czwartek, 13 września 2012

ROZDZIAŁ 33 - O CO CI CZŁOWIEKU CHODZI?


Nie wiedziałam co robić. Otworzyć czy nie? Po dłuższym zastanowieniu uchyliłam drzwi.
-Słucham? - wpatrywałam się w wysoką blondynkę o niebieskich oczach.
-Cześć. Pewnie mnie znasz. - powiedziała spokojnie. Nie wyczułam w jej głosie jakieś złośliwości. - Przechodziłam i chciałam zobaczyć co u Was słuchać. - uśmiechnęła się.
Zdziwiło mnie to. Przecież ja ją znałam z gazet i z jakiś portali plotkarskich.
-W porządku. Wiesz Harrego teraz nie ma. W domu będziemy dopiero pod koniec sierpnia, więc może wtedy byś wpadła ... - starałam się być miła.
-Jasne. Najwyżej jeszcze się zdzwonimy. - uśmiechnęła się. - To na razie. - odeszła, a ja z osłupieniem zamknęłam drzwi.
Poszłam do pokoju i usiadłam na kanapie. Postanowiłam zadzwonić do mojego chłopaka i poinformować go o zaistniałej sytuacji. Wybrałam jego numer na moim telefonie i oczekiwałam aż odbierze. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos w słuchawce.
-Halo? - spytał oschłym tonem.
-Cześć. - powiedziałam i nie bardzo wiedziałam jak się zachować. - Była Gabrielle.
-Tak i co? - widać, że nie interesowała go rozmowa ze mną.
-Nic, pytała tylko co u nas i że zajrzała do nas, bo przechodziła obok. Powiedziałam jej, że przyjeżdżamy pod koniec sierpnia, więc wtedy może wpaść.
-Aha, to fajnie.
-Harry, o co Ci chodzi? - spytałam lekko wkurzona.
-Mi? O nic. - oburzył się. - Sorry, ale muszę kończyć, mam próbę. - odłożył słuchawkę zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć. Powiedział do mnie SORRY ?! Chyba się przesłyszałam. I jest na mnie zły o tą cholerną bransoletkę?! Boże !!!

sobota

Wylądowałyśmy na lotnisku w Chicago. Ku mojemu zdziwieniu czekał na nas tylko Zayn. Alice przywitała się z nim czule, a mi było przykro, że Hazzy tam nie było.
-Harry musiał zostać w studio. - zaczął nieudolnie usprawiedliwiać go Mulat.
-Nie umiesz kłamać. Chodźmy już. - odpowiedziałam zła. Przez cały pobyt pod namiotami Harry odpisywał mi półsłówkami na smsy, a przez te 5 dni rozmawialiśmy może dwa razy. Myślałam, że już mu przeszło, ale najwidoczniej się myliłam.
Dojechaliśmy na miejsce. Było tam sporo Directionerek, kilka z nich prosiło mnie o zdjęcia, autografy, starałam się uśmiechać, ale ja nie umiem kłamać i chyba większość z nich zorientowała się, że nie jestem w humorze.
Poszliśmy do pokoju Louisa i Eleanor, bo byli tam wszyscy. Przywitałyśmy się z nimi, a Harry jak zwykle robił swoje popisy. Przytulił mnie i usiadł z powrotem na kanapę. Żadnego buziaka, żadnego mocniejszego uścisku. Nic. Pustka.
-O co Ci człowieku chodzi? - nie wytrzymałam.
-Co masz na myśli? - udawał, że nie wie.
-Jak to co? Obraziłeś się, że nie chciałam przyjąć bransoletki. I wiesz co Ci powiem? - zaczęłam w tym momencie grzebać w torebce. -Chciałam ją dziś założyć - wskazałam na czarne pudełeczko - bo myślałam, że pójdziemy na jakąś kolację, ale na to nie mam co liczyć. Wypchaj się tym. - rzuciłam w niego i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. - A i wiesz co? - zatrzymałam się. - Jesteś rozwydrzonym bachorem, któremu nie można się sprzeciwić. Jak zwykle musi być tak jak Ty chcesz. Może Gabrielle była podporządkowana Tobie i przyjmowała te wszystkie prezenty, ale ja to nie Gabrielle więc wsadź sobie to w cztery litery. - trzasnęłam drzwiami i poszłam w stronę windy. Zjechałam na parter i wytarłam łzy, które zleciały mi po policzku. Może i przegięłam, ale po prostu nie wytrzymałam. Dziewczyny stały jeszcze pod hotelem, pogadałam chwilę z nimi i poszłam zwiedzać Chicago. Była dopiero 14, a dzień był bardzo ciepły. W prawdzie nie znałam tego miasta, ale chyba dam radę.
Zobaczyłam Sears Tower, Marina City oraz Millennium Park. Niby tylko trzy miejsca, ale trzeba było się tam przemieścić i trochę poczekać, aby być wpuszczonym. Zanim się obejrzałam była już 21. Miałam kilkanaście połączeń nieodebranych od Harrego i kilka od przyjaciół. Zignorowałam je i zadzwoniłam do Alice.
-Gdzie Ty jesteś? Martwimy się. - powiedziała zdenerwowana przyjaciółka.
-Zwiedzałam Chicago. Wracam już do hotelu. - mówiłam promiennym głosem. - Powiem Ci, że podoba mi się tu. Jaki jest numer mojego pokoju?
-Naszego pokoju. - usłyszałam, że Harry zabrał słuchawkę Al.
-No nie ważne. - zignorowałam to. - Więc?
-314. - odpowiedział.
-Dobra, trafię tam. Weź tam tylko moją walizkę. - odpowiedziałam oschłym tonem.
-Już zaniosłem. Będę na Ciebie czekał. - odparł. - Kocham Cię.
-No na razie. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę i podziwiałam widoki z taksówki.
--------------------
Przepraszam, że tak rzadko, liceum jest bardzo ciężkie, ale nie jest tak źle. Chcę się teraz postarać, bo wszystkie przedmioty ścisłe odpadną mi już po pierwszej klasie i te oceny, które zdobędę w tym roku, będą na moim świadectwie maturalnym. Nie mogę przynieść wstydu, więc uczę się już teraz. Postaram dodać coś na weekend.
mój twitter: cocaine1309
follow me = follow you

kissonme

xx

3 komentarze: