niedziela, 30 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 52 - NIE WIEM CZY MÓWI PAN PRAWDĘ.


-Wiemy, że wyleciała wczoraj do Sydney. – powiedział detektyw.
-Jak wczoraj? To gdzie ona była tyle czasu? Cały czas tutaj w Londynie? – spytałem.
-Wygląda na to, że tak, ale mogła również tutaj przylecieć do kogoś. – odpowiedział starszy Pan.
-Ale to na pewno była moja Vicky? – spytałem.
-Tak, ale nie udało nam się ustalić jak obecnie się nazywa. Na trop doprowadził nas ojciec Pana dziewczyny. On zabukował bilet. – odpowiedział.
-Ale to nie możliwe, on przecież też nie miał z nią kontaktu. – zdziwiłem się.
-Musiał Pana okłamać. – stwierdził mężczyzna.
-Dziękuję, proszę dalej kontynuować śledztwo. – powiedziałem i wyszedłem z biura.
Nie mieściło mi się w głowie to, że Pan Starr również jest przeciwko mnie. Może nie byłem dla niego wymarzonym zięciem, ale przecież kochałem jego córkę i martwiłem się czy wszystko z nią w porządku. Nie wiem dlaczego tak postąpił wobec mnie. Musiałem od razu pojechać do jego domu.
-Dlaczego mi Pan nie powiedział, że ma Pan z nią kontakt!? – krzyknąłem, gdy siedzieliśmy w kuchni.
-O czym Ty mówisz Harry? – zdziwił się Tom.
-Nie udawajcie, oboje wiedzieliście gdzie ona jest i pomagaliście jej w tej ucieczce. – warknąłem.
-O czym on mówi Tato? – zdziwił się mój przyjaciel. On chyba na serio nie miał pojęcia o czym ja mówię.
Pan Starr speszył się, ale zaczął mówić prawdę.
-Przyjechała do mnie przed wczoraj i chciała się zatrzymać. Nie chciała nic mówić, prosiła o to, abym wkupił jej bilet do Sydney. Chce być tam kilka miesięcy, góra półtora roku. – powiedział. – Dlaczego akurat tam to sam nie wiem.
-Muszę lecieć do Sydney! – krzyknąłem.
-Ona nie ma tam mieszkania. Z tego co wiem to ma mieszkanie jakieś sto kilometrów od Sydney. – odpowiedział.
-Nie wiem czy mówi Pan prawdę. – skrzywiłem się.
-Harry, wiem że źle zrobiłem, ale to moja córka. Prosiła, abym nic nie mówił. Też nie popieram tego, aby wyjechała, ale ona wróci, wiem to. Poczekaj. – powiedział.
Bez słowa wyszedłem z domu Vicky.
Byłem rozdarty, nie wiedziałem co mam robić. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
-Harry gdzie jesteś? – w słuchawce usłyszałem głos Nialla.
-Przed domem Tonyego, a co? – spytałem.
-Przecież za cztery godziny mamy koncert! – krzyknął.
-Kurde zapomniałem. Do godziny będę! – obiecałem i ruszałem z piskiem opon.
***
-Jesteś! – przywitał mnie Louis.
-O przyszedł łaskawca. – usłyszałem głos naszego menadżera.
-Paul daj spokój. – odpowiedziałem. Nie miałem siły się z nim kłócić.
-Wiem, że jest Ci ciężko, ale nie możesz zapominać, że jesteś w zespole. – powiedział spokojnie.
-Przepraszam. Mam tyle na głowie. Wiecznie gdzieś jeżdżę, a to do jej przyjaciół, jej ojca, dziś byłem jeszcze u detektywa.
-I co, już coś wiadomo? – spytał Liam.
-Wyleciała wczoraj do Sydney  była tutaj dwa dni. Jej ojciec wiedział o wszystkim i nic mi nie powiedział. – byłem wściekły.
-Rozmawiałeś z nim? – spytał Niall.
-Tak, przyznał się, ale powiedział, że nie udało mu się jej zatrzymać, że wróci za kilka miesięcy, góra za półtora roku. – odpowiedziałem.
-Słuchaj, ona zawsze mówiła, że chce skończyć studia. Może ona  przeniosła się na inną uczelnię? – rozmyślał Zayn.
-Wiesz, że o tym nie pomyślałem. Pojadę to sprawdzić. – zerwałem się z kanapy.
-Nigdzie teraz nie pójdziesz, za trzy godziny macie koncert. – ostudził mój zapał Paul. – Zadzwoń do tych detektywów niech oni to sprawdzą. – powiedział.
-Okej. – wystukałem na moim Iphonie numer do biura detektywistycznego. Przez to, że dzwonię tam bardzo często, znam go na pamięć.
Powiedziałem wszystko detektywowi, obiecał, że sprawdzi to jeszcze dziś.
Usiadłem na krześle, bo styliści chcieli już się mną zająć.. Postanowiłem choć na chwilę się oderwać się od rozmyślaniu o Vicky, co wcale nie było takie proste….

czwartek, 20 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 51 - [...] SCHOWAJ SIĘ DO SWOJEGO POKOJU. [...]


-Pan nie rozumie? Zaginęła moja dziewczyna. – byłem zdenerwowany, że policja nie chce mi pomóc.
-Przecież zostawiła list, więc nie zniknęła ani nie zaginęła. – powiedział funkcjonariusz.
-A może ktoś ją zmusił do tego? – dociekałem.
-Proszę Pana, ja nie mogę nic poradzić. Mamy ważniejsze rzeczy do roboty. – odpowiedział.
-Jak zwykle. – fuknąłem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
-Harry uspokój się. – powiedziała Taylor.
-Przestań. Nikt nie chce mi pomóc. Kurde ja ją kocham. Wiesz, że nie odpuszczę. – popatrzyłem w jej oczy.
-Może powinieneś? Jeżeli ona nie chce daj spokój. Harry… - przybliżyła się do mnie niebezpiecznie blisko. Czułem jej oddech na swoich ustach.
-Co Ty robisz? – szepnąłem sparaliżowany.
-Jesteśmy parą, więc chyba mogę pocałować mojego chłopaka? – zaśmiała się i poczułem na swoich wargach malinową szminkę.
-Nie Tay. – odsunąłem ją. – Przepraszam, ale ja Cię nie kocham. Nic z tego. – powiedziałem i pokierowałem się do samochodu. Ona tam stała i była smutna. Nie mogłem na to nic poradzić. Sam byłem w okropnej sytuacji. Nie skupiałem się na niczym, zawalałem próby i to tylko dlatego, że mojej Vicky coś strzeliło do głowy i wyjechała.
Pojechałem do biura detektywistycznego, które polecił mi mój znajomy. To była ostatnia deska ratunku..
-Rozumiem, więc mamy jej szukać, tak? – popatrzył na mnie starszy mężczyzna. Nie byłem przekonany czy on coś zdziała, ale warto spróbować.
-Najlepiej od zaraz. – powiedziałem.
-No tak tak. Postaramy się ustalić jak się teraz nazywa pańska dziewczyna. – odparł detektyw.
-Ile to potrwa? – spytałem.
-Nie wiem, zależy czy ona jest w stałym miejscu, czy ucieka. To może potrwać nawet kilka miesięcy, koszty są spore… - odpowiedział.
-Pieniądze mnie nie obchodzą. Czekam na wieści. – podałem mężczyźnie rękę i wyszedłem z budynku. Odetchnąłem z ulgą. Trochę mnie to uspokoiło, że zaczną jej szukać.
Wsiadłem do samochodu i nie wiedziałem co mam teraz ze sobą zrobić. Wyciągnęłam ze schowka mini album, który kiedyś zrobiła Vicky jak jechałem w trasę. Od tamtej pory nie rozstaje się z nim. Jest tam kilkanaście naszych zdjęć, każde z nich ma swoją historię.
***
-Harry przestań! – śmiała się wniebogłosy.
-Dlaczego? – spytałem i nadal chlapałem ją wodą.
-Jak wrócimy do hotelu? Będziemy cały mokrzy!
-No to co? Jest lato, nie przeziębisz się. – powiedziałem i wziąłem ją na ręce. – A teraz wiesz co zrobię? – poruszyłem śmiesznie brwiami.
-Nie, nie odważysz się! – powiedziała przerażona.
-Odważę. – powiedziałem i zanurzyłem nas w wodzie. Po kilkunastu sekundach się wynurzyliśmy.
-Jesteś walnięty. Zobacz jak ja wyglądam! – krzyknęła i widziałem, że była zła.
-Nie gniewaj się kochanie. – śmiałem się w najlepsze.
-Ciebie to śmieszy? – warknęła. – Spójrz na mnie. Wyglądam jak przemoczona kura.
-Nieprawda. – posłałem jej całusa.
Vicky wychodziła na brzeg morza i chyba przeklinała pod nosem. Może i przesadziłem, ale warto było.
-Nie gniewaj się na mnie. – podbiegłem do niej i pocałowałem ją.
-Spadaj. – odsunęła mnie i szła w stronę naszego hotelu.
-No weź, będziemy mieć miłe wspomnienia. – powiedziałem.
-Kto będzie miał miłe ten będzie. Ja tam nie jestem w tym momencie szczęśliwa. – odparła.
-Oh już przestań. – wziąłem ją na ręce i zamknąłem jej usta pocałunkiem. Chwile się opierała, ale w końcu mi uległa. Jak zawsze.
-Dalej jesteś zła? – powiedziałem.
-Tak. – powiedziała z udawaną złością.
-Czyli mam dalej przepraszać? – spytałem i znowu wbiłem się w jej wargi. Straciłem równowagę i wylądowaliśmy w piasku. Nie przeszkadzało nam to. Liczyło się to, że jesteśmy tu i teraz.
-Już? – spytałem i ugryzłem ją lekko w ucho.
-Może. – zaśmiała się.
-Wiesz mi to odpowiada, ale może wrócilibyśmy już do hotelu i wiesz wtedy to bym Cię jeszcze bardziej przeprosił. – uniosłem kusząco brwi.
-Co to to nie. – wstała i zaczęła uciekać.
Zaczęliśmy się gonić.
-Jak Cię złapię zrobisz dziś wszystko co chcę! – krzyknąłem i biegłem za nią.
-Wreszcie! – rzuciłem się na moją dziewczynę i znowu zaczęliśmy tarzać się w piasku. – Robisz dziś co chcę ja. – zaśmiałem się.
-Okej, okej. – odparła. – A co chcesz?
-Najpierw wracamy do hotelu za rączkę i idziemy razem się wykąpać. – odpowiedziałem.
-Okej. – powiedziała i wplotła swoje palce w moje.
Szliśmy śmiejąc się, a paparazzi zrobiło nam zdjęcie. Nie obchodziło nas to. Mieliśmy siebie i to było najważniejsze.
***
Schowałem album do schowka. Cały czas miałem przed oczyma to zdjęcie jak wracaliśmy z plaży i tą całą historię. Chcę znowu poczuć jej zapach, usta, smak, ją całą. Odpaliłem silnik i odjechałem.

