśnie szykuję się na koncert chłopaków. Harremu bardzo zależało na tym, abym tam była. Mój chłopak spał dziś u mnie, więc postanowił, że spotkamy się na miejscu z resztą. Właśnie siedział w salonie i zaczął krzyczeć:
-Vicky jesteś już gotowa?!
-No nie, jeszcze się muszę pomalować. - odpowiedziałam.
-Masz 15 minut.
-Uh, no dobra. - mruknęłam. Nie lubiłam się spieszyć, ale niestety w tym przypadku musiałam to zrobić. Mój makijaż był delikatny. Zaledwie fluid i tusz do rzęs. Założyłam czarną, prostą sukienkę przed kolana i wysokie szpilki. Mimo, że miały 11 centymetrów to i tak byłam niższa od Loczka. Zeszłam na dół i powiedziałam:
-No już możemy jechać.
-Wow, ślicznie wyglądasz. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie, a ja go namiętnie pocałowałam. - Dobra musimy już iść.
Widziałam, że się denerwował, jak z resztą przed każdym koncertem, mimo że teraz dopiero szłam tam pierwszy raz. Wcześniej nie było czasu, a po za tym Harry nie nalegał .. Nie wiem co teraz się zmieniło, ale skoro chce, abym tam była to znaczy, że jestem dla niego ważna, może nawet bardzo. Jechaliśmy w milczeniu, bałam się cokolwiek powiedzieć, nie chciałam jeszcze bardziej go stresować. Gdy dojechaliśmy na miejsce, było mnóstwo fanek, fanów z resztą też. Ledwo wysiedliśmy z samochodu. Cały czas słyszałam tylko:
-Harry kocham Cię, wyjdź za mnie.
Było to dla mnie przezabawne.
Weszliśmy do środka hotelu, w którym miała odbywać się impreza. Chłopcy już tam byli. Kim również była obecna. Wyglądała przecudnie. Po chwili całe One Direction weszło na scenę. Zdążyłam dać tylko lekkiego buziaka mojemu chłopakowi i patrzyłam na wszystko zza kulis. Śpiewali różne piosenki, w końcu doszli do tej najważniejszej - What Makes You Beautiful. Gdy nadeszła solówka Harrego coś było nie tak. Widziałam, że ledwo łapie oddech i zafałszował. Po jego minie wywnioskowałam, że jest zły na siebie. Louis klepnął go w ramię i posłał mu pocieszające spojrzenie. Gdy zeszli ze sceny, Harry poszedł przed siebie. Każdy mu mówił, że jest wspaniały, on tylko przytakiwał, a po jego policzkach spływały łzy. Chciałam go pocieszyć, lecz nagle zgubiłam go z oczu.
-Louis widziałeś Hazzę? - spytałam.
-Nie, ale pewnie poszedł gdzieś, gdzie nikogo nie ma.
-Idę go poszukać. - powiedziałam i zaczęłam biec. Było mi nie wygodnie w obcasach, ale w tym momencie miałam to gdzieś.
Szukanie mojego chłopaka zajęło mi godzinę! Oczywiście dzwoniłam do niego - nie odbierał ...
-Tutaj jesteś! - krzyknęłam. -Wszędzie Cię szukałam.
Siedział przybity w hotelowym barze, który był zamknięty.
-Spójrz. Wszyscy piszą, że mnie nienawidzą, albo jaki jestem beznadziejny. - mówił przez łzy.
-Zobacz ile osób pisze jaki jesteś fantastyczny. - wyrwałam mu telefon i pokazywałam kolejno twitty.
-Co z tego, skoro wiem, że dzisiaj zawaliłem.
-Harry nie wyszło Ci to prawda, ale Ty jesteś świetny. I uwierz, że Twoi prawdziwi fani się od ciebie nie odwrócą, bo Cię kochają. Ja też Cię kocham.
-Przytul mnie. - powiedział i zaczął płakać jeszcze bardziej.
Ujęłam go jak małe dziecko i tak tkwiliśmy na podłodze dobre pół godziny.
-Uspokój się. Byłeś niesamowity. To, że ta solówka Ci nie wyszła to jest mało ważne. Reszta była wspaniała.
-Było aż tak źle?- spytał.
-Nie będę Cię okłamywać, no nie wyszło i tyle, ale to tylko dlatego, że wziąłeś za mały wdech.
-Dobrze, że jesteś szczera. - powiedział.
-Od tego jestem kochanie. Chodź już. Na prawdę nie ma czym się przejmować. Wiesz ile fanek czeka jeszcze na Ciebie? Liczą teraz na to, że do nich wyjdziesz, a nie będziesz się chował nie wiadomo gdzie. - powiedziałam.
-Dobrze, chodźmy. - jego twarz się rozpogodziła.
Wstałam i zaczęłam ściągać buty. Miałam już ich dość.
-Co Ty robisz? - zaśmiał się Styles.
-Bolą mnie stopy od biegania i szukania Ciebie kochanie, już nie dam rady. - powiedziałam.
-Chodź. - podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Kocham Cię wariacie. - zaczęłam się śmiać.
-Eh ja Ciebie też wariatko. - stanął i pocałował mnie namiętnie.
Mój brzuch rozsadzało stado motyli, z resztą jak zawsze. Styles powodował uśmiech na mojej twarzy, sprawił, że zaczęłam wierzyć w prawdziwą miłość. Mimo że musimy dużo dla siebie poświęcać to on jest tego wart. Mogę na niego czekać dniami, tygodniami, miesiącami, bo wiem, że on wróci, nawet tylko po to, aby powiedzieć mi dobranoc. Nasze uczucie jest silne i cieszę się, że Bóg postawił mi go na drodze.

5 komentarzy: