niedziela, 23 września 2012

ROZDZIAŁ 39 - [...] NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ MARTWIŁEM.


Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Słońce mnie raziło, zapach drażnił. Podniosłam się delikatnie i zobaczyłam, że w mojej sali na krześle leży Harry.
-Harry .. - szepnęłam.
-Co?! - zerwał się na równe nogi. - Już się wybudziłaś. Tak się cieszę, nawet nie wiesz jak się martwiłem. Błagam Cię nigdy więcej nie rób mi czegoś takiego. - pogłaskał mnie po policzku.
-Ale co się stało? - spytałam.
-Walczyłaś o życie. Zrozum, że przez Twoje nie jedzenie mogłaś umrzeć. Znalazła Cię Eleanor. Gdyby nie ona, nie wiem co by było ... - jego głos się załamał. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę co tak naprawdę zrobiłam.
-Harry.. - zaczęłam płakać. - Przepraszam, obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię. Będę jadła ile będziesz chciał. - przytuliłam się do niego.
Nasz płacz przerwał nam lekarz.
-Wreszcie się wybudziłaś. - zaczął. - Nie ukrywam, że to co zrobiłaś było bezmyślne, będziesz musiała uczęszczać na terapię, do tego odpowiednie leki, jedzenie. - zaczął wyliczać.
-Zgadzam się na wszystko. - powiedziałam z prędkością karabinu maszynowego.
-Jaka jest Twoja obecna waga? - zaczął mnie pytać.
-W tamtym tygodniu było 44,5 teraz nie wiem. Może jest tak samo, a może się coś zmieniło. - powiedziałam.
Lekarz wyciągnął z jakieś szafki, w mojej sali, wagę.
-Wiem, że jesteś słaba, ale musisz stanąć, bo muszę wiedzieć ile ważysz. - powiedział. Ostatkami sił stanęłam na tym okropnym urządzeniu.
-43 kilo. - powiedział lekarz. -Kiedy zaczęłaś się odchudzać?
-Dwa i pół miesiąca temu. - odpowiedziałam.
-Ile wtedy ważyłaś?
-54 kilogramy.
-Straciłaś 11 kilo, to na prawdę dużo jak na Twoja posturę. Będziesz musiała teraz o siebie zadbać. - powiedział.
-Na pewno. - uśmiechnęłam się.
Doktor poszedł, a ja zostałam sam na sam z Harrym.
-Obiecujesz, że już nigdy tego nie zrobisz?
-Obiecuję. - oparłam swoje czoło o jego.
Do sali wszedł mój Tato z Tonym i Eleanor.
-Najchętniej to bym przetrzepał Ci ten tyłek! - pogroził mi ojciec palcem. - Nigdy nas tak nie strasz. - przytulił mnie mocno.
Każdy przyniósł mi mnóstwo jedzenia i musiałam to zjeść. Nie miałam wyboru. Przez własną głupotę mogłam stracić życie, a co najważniejsze, mogłam stracić Harrego. Tego bym sobie nigdy nie wybaczyła.
-------------------------
Rozdział dedykuję hope, która tak bardzo wywierała presję, abym nie zabiła głównej bohaterki. Nie chciałabym mieć Cię kochana na sumieniu :) Nie no a tak szczerze, ten rozdział napisałam już chyba w czwartek, bo nagle dostałam weny. Jak bym ją uśmierciła, to opowiadanie nie miałoby sensu i musiałabym go zakończyć. Oczywiście niedługo będę to kończyła, ale jeszcze nie teraz :) Mam nadzieję, że Ci się podoba :)

kissonme

xx

P.S. Napisałam do Ciebie na pocztę :)
Jeżeli ktokolwiek miałby do mnie jakieś pytania lub swoje pomysły, które mogłabym użyć w opowiadaniu piszcie na twittera: @cocaine1309 lub na adres meilowy: kissonme@onet.pl

4 komentarze:

  1. Jak ja kocham happy endy. *__*
    Rozdział świetny.
    Faktycznie, przydałoby się przetrzepać Vicky tyłek i po uszach dać.
    Ale skoro wraca do normy, to wołamy: Alleluja!
    Czekam na nexta.

    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam :D
      no następny prędko nie będzie :C

      xx

      Usuń
  2. daaawaj nastepny <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak napiszę to dodam, na razie mam naukę więc przykro mi :C

      xx

      Usuń