oczami Taty Vicky

-I jak Ty to sobie wyobrażasz? Przecież… - przerwałem, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kto to? – spytała. – Spodziewasz się kogoś?
-Nie. Schowaj się do swojego pokoju. Albo nie do mojego. – odpowiedziałem i poszedłem otworzyć.
-Dzień dobry. – przede mną stał Harry.
-Cześć. Co Cię do mnie sprowadza? – spytałem.
-Możemy pogadać? – popatrzył na mnie chłopak mojej córki.
-Yy.. wiesz spieszę się, bo zaraz wychodzę. – wymyśliłem szybko.
-To powiem Panu w skrócie. Wynająłem detektywa. Będzie szukał Vicky. Niech się Pan nie martwi pieniędzmi ja to załatwię. – powiedział.
-Cieszę się, ale może… - zawahałem się. – Może odpuść.
-Nie zależy Panu, aby odnaleźć córkę? Jak Pana żona wyjechała to nie szukał jej Pan? – widziałem, że go zdenerwowałem.
-Masz rację, ale wydaje mi się, że Vicky prędzej czy później wróci. Nie martw się o to. – poklepałem go po ramieniu.
-Pan coś wie? – spytał.
-Oczywiście, że nie, ale znam ją. Za bardzo Cię kocha. – powiedziałem.
-Detektywa nie odpuszczę, znajdę ją. – odparł.
-Dobrze. Przepraszam, ale idę się przebrać i uciekam. Na razie. – pożegnałem się z Harrym i zamknąłem drzwi.
-Poszedł już? – usłyszałem jej szept.
-Tak, schodź na dół. – odparłem i usiadłem przy stole w kuchni.-Vicky weź Ty się wycofaj z tego. Wierz, że jest mi ciężko kłamać przed Tonym, a co dopiero przed Harrym. Czy Ty zdajesz sobie sprawy coś Ty narobiła? Przecież on świata po za Tobą nie widzi dziewczyno! – byłem u kresu wytrzymałości.
-Tato ja wrócę. To tylko kilka miesięcy, góra półtora roku. Nie martw się. – powiedziała. – Czas się zbierać za dwie godziny mam samolot. – wstała i poszła do swojego pokoju. Ja natomiast zostałem w kuchni i zastanawiałem się jaki popełniłem błąd, że najpierw odeszła ode mnie żona, a teraz zostawia mnie córka…
------------------
No to kolejny rozdział, przepraszam, że tak rzadko, ale nie mam czasu na nic.
Chciałbym Wam życzyć wesołych świąt, wszystkiego co najlepsze. Żeby Wasze marzenia się spełniły, żebyście mieli mało sprawdzianów i kartkówek i czego sobie jeszcze tam chcecie.
Nowy rozdział może wrzucę po świętach, ale nie wiem, bo wyjeżdżam teraz na kilka dni do rodziny w góry.
Chciałabym Wam podziękować za wsparcie, komentarze, bo dzięki Wam naprawdę daleko zaszłam. Mam nadzieję, że to się szybko nie skończy.
Dziękuję szczególnie unromanticgirl, która zawsze komentuje moje wypociny i wspiera mnie całym sercem. Jesteś kochana!
Jeszcze raz Wesołych Świąt!

kissonme

xx

niedziela, 9 grudnia 2012

sobota, 8 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 50 - NIE ODPUSZCZĘ TAK ŁATWO. KOCHAM JĄ.


-Ja ją muszę znaleźć! – powiedziałem, gdy siedzieliśmy wszyscy u mnie w domu. Do niedawna również u Vicky..
-Harry, nie zrozum mnie źle, ale może jeżeli ona chce być sama powinieneś odpuścić? – powiedział Liam.
-Co Ty bredzisz?! – krzyknąłem i rzuciłem się na przyjaciela z pięściami.
-Uspokój się! – krzyknęła Taylor. – Tak nic nie zdziałamy.
Usiadłem z powrotem na kanapę i patrzyłem w przestrzeń.
-Muszę Wam coś powiedzieć. – powiedziała moja przyjaciółka.
-Co? – odpowiedziałem szybko. – Wiesz gdzie jest Vicky?
-Nie, ale wtedy gdy byliśmy wszyscy razem na imprezie kazała mi się Tobą zaopiekować na wypadek gdyby zniknęła.. – spuściła głowę w dół, a ja zawrzałem ze złości.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć?! – wydarłem się. – Dlaczego?! No pytam się dlaczego?! – potrząsnąłem ją za barki, a ona zaczęła płakać. Zrobiło mi się głupio. – Przepraszam. – przytuliłem ją, ale ona nadal łkała. – Słyszysz Tay, przepraszam. Nie chciałem. To nie Twoja wina.
Usiadłem na swoim miejscu, gdy nagle wbiegł zdyszany Tony.
-Jezus! Zobaczcie! – dał nam jakąś gazetę. Na pierwszej stronie było moje zdjęcie z Vicky, a obok zdjęcie Taylor. Otworzyłem na stronie, gdzie znajdował się artykuł o tym, że jestem z Taylor! Nie było tego dużo, więc zacząłem czytać na głos.
„Jak dowiedział się jeden z redaktorów naszej gazety Harry Styles i Taylor Swift nie tylko się przyjaźnią, ale i …. są ze sobą! Victoria Starr (była już dziewczyna jednego z członków One Direction)  zapytana o to odpowiedziała:
„Nie mam im tego za złe. Widocznie ja i Harry nie byliśmy sobie pisani.”
Z tego co wiemy od Vicky powiedziała jeszcze, że związek ten zaczął się już kilka miesięcy temu.
Trzeba przyznać, że Styles i Swift bardzo dobrze się ukrywali. Co Wy na to? My w każdym bądź razie życzymy nowej parze szczęścia.”

-Skąd oni wzięli takie brednie? – krzyknąłem.
-Nie domyślasz się? – spojrzała na mnie Eleanor. – Ona zrobiła to celowo, żeby nikt jej nie szukał. – powiedziała smutno przyjaciółka.
-Nie. Na pewno nie. Ona nic im nie mogła powiedzieć. – powiedziałem zdenerwowany. – Muszę tam jechać i to wyjaśnić! – zerwałem się i założyłem na siebie kurtkę.
-Harry. – głos nagle zabrał Pan Starr. – Co Ci da to śledztwo? Ona już nie wróci…. – powiedział smutny.
-Nie odpuszczę tak łatwo. Kocham ją. – odpowiedziałem i wyszedłem z domu.
Pokierowałem się prosto do redakcji tego szmatławca. Byłem wściekły.
-Może mi to Pani wytłumaczyć? – wtargnąłem to biura redaktorki pisma i rzuciłem jej gazetę na biurko.
-Niech się Pan uspokoi, bo wezwę ochronę. – wstała zbulwersowana.
-Niech Pani wzywa, ale jeżeli ja się nie dowiem całej prawdy zrobię wam taki proces, że nie wypłacicie mi się do końca życia. – zagroziłem.
-Proszę usiąść i porozmawiamy. – wskazała miejsce naprzeciwko siebie. – A więc co Pana interesuje?
-Kto dał Wam takie brednie? – otworzyłem na stronie, gdzie był ten artykuł, chociaż bardziej można to nazwać krótką notatką.
-No Pana była dziewczyna.
-Obecna. – poprawiłem ją.
-Nie wiem jaka. – kobieta się zniecierpliwiła. – W każdym bądź razie przyszła do nas i powiedziała nam o tym i kazała, aby ten artykuł ukazał się nie wcześniej niż dziś.
-Pani jest pewna, że to na pewno była Victoria Starr? – spytałem z niedowierzaniem.
-Co jak co, ale jestem pewna. Nie raz pisaliśmy o Was artykuły. – odpowiedziała kobieta.
-Kiedy tu była? – spytałem.
-Dzień przed Waszym występem w Nowym Jorku.
-Dziękuję. – wstałem zrezygnowany i wyszedłem.
Czyli co? Ona to wszystko zrobiła tylko po żeby chronić swój tyłek? Ale dlaczego? Co zrobiłem nie tak, że ode mnie odeszła? A może to jest kara za to jak ja kiedyś bawiłem się uczuciami innych dziewczyn?
-Harry! – usłyszałem za sobą znajomy głos.
-Taylor? – odwróciłem się i dostrzegłem przyjaciółkę.
-Masz. – dała mi białą kopertę z moim imieniem.
-Skąd to masz? – spytałem.
-Jak wyszedłeś jakiś facet to przyniósł. – odpowiedziała.
-Dziękuję. – uśmiechnąłem się.
-Chodź,  wracajmy do domu. – powiedziała.
-Nie, chcę to przeczytać, tam jest za dużo ludzi. – odparłem.
-Zostać z Tobą? – pogłaskała mnie po ramieniu.
-A możesz?
-Jasne. – odpowiedziała radośnie.
Poszliśmy do parku, usiedliśmy na jednej z ławek i powoli otwierałem kopertę.
-Boję się. – szepnąłem. – Masz, otwórz i przeczytaj na głos. – podałem jej list i czekałem aż przyjaciółka zacznie mówić.
„Kochany Harry!
Pewnie już wiesz co nabroiłam.. Musiałam to zrobić, bo nie chciałam, abyś zaczął nagłaśniać w mediach, że zniknęłam. Wiem co robię i proszę Cię uszanuj moją decyzję o odejściu. Kocham Cię całym sercem, ale jak już Ci pisałam, potrzebuję czegoś nowego. Ty i Taylor będziecie świetną parą, łączy Was przecież muzyka, a ja … Ja jestem nieudacznikiem. Nie skończyłam studiów, wiecznie są ze mną jakieś problemy. Nie chcę Ci ciążyć. Jak już Ci obiecałam kiedyś wrócę na pewno i postaram się zrobić to w takim momencie, aby jak najmniej zniszczyć Ci Twoje poukładane wtedy życie. I nie przejmuj się mną. Bądź z Nią, jesteście dla siebie stworzeni. Nie prostuj tego artykułu, niech po prostu będzie tak jak jest.
Kocham Cię całym sercem,
Na zawsze Twoja Vicky.”
-Boże co ona zrobiła! – zacząłem płakać. – Tay powiedz mi co jest ze mną nie tak. Dlaczego mnie zostawiła, no dlaczego?! Przecież ja ją tak cholernie kocham. – łkałem w ramię przyjaciółki.
-Cicho.. Wszystko będzie dobrze. – ucałowała mnie we włosy, a ja nie mogłem się uspokoić…
--------------------------------
No to mamy już rozdział 50. Nie mogę uwierzyć, że tak daleko już zaszłam. Pierwszy wpis na tym blogu był dnia: 5 kwietnia 2012 o godzinie 22:04 czasu polskiego. Krótkie podsumowanie :)
Do tej pory liczba wyświetleń tego bloga wynosi: 9953
Liczba komentarzy od Was: 208
Mój blog był wyświetlany w Polsce, Indiach, Izraelu  Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Finlandii oraz Francji.
Może to nie jest dużo, bo jak patrzę na inne blogi wyświetlenia stron są o wiele, wiele wyższe, ale ja cieszę się z tego co mam.
Mam nadzieję, że będziecie komentować jeszcze chociaż trochę, bo na razie nie zamierzam zakańczać tego bloga. ;)
Ten rozdział dedykuję unromanticgirl, która co każdy rozdział mnie wspiera i daje motyw do kolejnego pisania. Mam nadzieję, że dalej tak będzie. Dziękuję :)

kissonme

xx

środa, 5 grudnia 2012

ODE MNIE.

NO JAK WIDZICIE DODAŁAM DZIŚ AŻ DWA ROZDZIAŁY. LICZĘ NA DUUUUŻO KOMENATRZY!

Wasza

kissonme

xx

ROZDZIAŁ 49 - NA ZAWSZE TWOJA VICKY.

-Wróciłem! – krzyknąłem i pokierowałem się do kuchni. – Vicky!!
Odpowiadała mi głucha cisza. W domu było posprzątane, a w kuchni na stole leżała jakaś koperta z moim imieniem. Otworzyłem ją i usiadłem na krześle.

Drogi Harry!
Wiesz jak bardzo Cię kocham. Mówiłam Ci to wiele razy, ale czuję, że nie zawsze Ci to okazywałam. Nawet nie wiesz jak trudno mi jest pisać ten list.. Łzy spływają mi po policzkach. Muszę Ci wytłumaczyć dlaczego wracasz do domu, a mnie w nim nie ma. Postanowiłam wyjechać. Wzięłam dziekankę na uczelni, na rok. Dlaczego tak postąpiłam? Bo nie wiem czego tak naprawdę oczekuję od życia. Potrzebuję trochę wolności, odcięcia się od obecnego życia. Myślałam o tym długo jak to zrobić, od dwóch miesięcy kiełkowała mi myśl, żeby po prostu uciec. Wiem, że tak zachowują się tchórze i jeżeli teraz myślisz, że nim jestem, to masz stuprocentową rację. Zmieniłam swoje dane, usunęłam wszystkie konta, zmieniłam numer, pewnie dziwiło Cię dlaczego od dwóch dni nie możesz się do mnie dodzwonić. Zmienianie imienia i nazwiska to nie jest trudna sprawa jak się wydaje. Trzeba mieć pieniądze i z góry przepraszam, że wzięłam z naszego wspólnego konta dziesięć tysięcy, były mi potrzebne, aby to wszystko załatwić. Zostawiłam Ci wszystko, kartę bankową, klucze masz w skrzynce na listy. Biżuterię, która dostałam od Ciebie zostawiłam w kuferku, tam gdzie zawsze. Zabrałam tylko ze sobą bransoletkę z imieniem "Harry" , o którą kiedyś tak bardzo się pokłóciliśmy.. Uwierz mi, że to co robię, jest dla mnie cholernie trudne. Codziennie brakuje mi Twojego dotyku, smaku ust, całego Ciebie. Ale ja po prostu czuję się zagubiona, zmęczona obecnym życiem. Wiem, że robię Ci tym ogromną krzywdę, ale dla pocieszenia powiem Ci, że nikt nie wiedział o moich planach, nawet Tata ani Tony. Oni też są pewnie w szoku dlaczego nie mają ze mną kontaktu. Dla nich list zostawiłam w komodzie przy łóżku, proszę Cię przekaż go im. Cuchy z garderoby możesz wyrzucić, spalić, zrobić z nimi cokolwiek zechcesz. Ja nie wzięłam praktycznie nic oprócz tych podstawowych rzeczy. Obiecuję, że kiedyś wrócę, ale nie będę miała Ci za złe, jeżeli ułożysz sobie życie na nowo z kimś lepszym ode mnie. Taylor to świetna dziewczyna! Przepraszam Cię po tysiąckroć.

Na zawsze Twoja Victoria.

Przeleciałem wzrokiem kilka razy po tej kartce i nie mogłem w to uwierzyć. Jak? Gdzie? Kiedy? Co moja Vicky zrobiła? Gdzie ona do cholery jest?!
Pobiegłem do sypialni, otworzyłem komodę i rzeczywiście była tam taka sama koperta jak moja tylko z napisem „Tata i Tony”. Szybko wykręciłem numer do przyjaciela  prosząc go, aby szybko zjawił się w moim mieszkaniu razem z Panem Starr.
Byli zaledwie po pół godzinie. Jak na Londyn to naprawdę szybko!
-Co jest młody? Coś zdenerwowany byłeś przez telefon. – powiedział Anthony.
-Czytaj. – podałem mu moją kartkę. Po chwili zbladł i opadł ciężko na kanapę. Jego Tata podobnie.
-To jest do Was. Jeżeli możecie przeczytajcie na głos. – poprosiłem i podałem kopertę przyjacielowi.

Kochani!
Wiem, wiem, wiem. Jestem cholerną egoistką. Nawet nie wiecie jak bardzo gryzie mnie sumienie po tym co zrobiłam. Jak pewnie wiecie od Harrego zmieniłam swoją tożsamość jednak w pewnych momentach w życiu pieniądze się przydają. Zrobiłam to, bo czuję się zagubiona, chcę czegoś nowego, ale to też pewnie czytaliście, albo Harry Wam powiedział.
Nie miejcie mi tego za złe. Pamiętajcie mnie taką jaką ja was pamiętam.
Tato.. jeszcze niedawno czytałeś mi bajki o królewnie Śnieżce, a teraz pomagałeś mi w trudnych decyzjach, zawsze mnie wspierałeś i mieć takiego Ojca jak Ty to prawdziwy Skarb.
Tony.. Jesteś moim ukochanym bratem. Dzieli nas zaledwie rok różnicy, ale mimo to zawsze wyciągałeś mnie z tarapatów i nie wyśmiewałeś się, tylko pomagałeś, gdy tego potrzebowałam. Mam nadzieję, że będziesz wspaniałym ojcem. Szkoda, że nie będzie mnie przy chwili narodzin Twojego dziecka. ale ja po prostu nie mogę.
Wiem, że zachowuję się teraz jak Mama. Zostawiła Nas bez słowa. Miałam jej to za złe, mimo że napisała do mnie taki list, jaki ja piszę teraz do Was. I nie będę zdziwiona jeżeli mnie znienawidzicie, bo ja dokładnie to samo zrobiłam właśnie z mamą, ale po części ją rozumiem.
Układajcie sobie życie dalej, nie przejmujcie się mną proszę.
Obiecuję, że kiedyś wrócę.
Wasza Vicky

Tony skończył czytać, otarł łzę z policzka i zgiął kartkę, na której były zapisane słowa Vicky. Ja patrzyłem bez słowa w ścianę. Miałem milion myśli w głowie, a moje serce właśnie rozpadło się na milion kawałków.

ROZDZIAŁ 48 - ZAMIERZASZ ODJEŚĆ?

-Denerwuję się. – powiedziałem do Louisa.
-Jak każdy z Nas. – odpowiedział przyjaciel. – Będzie dobrze, patrz jak daleko zaszliśmy.
-Wiem. – uśmiechnąłem się. – Szkoda tylko, że … - nie dokończyłem zdania, bo ktoś zapukał do moich drzwi. Poszedłem otworzyć i osłupiałem. Przede mną stała moja dziewczyna!
-Vicky! – krzyknąłem i od razu ją przytuliłem. – Co Ty tu robisz?!
-No chyba nie sądzisz, że odpuszczę sobie Twój najważniejszy koncert w życiu! – pocałowała mnie namiętnie. Tak bardzo brakowało mi jej w ciągu ostatnich dni.
-Tak się cieszę się, że tu jesteś! – powiedziałem i nie mogłem wypuścić jej ze swoich ramion. Jakby coś w środku podpowiadało mi, że niedługą ją stracę.
-Vicky! – krzyknął Louis i również się z nią przywitał.
-Podekscytowani? – spytała moja ukochana.
-Tsa, raczej zdenerwowani. – odpowiedziałem. – Chociaż nie, strasznie się cieszę, że wystąpimy na  Madison Square Garden.
-A gdzie reszta? – spytała.
-W swoich pokojach. Eleanor chyba poszła gdzieś z Danielle i Alice. – odpowiedział Louis.
-Mogę się przespać? Jestem trochę zmęczona po tym locie.
-Tak jasne. – odparłem. – Połóż się tu spokojnie, a ja wypakuję Twoje bagaże.
-Nie trzeba, nie mam ich dużo.  W południe mam już powrotny lot. – odpowiedziała smutna.
-Dlaczego tak wcześnie? – zdziwiłem się.
-Nie długo zaczynają mi się zajęcia, muszę to pozałatwiać, przez szpital trochę opuściłam, muszę pozaliczać zaległe egzaminy.
-Okej. To połóż się, a my …. – znowu nie dokończyłem, bo ktoś zapukał. Vicky pokierowała się w stronę drzwi i z uśmiechem je otworzyła.
-Co Ty tu robisz? – zobaczyłem moją mamę uradowaną, która mocno tuli moją dziewczynę. Cieszyłem się, że tak bardzo dobrze się dogadują.
-Nie mogłam przecież opuścić występu mojego ukochanego. – zaśmiała się.
-Rozumiem, rozumiem. Idziesz z nami na kawę? – spytała moja rodzicielka.
-Mamo, Vicky powinna odpocząć. Jest zmęczona po locie. – odpowiedziałem za moją dziewczynę.

oczami Vicky

-Spokojnie, aż tak zmęczona nie jestem. Chodźmy. – uśmiechnęłam się. – Idziecie z nami?
-Jeżeli chcesz. – uśmiechnąłem się.
-Może zadzwonicie po dziewczyny? – spytałam. – Po Taylor też oczywiście. Chciałabym poznać przyjaciółkę mojego chłopaka.. – lekko zagryzłam wargi. Musiałam przyznać, byłam zazdrosna.
-Między nami nic nie ma. – odpowiedział szybko Harry.
-Przecież ja nic nie powiedziałam. – zdziwiłam się. Potrafił czytać mi w myślach.
-Naczytałaś się w internecie pewnie. – zaśmiał się i mocno mnie objął. Wciągnęłam jego zapach, tak bardzo za nim 
tęskniłam

godzina koncertu

-Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. Idę teraz zając miejsce kolo Twojej mamy. Pamiętaj, że Cię kocham. – pocałowałam go namiętnie w usta i wyszłam zza kulis.
-I jak denerwuje się? – spytała Anne, gdy usiadłam obok niej.
-Tak, ale da radę. Jest świetny, jak oni wszyscy. – uśmiechnęłam się.
Czekałam w zniecierpliwieniu. Gdy wyszli na scenę to tak jakby czas się dla mnie zatrzymał, o był tam ktoś kogo kocham ponad życie i który tak bardzo je zmienił.
***
-Mówiłam Ci, ze będziesz świetny! – powiedziałam od razu, gdy tylko zobaczyliśmy się po występie.
Harry nic nie odpowiedział, tylko przytulił się do mnie i zaczął płakać. Chyba po prostu puściły mu wszystkie emocje, stres, zdenerwowanie.
-To co idziemy teraz na afterparty? – spytała Eleanor.
-Tak! – uśmiechnęliśmy się wszyscy. Otarłam Haroldowi łzy  i dałam soczystego buziaka.
-Kiedy będzie Taylor? Zależy mi na tym, aby ją poznać. Nie wiem czemu nie chciała iść z nami na kawę.. – spytałam mojego chłopaka.
-Nie mogła, bo miała próby. – odpowiedział. – Zaraz ją zobaczysz, powinna czekać… O tam jest! – wskazał palcem na szczupłą blondynkę z czerwonymi ustami. Nieśmiało podeszłam, ale starałam się uśmiechać.
-Vicky. – podałam jej rękę.
-Taylor. – odwzajemniła uśmiech. – Miło w końcu poznać dziewczynę przyjaciela. Dużo o Tobie słyszałam.
-Za to… - chciałam już coś powiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. – Ja o Tobie też.
Zapakowaliśmy się do kilku taksówek i pojechaliśmy balować.
***
Usiadłam przy stoliku, przy którym siedziała także Tay.
-Harry jest szczęśliwy z Tobą. – powiedziałam i wypiłam drinka.
-Co? – zaśmiała się. – On ma Ciebie.
-Wiem, ale gdyby mnie kiedyś zabrakło obiecaj mi, że nie zostawisz go samego. – spojrzałam w jej oczy.
-Zamierzasz odejść? – widziałam na jej twarzy przerażenie.
-Po prostu mi obiecaj. – naciskałam. Wiem, że prawie jej nie znałam, ale była osobą godną zaufania.
-Obiecuję. – odparła, a ja wstałam i powróciłam do imprezowania.

oczami Harrego

-Naprawdę musisz już jechać? – spytałem i spojrzałem głęboko w oczy mojej dziewczyny.
-Tak, ale pamiętaj, ze bez względu na wszystko kocham Cię i jesteś dla mnie najważniejszy. – pocałowała mnie w usta, tak namiętnie jak jeszcze nigdy.
-Chyba nie chcesz ze mną zerwać? – przeraziłem się.
-Nie, oczywiście, że nie głuptasku  – pstryknęła mnie w nos. – Uciekam, kocham Cię. – wyślizgnęła się z moich objęć i poszła w stronę bramki. Wytrzymam, przecież to jeszcze dziesięć dni i znowu się zobaczymy. 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 47 - MŁODY, CO JEST?


dwa tygodnie później

Harry wyjechał do Nowego Jorku, a ja zostałam w domu. Nie miałam ochoty nigdzie jechać, miała być mała Lux, strasznie kocham tego bobasa, ale nie mam na nic siły. Czuję się coraz gorzej psychicznie i fizycznie. Hazza oczywiście wiercił mi dziurę do dnia wylotu, ale wymigałam się sprawami na uczelni.
Zostałam sama, bo Alice, Dan, El też wyjechały.

oczami Harrego

-Młody co jest? – usiadł obok mnie Louis.
-Nic. – odpowiedziałem i dalej patrzyłem w okno samolotu.
-Przecież widzę. – wiedziałem, że nie da za wygraną.
-Martwię się o Vicky. Wydawało mi się, że jest wszystko okej, ale ona jest jakaś dziwna. Nie poznaję ją. To nie jest ta sama dziewczyna, w której się zakochałem dwa lata temu.. – posmutniałem.
-Wiesz, że ona dużo przeszła, zrozum ją. Myślę, że wszystko się ułoży. My z Eleanor też nie mieliśmy zawsze tak kolorowo, przecież wiesz.
-No wiem, ale kurde, źle się z tym czuję, że ją tam zostawiłem samą. Może nie powinienem? – spytałem.
-Dasz jej czas, przez te trzy tygodnie przemyśli sobie wszystko i zobaczysz, że wszystko wróci do normy. Masz moje słowo. – uśmiechnął się przyjaciel. Bez słowa przytuliłem się do niego. Był moją opoką, zawsze mogłem na niego liczyć.
***
Wylądowaliśmy nad ranem, myślałem, że nikogo nie będzie na lotnisku, jednak nasze fanki są wytrzymałe i było ich chyba ze 100. Cieszyłem się na ich widok, bo przecież to dla nich śpiewam, są wyjątkowe.
Porobiłem sobie kilkanaście zdjęć, poprzytulałem, mimo zmęczenia uśmiechałem się.
***
Do hotelu przyjechaliśmy dopiero o 7 rano. Od razu walnąłem się na łózko i zasnąłem.
Obudził  mnie Paul, byłem zły, bo była dopiero 12, a ja na serio byłem zmęczony.
-Nie idziesz się przywitać z Lux? – spytał.
-Jasne! – krzyknąłem jak małe dziecko. Kochałem tę małą, więc od razu wziąłem się za siebie. Ubrałem spodnie, bluzkę na to cieplejszą bluzę, bo pogoda za oknem nie wskazywała na to, aby było ciepło. Na głowę zarzuciłem czapkę, bo moje włosy dziwnie się ułożyły.
Pobiegłem do pokoju małej jak na skrzydłach.
-Cześć! – przywitałem się z Lou i Tomem. – Lux! – krzyknąłem do małej i od razu porwałem ją na ręce.
-Witaj Harry. – powiedział jaki tajemniczy głos. Skądś go znałem. Obróciłem się i zobaczyłam Taylor.
-Cześć! – uśmiechnąłem się na jej widok. Podszedłem i dałem jej buziaka w policzek. Tay jest moją przyjaciółką, ale ze względu na pracę rzadko się spotykamy.
-To co idziemy gdzieś na spacer? – spytała mama Lux.
-Jasne. – odpowiedzieliśmy wszyscy zgodnie chórem.
Lou ubrała małą i wszyscy byli gotowi do wyjścia. Przed hotelem oczywiście było dużo fanów, ale teraz chciałem ich wyminąć.  Mała Lux była dla mnie bardzo ważna, chciałbym mieć w przyszłości taką córkę jak ona z Vicky. Od razu posmutniałem, bo każdy jest tu z dziewczyną, a ja jestem sam, no mama i mój ojczym mają przylecieć jutro rano. Ale tak strasznie brakuje mi mojej Vicky.
-Harry. – usłyszałem za sobą głos Taylor.
-Słucham? – uśmiechnąłem się.
-No co tam u Ciebie? Jak Wam się układa z Vicky?
-W porządku.
-A czemu jej nie ma? – dociekała.
-Nie mogła, sprawy na uczelni.
Szliśmy wszyscy w piątkę, trochę poprawił się mój humor, chociaż wiedziałem, ze jutro na pierwszych stronach gazet, będą nagłówki, ze Taylor to moja nowa dziewczyna..

środa, 21 listopada 2012

ROZDZIAŁ 46 - NO, KANDYDATKĘ NA ŻONĘ MAM.


-Wziąłeś wszystko? - spytałam mojego chłopaka.
-Tak, nie miałam ze sobą zbyt wiele rzeczy, za to Twoich znalazłem mnóstwo! - zaśmiał się.
-Naprawdę musicie jechać? - spytała mama Harrego.
-Niestety, obowiązki wzywają. - odpowiedziałam.
-Mamo przyjedziemy jeszcze, nie martw się. - ucałował ją w oba policzki.
-Jedźcie spokojnie dzieciaki. - przytuliła nas jeszcze Anne i mogliśmy już ruszać. Hazza poszedł jeszcze do Gemmy, ja nie chciałam się z nią widzieć, nigdy nie lubiłam tej dziewczyny i nie będę udawać, że jest inaczej. Nie po tym cyrku.
-Wiesz, mamy jeszcze trochę czasu, może wybralibyśmy się na jakieś wakacje? Tak dawno nigdzie nie byliśmy. - powiedział Harry, gdy już jechaliśmy i złapał mnie za kolano.
-Nie teraz. Nie mam jakoś nastroju, wolałabym zostać w domu. - pokręciłam nosem.
-Co się dzieje? Gryzie Cię ciąża Gemmy, prawda? - spytał.
-Aż tak to widać? - popatrzyłam na jego skupioną twarz podczas jazdy.
-Za bardzo Cię znam kochanie. - uśmiechnął się.
-Ja po prostu tego nie rozumiem. Dlaczego oni nam nie powiedzieli, że są razem?
-Pamiętasz jak my się ukrywaliśmy? - zaśmiał się.
-No tak, ale to całkiem inna sytuacja. My mieliśmy powody, oni żadnych. - skwitowałam.
-Musimy to uszanować  - powiedział Harry. - Dobrze by było gdyby się zeszli, ale z drugiej strony jak on do niej nic nie czuje, to też nie ma sensu. Ona jakoś się z tego wyleczy, nie sądzę żeby kochała go jakoś szczególnie. Ona zawsze bała się miłości i nie wiem czy kiedykolwiek odwzajemniała ją jakiemuś chłopakowi.
-Ja też bym tak wolała, ale kurde, Tony dobrze wiedział, że Twoja siostra jest trudną do zdobycia, to na cholerę się starał, a potem mówi, że nic nie czuje. Nie rozumiem go. - odpowiedziałam zdenerwowana. - Dobra nie gadajmy już o tym, bo nie mam na to siły.
-Masz rację, jedziemy gdzieś na obiad? - spytał.
-Możesz gdzieś się zatrzymać, zgłodniałam.
Moja waga rosła, ale pilnowałam ją. Ważyłam na razie 47 kilo to dobrze. Nie chciałam ważyć więcej niż 50, ale Harry non stop mnie upominał. On czasami zachowuje się gorzej niż mój Tata.
-To co zamawiamy? - spytał mnie, gdy już siedzieliśmy w środku jakieś malej restauracji.
-Wybierz coś. - odparłam.
Harry złożył zamówienie kelnerowi i siedzieliśmy tak, rozmawiając o życiu, o naszej przyszłości, bo jesteśmy już ze sobą jakby nie patrzeć dwa lata. Dwa razy się rozstaliśmy, ale zawsze do siebie wracaliśmy.
-Wiesz, że ja przed trzydziestką chcę mieć żonę i dzieci? - poruszył śmiesznie brwiami. - No, kandydatkę na żonę mam.
-Doprawdy? - zaśmiałam się. - Na szczęście jest jeszcze dużo czasu do tego. - złapałam go za rękę.
-A tak na poważnie. Wiem, że to Ty jesteś tą jedyną. - popatrzył mi głęboko w oczy.
-A Ty moim jedynym, Harry. - uśmiechnęłam się i posłałam mu całusa.

wtorek, 20 listopada 2012

LIEBSTER AWARDS

No to zostałam nominowana w jakąś grę. Na początku miałam nie odpowiadac, ale w sumie to jest fajne, dowiedziecie się czegoś o mnie, no chyba, że was to nie obchodzi :D.
Nie będę nominowała innych, ponieważ nie czytam innych blogów, a szkoda mi czasu na szukanie, przepraszam, wiem jestem leniem.
A więc, o to pytania do mnie:
1. Ulubiony solowy artysta?
Ed Sheeran.
2.Samotny wieczór przy książce czy głośna dyskoteka przy alkoholu?
Zależy jaki mam humor. Lubię i czytac książki i zabawę przy alkoholu :)
3.Ulubiona piosenka.
A to mi się często zmienia. Teraz to We are never ever getting back together Taylor Swift.
4. Oglądasz Pingwiny z Madagaskaru?
Nie.
5. Szpilki czy trampki?
Chyba trampki, chociaż lubię chodzic w szpilkach.
6. Ulubiony członek 1D? Dlaczego akurat on?
Niall. W ogóle One Direction poznałam dzięki mojej przyjaciółce. W gimnazjum było nas cztery i zaczęła nas po kolei zarażać. Gdy już dwie o nich gadały to ustaliły, który jest do której. Na początku ich nie lubiłam i aż mną telepało jak słyszałam o nich, a jak zobaczyłam Niallera to stwierdziłam: Dobry Boże przecież on jest okropny. Ale z czasem się do niego przekonałam i zaczął mi się cholernie podobać i w ogóle, on jest mój :D
7. Możesz spełnić swoje 3 życzenia, o co poprosisz?
Żebym miała pieniądze na założenie fundacji dla dzieci z przepukliną rdzeniowo-kręgową, spotkanie One Direction, pomoc biednym ludziom.
8. Ulubiony pełnometrażowy film?
Nie mam.
9. Ulubiony kolor?
Fioletowy, różowy.
10. Miłość czy przyjaźń?
Nie wierzę w miłośc, więc przyjaźń.
11. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Dziennikarką, albo chemikiem, ale nie takim, który uczy w szkole, tylko takim, który pracuje w laboratorium.

No to już wiecie co nieco o mnie :D Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie na kissonme@onet.pl

kissonme

xx

poniedziałek, 19 listopada 2012

ROZDZIAŁ 45 - JESTEŚ ZŁY?


Podeszłam bliżej, na szczęście to nie Tony. Pomogłam kierowcy wysiąść z samochodu i zadzwoniłam po pomoc. Nikomu nic się nie stało, a ja zdenerwowana wracałam do domu. Było mi okropnie przykro. Jak Harry mógł tak powiedzieć? Moja komórka ciągle dzwoniła, a na wyświetlaczu pojawiało się zdjęcie mojego chłopaka. W końcu wyłączyłam urządzenie, bo działało mi na nerwy.
-Kogo niesie o tej porze? - słyszałam zdenerwowany głos mojego brata, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek było już po 12.
-To ja. - odparłam, gdy mi otworzył. - Tata śpi?
-No, a co?  - był zdezorientowany.
-Musimy pogadać  Po pierwsze dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że to Gemma, po drugie jak w ogóle do tego doszło, a po trzecie dobrze wiedziałeś, że ona Ci nie odpuści! - podniosłam lekko głos i opadłam ciężko na kanapę. Byłam wściekła. Przez niego mógł rozpaść się mój związek z Harrym.
-Nie chciałem Cię denerwować, wiem, że nie przepadacie za sobą, po prostu coś między nami zaiskrzyło, ale potem zrozumiałem, że to nie to. Oczywiście było już za późno... - spuścił głowę na dół.
-Powiedziałeś tacie? - spytałam już łagodniej.
-Tak, chce żebym się z nią ożenił. - powiedział cicho.
-Nie pozwolę na to. - przytuliłam go. - I kto by pomyślał, że młodsza siostra będzie wyciągała Cię z tarapatów. - zaśmiałam się.
-Co zrobisz? - spojrzał na mnie.
-Nie wiem, ale na pewno nie pozwolę na to, abyś był nieszczęśliwy. Chodź, idziemy spać, jutro pogadamy, jestem zmęczona. - odparłam i poszłam w stronę schodów.
-Vicki, coś jest między Tobą a Harrym? - spytał Tony.
-Nic takiego, posprzeczaliśmy się lekko, ale to nic poważnego. - uśmiechnęłam się i poszłam do swojego pokoju. Tak dawno tu nie byłam.
Całą noc wierciłam się z boku na bok. O trzeciej włączyłam swoją komórkę i zadzwoniłam do Harrego. O dziwo nie spał.
-Jesteś zły? - spytałam.
-Nie, a Ty? - słyszałam, że jest mu tak samo przykro jak mi.
-Trochę. - odpowiedziałam szczerze. - Ale powiedziałeś to w złości.
-Nie myślę tak. - powiedział szybko. - Nie wtrącajmy się w to, proszę. Wiem, że zareagowałem zbyt pochopnie.
-Też tak uważam. - uśmiechnęłam się do telefonu.
-Przyjedziesz jutro? - spytał.
-Nie zrozum mnie źle, ale lepiej będzie jak oboje wrócimy do domu. - powiedziałam niepewnie.
-Jasne, przyjedziesz po mnie? Nie mam samochodu. - zaśmiał się.
-Tak, będę po południu. Śpij już. Kocham Cię. - odpowiedziałam mu.
-Ja Ciebie też. - odparł i rozłączył się.
Leżałam w łóżku i cały czas nie dawała mi spokoju ciąża Gemmy.

niedziela, 11 listopada 2012

ROZDZIAŁ 44 - A TOBIE JEST DOBRZE BEZ MAMY?


-Nie przejmuj się tak. - powiedział Harry, gdy opowiedziałam mu całą historię.
-Jak mam się nie przejmować? Tony to mój jedyny brat..
-I w dodatku dorosły. - ujął trafnie.
-I co z tego? Nie chcę żeby do końca życia był nieszczęśliwy.
-Vicky nie zbawisz całego świata. Znam go i na pewno sobie poradzi. - ucałował mnie w nos.
Bez słowa przytuliłam się do niego i tak leżeliśmy dłuższą chwilę. Przerwał nam dzwonek do drzwi.
-Chodź, to pewnie Gemma. - odpowiedział mój chłopak i pociągnął mnie na dół. Nie miałam ochoty na rodzinne spotkania, tym bardziej, że z siostrą Harrego nie dogadywałyśmy się najlepiej.
-Cześć. - powiedziałam do niej. Ona nawet nie raczyła mi odpowiedzieć, bez słowa pokierowała się do salonu. Wiedziałam, że z nią coś nie tak, nie docinała mi. Poszliśmy za nią, jak jakieś pieski. Gemma zaczęła płakać.
-Ej, co Ci jest? - Harry kucnął przy niej i pogłaskał ją po kolanach.
-Usiądźcie wszyscy. - powiedziała łkając. Mama Harrego przyniosła jeszcze chusteczki i wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach żeby dowiedzieć się co jest grane.
-Jestem w ciąży. - teraz to wybuchła płaczem.
-Co?! Jak to?! - krzyknął Harry, lecz pociągnęłam go za rękę, aby się tak nie darł.
-O Boże, Gemma. - otworzyła ze zdziwienia buzię Anne i poszła przytulic córkę.
Gdy się trochę uspokoiła, chciała powiedzieć kto jest ojcem.
-Tony. - wyszeptała cicho. - Tony Starr.
-Co?! - krzyknęłam.
-To co słyszałaś. - warknęła.
-Nie to nie możliwe. Przecież jesteś starsza od niego, jak wy w ogóle zostaliście parą? Wy nie pasujecie do siebie. - mówiłam potokiem słów.
-Victoria! - krzyknął Harry. Mówił do mnie pełnym imieniem, gdy był zły, a naprawdę rzadko się to zdarzało.
-Nie wiem jak to mogło się stać. Przecież się zabezpieczaliśmy. - smarkała w chusteczkę.
-No ja też nie wiem. - upadłam ciężko na kanapę.
-Spokojnie, jakoś sobie poradzimy. - powiedział Harry i objął siostrę, a po chwili dołączyła do nich ich mama i stali tak w uścisku.
Wycofałam się na górę i usiadłam na łóżku. Nie mogłam w to uwierzyć  Przecież Tony jej nie kochał. Czy ona w ogóle coś do niego czuła.
-Musimy pogadać. - wyrwał mnie z rozmyślań Harry.
-Słucham?
-Musisz przekonać Tony'ego do ślubu. - odparł kategorycznie.
-Co?! - zrobiłam wielkie oczy.
-Skoro mają dziecko, muszą je wychowywać będąc małżeństwem. Dobrze wiesz jaka jest moja mama oraz Twój tata.
Fakt, nasi rodzice byli nieco staroświeccy.
-Ty chyba oszalałeś. To ich sprawa. Nie mieszajmy się w to.
-Wiesz, że Gemma jest dla mnie najważniejsza, więc muszę jej pomóc.
-Harry nie będę zmuszała Tony'ego do czegoś, czego nie chce. - powiedziałam stanowczo.
-Zrozum, że ona go kocha! - krzyknął.
-Ale on jej nie! - również podniosłam głos.
-Cicho bądź, ona o tym nie wie. - złapał mnie za barki.
-Ja się do tego nie przyłożę. Nie będę go zmuszać do ślubu. - zastrzegłam swoje zdanie.
-Zrozum, że oni mają dziecko!
-I co z tego? Można wychowywać maleństwo nie będąc ze sobą. - powiedziałam, chociaż nie chciałabym, aby to dziecko było z rozbitej rodziny. To jest okropne, sama to przeżyłam.
-A Tobie jest dobrze bez mamy? - wiedział gdzie leży mój czuły punkt.
-Przegiąłeś. - odparłam ze łzami w oczach. Zabrałam ze stolika telefon i kluczyki do samochodu i zbiegłam po schodach.
-Vicki! Przepraszam. - Harry zszedł za mną. Założyłam kurtkę i buty i trzasnęłam drzwiami. Wsiadłam w samochód mojego chłopaka, zamknęłam się od środka i odpaliłam ślinik. Hazza szarpał za klamkę i mówił żebym otworzyła, ale ja szybko odjechałam. Łzy spływały mi po policzku. Jechałam w stronę mojego rodzinnego domu, gdy nagle na drodze zobaczyłam rozbity samochód. W oddali wyglądał jak Tony'ego. Przeraziłam się, zatrzymałam się na poboczu i pobiegłam w stronę auta...
----------------------
Wiem, że rzadko dodaję rozdziały, ale miałam i nadal mam trudną sytuację rodzinną  Od 1 listopada aż do dziś spędzałam czas z Tatą, albo się uczyłam i tak na zmianę. Z Tatą widuję się średnio niecałe 20 dni w roku i nie jest tak, że mogę w każdej chwili do niego pojechać  bo Dubai jest jednak kawał drogi stąd. Jestem bardzo związana zarówno z Tatą jak i z Mamą oraz z Babcią, więc nie miejcie do mnie pretensji, że tak rzadko tu bywam. Doba jest niestety za krótka. Piszę to, dlatego, że bardzo rozzłościł mnie komentarz jednej z czytelniczek mojego bloga o Louisie <tu macie link>. Moja reakcja była strasznie wybuchowa, wiem, ale nie potrafię inaczej, a po za tym dziś, no w sumie wczoraj bo to już po północy jest, pożegnałam się z Tatą o 16 i płaczę aż do teraz. Uwierzcie mi, że jeszcze w życiu tak nie płakałam jak teraz. No, ale cóż. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.

kissonme

xx

piątek, 26 października 2012

ROZDZIAŁ 43 - MOJA DZIEWCZYNA JEST W CIĄŻY!!


-Harry, gdzie masz kluczyki? - spytałam swojego chłopaka.
-W tylnej kieszeni. - powiedział jedząc.
-Tyle razy Ci mówiłam żebyś nie mówił z pełną buzią. - powiedziałyśmy razem z Panią Styles.
-Wiedziałam, że jesteś odpowiednią kandydatką na synową. - przytuliła mnie.
-Dziękuję Pani. - uśmiechnęłam się.
-Żadna Pani, Anne. - pogłaskała mnie po policzku jak własną córkę. Przez sekundę pomyślałam  że chciałabym, aby moja mama dalej była ze mną, żeby mnie nie porzuciła, ale szybko wymazałam tę myśl z mojej głowy.
-To jadę, nie wiem o której będę. - pocałowałam Harrego i wytarłam jeszcze jego policzek od dżemu. - Styles Ty nawet jeść nie umiesz. - zaśmiałam się.
-Nie przeginaj! - pogroził mi palcem.
-Kocham Cię. - wystawiłam mu język i wyszłam z jego rodzinnego domu.
Wsiadłam do samochodu i jechałam przez około dwie godziny. Zadzwoniłam do Tony'ego, że dojeżdżam już na miejsce.
-To dobrze, bo już czekam. - odparł i się rozłączył.
Dziwiło mnie to dlaczego aż tak bardzo mu się spieszyło.
***
-Siostra jestem skończonym debilem. - powiedział, gdy już siedzieliśmy w domu.
-Co się stało? - podałam mu kubek z herbatą.
-Wpadliśmy. - wstał z miejsca.
-Co? - nie rozumiałam o co mu chodzi.
-Moja dziewczyna jest w ciąży!! - krzyknął, usiadł z powrotem na miejsce i schował twarz w dłoniach.
-Jak to? - zrobiłam wielkie oczy.
-No tak to. Nie wiesz jak się robi dzieci? - spytał z drwiną. - To już nie jest problem, że będzie to dziecko.
-To co jest nie tak? - spytałam zdezorientowana.
-To, że ja jej nie kocham. - popatrzył na mnie swoimi brązowymi oczyma.
-Jak możesz jej nie kochać  Przecież byliście tyle ze sobą, pomijam fakt, że nawet jej nie poznałam.. - popatrzyłam na brata z wyrzutem.
-Nie przedstawiłem Ci jej, bo nie była dla mnie szczególnie ważna. Szczerze liczył się dla mnie seks i tyle.
Nie mogłam uwierzyć  że te słowa wypowiada Tony, mój rodzony, starszy brat, który zawsze mnie bronił i był taki odpowiedzialny.
-Powiedz coś. Co ja mam robić? - potrząsnął mną delikatnie.
-Nie zostawiaj jej. Posłuchaj. Będziecie mieć dziecko, nie psuj mu życia na starcie. Spójrz na nas. Mama nas porzuciła, przez to staliśmy się nie ufni i trzeba przyznać było nam ciężko zaufać innym. Miłość przyjdzie z czasem, a jeżeli nie ... - zatrzymałam się.
-A jeżeli nie to co? - spytał.
-Jeżeli nie.. to.. trudno. Musisz płacić za swoje błędy, ale wynagrodzi Ci to śmiech twojego dziecka, jego pierwsze słowo, pierwszy ząbek.. - uśmiechnęłam się.
Brat bez słowa mnie przytulił.
-Pojedziesz ze mną do Taty, żeby mu powiedzieć o wszystkim? - spytał.
-Nie, to musisz zrobić sam. - odpowiedziałam.
-Proszę.- popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem
-Naważyłeś piwa to teraz je wypij. - powiedziałam.
-Dobrze. - spuścił wzrok. Było mi go szkoda.
Po kilku minutach Tony opuścił moje mieszkanie. Jeszcze do mnie nie dochodziło to, czego właśnie się dowiedziałam.
Po jakimś czasie wróciłam do domu rodziców Harrego.
-I co się stało? - zapytał Harry od progu. Widząc moją minę, przeraził się. - Vicki co jest?
-Tony będzie ojcem. - usiadłam w salonie i wbiłam wzrok w dywan.
-Hahaahaha żartujesz? - zaśmiał się.
-A wyglądam na żartownisię?! - krzyknęłam.
-Serio?! - był zdziwiony.
-Serio. Mało tego, on jej nie kocha...
Opowiedziałam mu wszystko czego dowiedziałam się od Tonego. Hazza był wstrząśnięty, jego mama również.
-Wszystko jak zaczyna się układać  zawsze się burzy jak domek z kart. - skwitowałam i poszłam na górę się położyć.

sobota, 20 października 2012

ROZDZIAŁ 42 - HAROLDZIE EDWARDZIE STYLES CO TY ROBISZ?!


Ubrałam granatowy sweter Harrego i jakieś krótkie spodenki. Usiadłam przed telewizorem i czekałam na powrót ukochanego. Mimo że nie było go tak krótko, zdałam sobie sprawę z moich błędów. Uświadomiłam sobie, że chyba byłam dla niego ciężarem. Musiał latać po szpitalach ze mną, użerać się z moim jedzeniem .. Może powinnam od niego odejść  Nie ... Cholernie byłoby mi ciężko bez niego. Przecież on jest całym moim światem, tlenem, powietrzem.
-Hej kochanie! - do domu wszedł Harold.
-Cześć. - pobiegłam do przedpokoju i rzuciłam mu się na szyję. Tak bardzo się za nim stęskniłam.
-Miłe powitanie. - zaśmiał się mój chłopak. - Zbieraj się, jedziemy do mojej mamy.
-Jak to? - popatrzyłam na niego badawczo.
-No tak to. Dawaj, już po południe, nie chcę być tam w środku nocy.
-No już, już. - pokierowałam się do naszej sypialni. Otworzyłam drzwi do naszej garderoby i zaczęłam wrzucać na oślep do torby ubrania. Oczywiście spakowałam kilka swetrów Harrego, które od niego pożyczałam.
-A tak poza tym, masz ładny sweter. - złapał mnie od tyłu Harry i pocałował w szyję.
-Wiem, mnie też się podoba. - zaśmiałam się.
Hazza nie przestawał w pieszczotach.
-Skarbie, musimy jechać do Twojej mamy, daj mi się spakować. - powiedziałam.
-Jeszcze chwilę, stęskniłem się. - powiedział, a mnie przeszły dreszcze po całym ciele.
-Harry! Ogarnij się! - krzyknęłam. - A Ty jesteś spakowany?
-No zaraz! - podniósł mnie i zaniósł na łóżko.
-Haroldzie Edwardzie Styles co Ty robisz?! - śmiałam się wniebogłosy.
-Witam się z moją dziewczyną, po długim nie widzeniu jej. - mówił między pocałunkami.
-Dwa dni to długo?
-Dla mnie minuta bez Ciebie to cała wieczność, a co dopiero dwa dni! - popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczyma. Wyglądały jak dwa piękne szmaragdy.
-Też Cię bardzo kocham, ale musimy jechać do Twojej mamy. - wyswobodziłam się z jego objęć i wróciłam do pakowania.
-Jak tak możesz?! - oburzył się.
-Wynagrodzę Ci to. - mrugnęłam do niego okiem.
-Trzymam Cię za słowo. - zaśmiał się. - Czekaj, czekaj. Co Ty zrobiłaś z włosami?! - zaczął dotykać mojego kucyka.
-Nie podoba Ci się?
-Ładnie, ale nigdy nie wyobrażałem sobie Ciebie w blondzie.
-Przecież nie jestem całą blondynką, mam ombre.
-Nie kojarzę w ogóle nazwy, ale niech Ci tam będzie. Nawet do twarzy Ci z tym. - pocałował mnie w policzek. - Spakowana już jesteś? - spytał.
-No tak. A Ty?
-Mam jakieś ciuchy w samochodzie, w domu też coś jest, więc będę miał w czym chodzić, ale tak po za tym to ja rzadko mam coś na sobie. - poruszył śmiesznie brwiami.
-Styles! - walnęłam go jakąś bluzką, którą miałam pod ręką.
-No co? - zaśmiał się. - Dobra chodź, jedziemy.
Szybko zarzuciłam jakieś spodnie na siebie, buty, kurtkę i byłam gotowa do wyjścia.
***
-Witajcie dzieci! - krzyknęła uradowana mama Harrego.
-Dobry wieczór. - uśmiechnęłam się. Pani Styles przytuliła najpierw mnie, a potem swojego syna.
-Mamo Ty nie śpisz? - spytał mój chłopak.
-Czekałam na Was. - uśmiechnęła się.
Weszliśmy do kuchni, gdzie czekała na nas kolacja, tzn. kanapki.
-Jedźcie i idźcie spać. - powiedziała Pani Anne.
-Dobrze. - odpowiedzieliśmy chórem.
Kanapki zniknęły w mgnieniu oka, a my pokierowaliśmy się do sypialni. W kieszeni poczułam wibracje mojego Iphona.
-Halo? - powiedziałam do słuchawki.
-Siostra, gdzie jesteś? Jestem pod waszym mieszkaniem. - usłyszałam głos brata.
-U mamy Harrego, a co?
-Musimy pogadać. - słyszałam, że chyba płakał.
-Tony co się stało? Coś z tatą?
-Nie. Możemy się jutro spotkać, proszę Cię? - słyszałam, że bardzo mu na tym zależy.
-Jasne. Bądź u mnie tak o 11, okej? - spytałam.
-Dobra, pa. - rozłączył się.
-Co się stało? - spytał Harry.
-Muszę jutro wracać. Tony musi mi się wygadać, nie wiem coś się stało.
-Czy to nie może poczekać do poniedziałku? - popatrzył na mnie.
-Widocznie nie. Sama pojadę i wrócę wieczorem, spokojnie. - pogłaskałam go po policzku.
-Chodź już spać  - pociągnął mnie za rękę w kierunku łóżka. Na dobranoc dostałam soczystego buziaka i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam..
-------------
No nareszcie coś się pojawiło. Myślałam, że już nic nie napiszę, brakowało mi weny :C
Rozdział dedykuję Oliwi Chwast, która dziś mnie zmotywowała do pisania.
Mam nadzieję, że się podoba.

kissonme

xx

środa, 17 października 2012

MOJE DROGIE CZYTELNICZKI/ DRODZY CZYTELNICY!


Jak Wam przekazała @Karolajna_ byłam w szpitalu. Musiałam tam leżeć od czwartku po południu aż do wczoraj. Wyszłabym dopiero dziś, ale ja jestem w gorącej wodzie kąpana i zrobiłam awanturę Pani Ordynator (którą w tym momencie serdecznie pozdrawiam)  o to, że nie chce mnie wypisać, mimo tego że wszystkie wyniki mam w porządku, tylko kuleję. Może zbyt pochopnie zareagowałam  ale uwierzcie mi, że nie chciało mi się spędzać kolejnej nocy w szpitalu, bez telewizji a tym bardziej bez internetu, nawet nie mogłam mieć tam laptopa, żeby oglądać filmy! - to jest wręcz chore! Oczywiście mama jest na mnie zła, ale powoli jej przechodzi :) A co mi się stało? Biegłam w szkole na 900 metrów (wiem, dziwny dystans, w szpitalu taki rehabilitant cały czas przeżywał, dlaczego nie biegłyśmy na 1000 tylko na 900) Pod koniec zaczęło mi się kręcić w głowie, a jak stanęłam to zrobiło mi się czarno przed oczami. Potem jak już leżałam u Pani Pielęgniarki zaczęłam tracić czucie w rękach i w nogach. Zabrała mnie karetka, musieli mnie wynosić na noszach ze szkoły, bo nie umiałam nawet stać ... Wyobraźcie sobie jakie to musi być okropne, gdy widzisz swoje nogi, ale kompletnie ich nie czujesz ... Moja mama była ze mną, za co jestem jej ogromnie wdzięczna, bo gdyby nie ona, nie wiem co bym zrobiła. W szpitalu w moim mieście nic mi nie zrobili, przewieźli mnie do innego, oddalonego o ok. 22 kilometry. Leżałam na sali sama aż do poniedziałku, potem przyszła jakaś dziewczyna, niby z nią rozmawiałam, ale było widać, że jest patologiczna. Oczywiście nic do takich ludzi nie mam, ale widziałam, że nie umiemy znaleźć wspólnego tematu. W piątek mama kupiła mi książkę, którą miałam sobie kupić już dawno, dawno temu. Miała 761 stron i przeczytałam ją w 4 dni. Czy czuję już ręce i nogi? W rękach odzyskałam czucie w czwartek wieczorem, tuż po podaniu kroplówki. Abym poczuła nogi, potrzebowałam więcej czasu. Dopiero w piątek po południu postawiłam pierwsze kroki, ale nie sama, tylko z pomocą pielęgniarki. Potem chodziłam już właśnie z którąś z pielęgniarek, nie musiałam jeździć na wózku. Uwierzcie mi, że to nie jest nic fajnego. W nocy, z piątku na sobotę, gdy szłam do toalety z jedną z pielęgniarek, ona zaproponowała mi, żebym spróbowała sama. Udało się! Byłam prze szczęśliwa  Oczywiście nie chodziłam normalnie, mój chód przypominał bardziej ruchy 70-latki, ale ważne, że chodziłam  W poniedziałek chodziłam w miarę normalnie, ale musiałam zostać, bo Pani Ordynator powiedziała, że muszę mieć jeszcze tomografię głowy, a badanie było dopiero wczoraj rano. Nic ono nie wykazało, oprócz tego, że jestem zdrowa. Chociaż nadal nikt nie wie co mi było i to mnie trochę martwi. Na razie chodzę już normalnie, boli mnie tylko prawe kolano i prawy palec u nogi. Mam nadzieję, że nie długo to minie i wszystko wróci do normy. 
Kiedy będą nowe rozdziały? Nie wiem kochani. Chcę, aby było to jak najszybciej, ale muszę się oszczędzać i praktycznie non stop leżę. No teraz jestem na kompie, mam nadzieję, że nie długo odzyskam laptopa, bo mama mi zabrała od niego kabel zasilający, ponieważ wtedy zrobiłam tę awanturę Pani Ordynator i jest na mnie o to zła, że narobiłam jej wstydu. Nie moja wina, że Pani Ordynator zamiast ze mną rozmawiać, wypchała mnie z gabinetu. No, ale mam nadzieję  ze dodam coś w przyszłym tygodniu :)

pozdrawiam,

Wasza kissonme

sobota, 13 października 2012

WITAJCIE KOCHANI


Piszę do was w imieniu Pauliny, która wszystkich strasznie przeprasza lecz nie mogła ostatnio dodać nowego wpisu gdyż aktualnie znajduję się w szpitalu. Nie martwcie się nasza kochana Paulina już wkrótce do nas wróci. Pozdrawiam xx

@Karolajna_

środa, 3 października 2012

ROZDZIAŁ 41 - LEPIEJ WYGLĄDASZ.


Harry wyjechał, a ja zostałam sama w domu. Otworzyłam lodówkę i zastanawiałam się co zjeść  Może to dziwne, ale zrobiłam się głodna. Postanowiłam, że będę jadła, żeby być zdrową i zrobię to dla Harrego.
Zrobiłam sobie kanapki i poszłam do salonu oglądać telewizor. Jadłam, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Przede mną stała Eleanor.
-Cześć. - uściskała mnie.
-Hej, wejdź. - zaprosiłam ją do środka.
-Przyszłam wyciągnąć Cię na miasto. - zaczęła na wstępie przyjaciółka.
-Jakoś nie mam ochoty. - usiadłam na kanapie i ugryzłam kanapkę.
-Widzę, że robisz postępy. Teraz trzeba iść krok naprzód. - powiedziała. - Umówiłam nas do fryzjera. Chodź, potrzebujesz jakieś zmiany.
-Okej, ale potem zrobimy sobie tatuaż. - zaproponowałam.
-Zgoda. - zaśmiała się.
-Ogarnę się i możemy iść.
Poszłam do łazienki, związałam moje długie, prawie do pupy, kręcone włosy, w wysokiego kucyka. Pomalowałam się delikatnie, ubrałam beżowe rurki, białą bokserkę i na to brązowy, letni sweter. Wzięłam torebkę i byłam gotowa.
Pojechałyśmy z Eleanor do fryzjera.
Gdy byłyśmy na miejscu, usiadłyśmy na fotelach. Pierwsza była Eleanor. Podcinała jak zwykle końcówki i nic więcej. Miała bardzo ładne, długie i zadbane włosy. Gdy nadeszła moja kolej, miałam nadzieję, że mnie też czeka tylko obcinanie końcówek, ale myliłam się.
-Ty posiedzisz tu trochę dłużej. - powiedział fryzjer.
Dałam mu wolną rękę, ale zastrzegłam, że nie chcę obciąć więcej niż dziesięć centymetrów włosów.
Zaczął nakładać mi rozjaśniacz na mniej więcej połowę włosów. Nie wiedziałam co chciał zrobić, ale nie było już odwrotu.
Po około trzech godzinach wyglądałam całkiem inaczej. Miałam na głowie ombre, połowa włosów była ciemna, a druga była pokryta ciemnym blondem.
-Woow. - powiedziałam.
-Wyglądasz pięknie. - odparła przyjaciółka i przytuliła mnie.
-Teraz idziemy zrobić tatuaż. - zatarłam ręce. Podziękowałam fryzjerowi, zapłaciłyśmy i poszłyśmy w stronę studia tatuażu.
-To co chcecie robić? - spytał tatuażysta, który wcześniej tatuował mi plecy.
-Myślałam o tatuażu na karku, albo za uchem. - zastanawiałam się. - Już wiem! Na palcu. Ja chcę napis friends, a Eleanor Ty zrobisz sobie forever, co? -posłałam jej błagalne spojrzenie.
-Jasne. - zaśmiała się.
Tym razem ja byłam pierwsza. Nie zajęło to dłużej niż 10 minut. Gdy skończyła Eleanor poszłyśmy jeszcze na zakupy. Kupiłyśmy sobie kilka bluzek, spodnie i sukienkę.
-Teraz idziemy do MSC. - oznajmiła przyjaciółka.
-Jasne. - uśmiechnęłam się, zapakowałyśmy wszystko do samochodu El. Po dwudziestu minutach byłyśmy na miejscu.
-Ja chcę truskawkowego, a Ty? - spytała Eleanor.
-Też. - uśmiechnęłam się.
Usiadłyśmy przy stoliku i rozmawiałyśmy o błahych sprawach.
-Lepiej wyglądasz. - powiedziała.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
-Słuchaj, zawsze byłaś i jesteś piękna. Proszę Cię nigdy więcej nie rób czegoś takiego. - złapała mnie za rękę.
-Obiecuję. - uścisnęłam mocniej jej dłoń.
Pod wieczór wróciłyśmy do domów. Wrzuciłam na twiettera zdjęcia z przyjaciółką i położyłam się do łóżka. Zasypiałam już, gdy zadzwonił mój telefon.
-Cześć skarbie. - usłyszałam po drugiej stronie.
-Hej. - uśmiechnęłam się.
-Wracam jutro wieczorem, bądź w domu, mam dla Ciebie niespodziankę. - powiedział Harry.
-Tak? A jaką? - jak zwykle byłam ciekawa.
-Dowiesz się jutro. - jak zwykle nie chciał mi nic powiedzieć.
-Kocham Cię. - zaśmiałam się.
-Ja Ciebie też, śpij dobrze. - posłał mi telefonicznego całusa, a ja wreszcie mogłam spokojnie zasnąć.

czwartek, 27 września 2012

DLACZEGO HEJTUJECIE ELEANOR CALDER?!


Dlaczego hejtujecie Eleanor? Może wiele z Was nie weźmie sobie do serca to co napiszę, ale muszę to zrobić, bo dosłownie krew mnie zalewa. 

1.Na gali KCA Eleanor szła przed siebie, ponieważ nie chce być szarą myszką, że też chce do czegoś 
dojść. A po co miała zwracać uwagę na papparazi? Żeby pozowac do zdjęć i żebyście znowu mówiły jaka to ona nie jest, że się lansuje? Louis potrzebuje dziewczyny, która jest pewna siebie, a Eleanor dokładnie taka jest.
2.Szła z Lou i podeszła fanka, on odmówił. Dobrze zrobił, bo był na RANDCE i nie chciał jej zostawić samej. Jak Wy byście się poczuły, będąc z którymś chłopakiem z 1D na randce i on by podszedł do fanek i pozował by sobie do zdjęć, a któraś z Was siedziałaby jak głupia i patrzyła na to? A to, że powiedział, że nie jest w pracy to JEGO SPRAWA. On ma swój rozum i to nie jest wina El, że tak odpowiedział. A Eleanor ma swoje życie i co ją w sumie obchodzą fanki 1D? Sama nazwa mówi FANKI ONE DIRECTION, A NIE ELEANOR CALDER, więc co jej do tego ?!
3. Sytuacja w MSC. Co ona miała robić? Stala z boku i tyle. Stara się żyć jak normalna dziewczyna. Fanki były JEGO NIE JEJ
4. Pieniądze dla Eleanor nie są ważne. To, że ON jej coś kupuje, nie znaczy, że jest z nim dla pieniędzy. El pracuje w sklepie i wykłada towar. Więc zastanówcie się czy gdyby była z nim dla kasy to czy by nadal tam pracowała !? -.-
5.Co do trendsa o Hannie i Lou, mogło jej się zrobić przykro, bo to jednak była dziewczyna jej chłopaka. Żadna z Was nie jest tego pewna w stu procentach, że zadzwoniła do Louisa i płakała. Nawet gdyby, to pokazała, że jest wrażliwa i to nie jest nic złego.
6. Funcluby są o niej, bo ją kochają. Jak Wy tego nie rozumiecie to już Wasza sprawa. Ja nie lubię Perrie i nie piszę o niej, że się lansuje, choć nie raz była taka sytuacja, ale nie ważne, nie chcę o tym mówić. Po prostu zachowuje to dla siebie, bo w porównaniu do Was jestem dojrzała. 
7. Danielle i Perrie dużo osiągnęły, ale zauważcie, że El jest ZWYKŁĄ dziewczyną i gdyby, któraś z Was, była dziewczyną któregoś z nich to było by Wam miło, gdyby mówili, że nic nie macie? Tak jak wszystkie Directionerki jesteście prostymi dziewczynami, nie osiągnęłyście nic, nie usłyszał o Was świat. 
8. NIE DZIWIĘ SIĘ Louisowi, że blokuje, czy coś w ten deseń, osoby, które są jego fanami, a jednocześnie hejtują Eleanor. Tak jak Wy bronicie całe One Direction, gdy ktoś inny nazywa ich cyt. pedałami czy rzuca w nich innymi obelgami, tak i on broni swojej ukochanej osoby. 
9. Ja sama kiedyś nie lubiłam Eleanor, ani Danielle, ale zrozumiałam, że nic mi nie zrobiły i jest je za co podziwiać. To w większości dzięki Mattie. Teraz jestem, no można powiedzieć, że fanką Eleanor. Chciałabym bardzo ją poznać, bo naprawdę jest wspaniałą osobą jak każda z Directionerek. 

Pisałam to do dziewczyny, która założyła bloga i obrażała na nim Eleanor. Trochę pozmieniałam, ale chcę Was uświadomić, że nie warto jest obrażać innych. Ci co nie lubią El, dobrze wiedzą o jakie sytuacje mi chodzi i nawet ich nie rozwijałam. Pewnie większość z Was jest szarymi myszkami, które nie są zauważane w szkole i hejtują innych w sieci, bo im zazdroszczą. To nie jest dobre. Życie nie polega na ukrywaniu się, trzeba się pokazać. Świat należy do odważnych. 
A i jeszcze jedno. Nawet jak zerwą ze sobą to będę ją kochać. Nawet gdy go zrani. BO KAŻDY JEST CZŁOWIEKIEM I KAŻDY POPEŁNIA BŁĘDY!
Eleanor Calder, you are amazing :) xx

Jeżeli są tutaj jakieś osoby, które nie lubią Eleanor to po prostu nie czytajcie dalej mojego opowiadania, bo ja chcę, aby czytały to PRAWDZIWE Directionerki. A prawdziwe Directionerki to takie, które akceptują wszystko w chłopkach. Ich styl, ich humorki, ich samych, a PRZEDE WSZYSTKIM ich wybory miłosne.
 
To z mojej strony na fb, na photoblogu też to zamieściłam, rozgłaszam to wszędzie, gdzie się da. Mam nadzieję, że chociaż cześć z Was mnie popiera.
 
 
kissonme
 
xx

ROZDZIAŁ 40 - JA PO PROSTU CHCĘ CI SIĘ PODOBAĆ.


tydzień później

Wreszcie mogłam wyjść ze szpitala. Zaczęłam regularnie jeść, codziennie przychodziła do mnie pani psycholog. Kazała mi założyć dzienniczek, w którym mam opisywać to co jem.
-Co chcesz dziś robić? - spytał Harry.
-Poleniuchowałabym w domu. - uśmiechnęłam się.
-Okej, ale pojedziemy zrobić zakupy, bo lodówka pewnie jest pusta. - powiedział.
-Dobra. - przytuliłam się do niego.
W supermarkecie kupiliśmy mnóstwo słodyczy. Oczywiście większość była propozycjami Hazzy.
W domu urządziliśmy sobie seans filmowy. Mój chłopak jadł chipsy, ja jadłam żeli o smaku coli. Odłożyłam paczkę na bok i patrzyłam w telewizor.
-Czemu już nie jesz? - spytał.
-Najadłam się. - oparłam.
-Dwoma żelkami? - spytał kpiąco. - Zrozum Vicky nic Ci się nie stanie, jesteś piękna.
-Ale jak będę gruba to już nie będę dla Ciebie ładna. - spuściłam głowę.
-Nigdy nie byłaś gruba! I przestań o tym gadać  bo mnie to już naprawdę denerwuje. Ile razy można powtarzać Ci to samo?! - krzyknął.
Rozpłakałam się i pobiegłam do naszej sypialni. Rzuciłam się na łóżko i płakałam w poduszkę.
-Przepraszam. - wszedł Harry i położył się obok mnie. - Musisz po prostu zrozumieć  że nie wygląd jest najważniejszy. I powinnaś skończyć czytać te plotkarskie głupoty. Chcesz znowu trafić do szpitala? Tylko za drugim razem nie wypuszczą Cię tak szybko.
-Nie chcę. - odwróciłam się do niego. - Ja po prostu chcę Ci się podobać.
-I mi się podobasz, ale musisz przytyć dla Twojego dobra.
-Kocham Cię. - przytuliłam się do niego.
-Ja Ciebie też. - pocałował mnie w głowę. - Idziemy dalej oglądać ten film?
-Nie. - popatrzyłam w jego oczy. - Zostałabym tutaj.
-Ja też. - zbliżył się do mnie i złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Zaczęliśmy się nawzajem rozbierać  czułam, że coraz bardziej rośnie między nami pożądanie. Tak dawno tego nie robiliśmy ...
***
Obudziłam się pod wieczór, spojrzałam na zegarek, na stoliku nocnym, była 19:25, Harrego nie było obok mnie. Założyłam majtki i jakąś jego koszulkę i poszłam do kuchni.
-Cześć kochanie. - złapałam go od tyłu i ugryzłam go lekko w ucho.
-Jak się spało? - odwrócił się do mnie i objął w biodrach.
-Hmm bardzo dobrze, ale o wiele lepiej było mi przed spaniem. - pocałowałam go w usta.
-Mi też i chętnie bym to teraz powtórzył, ale muszę się pakować. - powiedział.
-Gdzie? - odsunęłam się lekko od niego.
-Muszę nadrobić koncerty, na których mnie nie było. - powiedział smutno.
-Kiedy wrócisz? - spytałam głosem małej dziewczynki.
-Za dwa dni. - pocałował mnie.
-Kocham Cię i już tęsknię. - popatrzyłam w jego piękne oczy i bawiłam się jego loczkami.
On nic nie powiedział tylko złączył nasze usta po raz kolejny w pocałunku.

niedziela, 23 września 2012

ROZDZIAŁ 39 - [...] NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ MARTWIŁEM.


Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Słońce mnie raziło, zapach drażnił. Podniosłam się delikatnie i zobaczyłam, że w mojej sali na krześle leży Harry.
-Harry .. - szepnęłam.
-Co?! - zerwał się na równe nogi. - Już się wybudziłaś. Tak się cieszę, nawet nie wiesz jak się martwiłem. Błagam Cię nigdy więcej nie rób mi czegoś takiego. - pogłaskał mnie po policzku.
-Ale co się stało? - spytałam.
-Walczyłaś o życie. Zrozum, że przez Twoje nie jedzenie mogłaś umrzeć. Znalazła Cię Eleanor. Gdyby nie ona, nie wiem co by było ... - jego głos się załamał. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę co tak naprawdę zrobiłam.
-Harry.. - zaczęłam płakać. - Przepraszam, obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię. Będę jadła ile będziesz chciał. - przytuliłam się do niego.
Nasz płacz przerwał nam lekarz.
-Wreszcie się wybudziłaś. - zaczął. - Nie ukrywam, że to co zrobiłaś było bezmyślne, będziesz musiała uczęszczać na terapię, do tego odpowiednie leki, jedzenie. - zaczął wyliczać.
-Zgadzam się na wszystko. - powiedziałam z prędkością karabinu maszynowego.
-Jaka jest Twoja obecna waga? - zaczął mnie pytać.
-W tamtym tygodniu było 44,5 teraz nie wiem. Może jest tak samo, a może się coś zmieniło. - powiedziałam.
Lekarz wyciągnął z jakieś szafki, w mojej sali, wagę.
-Wiem, że jesteś słaba, ale musisz stanąć, bo muszę wiedzieć ile ważysz. - powiedział. Ostatkami sił stanęłam na tym okropnym urządzeniu.
-43 kilo. - powiedział lekarz. -Kiedy zaczęłaś się odchudzać?
-Dwa i pół miesiąca temu. - odpowiedziałam.
-Ile wtedy ważyłaś?
-54 kilogramy.
-Straciłaś 11 kilo, to na prawdę dużo jak na Twoja posturę. Będziesz musiała teraz o siebie zadbać. - powiedział.
-Na pewno. - uśmiechnęłam się.
Doktor poszedł, a ja zostałam sam na sam z Harrym.
-Obiecujesz, że już nigdy tego nie zrobisz?
-Obiecuję. - oparłam swoje czoło o jego.
Do sali wszedł mój Tato z Tonym i Eleanor.
-Najchętniej to bym przetrzepał Ci ten tyłek! - pogroził mi ojciec palcem. - Nigdy nas tak nie strasz. - przytulił mnie mocno.
Każdy przyniósł mi mnóstwo jedzenia i musiałam to zjeść. Nie miałam wyboru. Przez własną głupotę mogłam stracić życie, a co najważniejsze, mogłam stracić Harrego. Tego bym sobie nigdy nie wybaczyła.
-------------------------
Rozdział dedykuję hope, która tak bardzo wywierała presję, abym nie zabiła głównej bohaterki. Nie chciałabym mieć Cię kochana na sumieniu :) Nie no a tak szczerze, ten rozdział napisałam już chyba w czwartek, bo nagle dostałam weny. Jak bym ją uśmierciła, to opowiadanie nie miałoby sensu i musiałabym go zakończyć. Oczywiście niedługo będę to kończyła, ale jeszcze nie teraz :) Mam nadzieję, że Ci się podoba :)

kissonme

xx

P.S. Napisałam do Ciebie na pocztę :)
Jeżeli ktokolwiek miałby do mnie jakieś pytania lub swoje pomysły, które mogłabym użyć w opowiadaniu piszcie na twittera: @cocaine1309 lub na adres meilowy: kissonme@onet.pl

sobota, 22 września 2012

ROZDZIAŁ 38 - ONA WALCZY O ŻYCIE.


tydzień później

oczami Harrego

Vicky przy mnie jadła normalnie, ale nie miałem jej przecież na oku 24 godziny na dobę. Bałem się o Nią, ale musiała zrozumieć, że to co robiła jest złe. Przecież ona zawsze była piękna, z resztą każda kobieta jest piękna, żadna nie jest gruba, po prostu jedna ma więcej ciałka, a druga nie. Byłem właśnie na nagraniu z chłopakami, gdy rozdzwonił się mój telefon. Już chyba po raz trzeci czułem wibracje w swoich spodniach.
-Paul muszę odebrać. - powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia.
Eleanor? Zdziwiłem się. Odebrałem.
-No co jest?
-Vicky jest w szpitalu. Przyjedź jak najszybciej. - powiedziała zapłakana przyjaciółka.
-W którym? - starałem się myśleć trzeźwo.
-Świętej Kingi. Pospiesz się Harry. - mówiła zapłakana.
-El co jest? - byłem przerażony.
-Ona walczy o życie. Nie jest dobrze. - zaczęła płakać.
Rozłączyłem się, wszedłem do studia, zacząłem ubierać kurtkę i szukać moim kluczyków.
-Harry, gdzie Ty idziesz? Nie możesz teraz wyjść, przecież nagrywamy kawałek. - powiedział wkurzony Paul i zagrodził mi drogę.
-Vicky walczy w szpitalu o życie. - warknąłem i odepchnąłem go.
-Harry jadę z Tobą. - powiedział Louis i po chwili oboje wyszliśmy z budynku.
-Chodź pojedziemy moim samochodem, jesteś zbyt zdenerwowany. - odparł przyjaciel, a mnie było wszystko jedno, byle moja dziewczyna żyła.
-Co się dokładnie stało? - spytał.
-Eleanor zadzwoniła i powiedziała, że Vicky walczy o życie w szpitalu świętej Kingi. - mówiłem cały roztrzęsiony, a łzy spływały mi po policzkach.
-Spokojnie, będzie dobrze. - pocieszał mnie.
W szpitalu byliśmy po piętnastu minutach.
-Co z nią? - krzyknąłem, gdy zobaczyłem Eleanor stojącą przed salą, do której pokierowała nas pielęgniarka w recepcji.
-Nic mi nie mówią. - płakała. Przytuliła się do mnie, a ja zacząłem płakać razem z nią. - El, co się dokładnie stało?
-Przyszłam do waszego mieszkania, chciałam ją wyciągnąć na jakieś zakupy, nikt nie otwierał, więc złapałam za klamkę, drzwi były otwarte, więc weszłam. Na podłodze leżała Vicky i się nie ruszała. - zaczęła jeszcze bardziej szlochać. Nagle wyszedł lekarz z jej sali.
-Państwo są kimś z rodziny? - spytał.
-Ja jestem jej chłopakiem. - odpowiedziałem od razu.
-A my jej przyjaciółmi. - powiedział Louis.
-Co z nią? - spytałem.
-Nie jest dobrze, ale wyjdzie z tego. Za kilka godzin powinna się wybudzić. Nie ukrywam, że jej stan jest fatalny, ma sporą niedowagę. Popadła w bulimię, nie wiem kiedy jadła jakiś porządny posiłek i go nie zwróciła, podejrzewam, że było to jakieś 2-3 miesiące temu. - podrapał się po swojej łysej głowie.
-Mogę do niej wejść? - spytałem.
-Tak, ale tylko na chwilę. - powiedział.
Wszedłem do sali. Była taka krucha, taka blada. Zacząłem cicho płakać. Usiadłem na krzesełku obok niej i złapałem delikatnie za rękę.
-Kocham Cię. - szepnąłem i pocałowałem jej dłoń.

piątek, 21 września 2012

ROZDZIAŁ 37- SCHUDŁAŚ ...


miesiąc później

oczami Harrego

Wróciłem do domu, pełen tęsknoty za moją dziewczyną.
-Jestem! - krzyknąłem z progu.
-Harry ?! - pisnęła ze zdziwienia i się na mnie rzuciła. - Miałeś być dopiero jutro. - widziałem łzy na jej policzkach.
-Niespodzianka. - pocałowałem ją w usta. Poszliśmy do kuchni i dopiero tam doznałem szoku. -Vicky co Ci się stało?!
-Co masz na myśli? - spytała ze zdziwieniem.
-Schudłaś ... - odpowiedziałem pełen zdumienia. Była jak kościotrup. Może to nie miłe, ale taka była prawda.
-Tylko trochę. - uśmiechnęła się.
-Trochę?! - krzyknąłem. -Ty straciłaś jakieś 10 kilogramów!!
-9 i pół. - poprawiła mnie.
-Na miłość boską po co Ci to? Przecież byłaś piękna. - pogłaskałem ją po twarzy.
-Czyli Ci się nie podobam? - spytała ze łzami.
-To nie tak, ale jesteś za chuda, Vicky powiedz co się dzieje? - złapałem ją za dłonie.
Usiadła przy stole bez słowa i zaczęła płakać.
-Miałeś rację. Wtedy, gdy myślałeś, że jestem w ciąży, tak na prawdę wymuszałam wymioty po posiłku. Chciałam schudnąć, żeby Ci się bardziej podobać.
-Przecież dla mnie zawsze byłaś idealna. - kucnąłem przy niej.
-Przeczytałam w internecie, że jestem najgrubsza. - rozpłakała się na dobre.
-Jak jesteś najgrubsza?
-No porównywali Alice, Danielle, Eleanor i mnie. Al waży 49 kilo, Dan 48, a El 50 tylko ja z nich ważyłam 54. Teraz ważę 44,5.
-Kochanie przecież to może Cię zabić. Jesteś piękna, byłaś i dla mnie zawsze będziesz. Musisz teraz jeść  pójdziemy do lekarza, będziesz chodzić na terapię.
-Nie chcę na żadną terapię! - krzyknęła. - Będę jadła, ale nie chcę ważyć więcej niż 47 kilogramów.
-50. - negocjowałem.
-47,5 - ona też nie dawała za wygraną.
-50. - byłem przy swoim.
-46. - zmniejszyła.
-Dobra zobaczymy jak będzie Ci jedzenie wchodziło. Jak nie pójdziemy do lekarza. - zagroziłem.
-Dobrze będę jadła. - spuściła wzrok.
-Nikt nic nie zauważył, że się głodzisz? - spytałem zdumiony.
-Nie spotykałam się z nimi często, z moim Tatą też nie. Chciałam być sama. - znowu zaczęła szlochać.
-Już dobrze. - przytuliłem ją do siebie. - Damy radę. - powiedziałem, choć sam w to nie wierzyłem. Przerastało mnie to.

czwartek, 20 września 2012

ROZDZIAŁ 36 - MOŻE POWINNIŚMY PÓJŚĆ DO LEKARZA?


oczami Harrego

Vicki po każdym posiłku zwracała jedzenie. Myślała, że nie widzę co się dzieje, ale ja doskonale wiedziałem, co się święci.
Pewnego dnia ją o to zapytałem:
-Kiedy masz zamiar w końcu mi powiedzieć?
-Ale co? - udawała, że nie wie o co mi chodzi.
-No jak to co. Kochanie dobrze wiemy, że oboje się kochamy, kilka razy zdarzyło nam się nie zabezpieczyć, Ty teraz wymiotujesz, to oznacza tylko jedno. - przysunąłem ją do siebie.
-Co? - chyba nie wiedziała o co mi chodzi.
-No jak to co? Jesteś w ciąży, prawda? - uśmiechnąłem się.

moimi oczami

Chyba się przesłyszałam. On myślał, że jestem w ciąży? Dobre sobie.
-Co? Nie. To nie ciąża. I ja nie wymiotuję, skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy? - spytałam.
-Naprawdę nie masz się czego obawiać. Poradzimy sobie z dzieckiem. Zobaczysz, że będziemy świetnymi rodzicami. - powiedział i mnie przytulił.
-Harry, ale ja naprawdę nie jestem w ciąży, mogę Ci nawet zrobić test, jeżeli mi nie wierzysz.
-To w takim razie dlaczego wiecznie chodzisz do łazienki po jedzeniu i tak mało jesz? - zrobił podejrzaną minę.
Ciężko było mi go okłamywać, ale nie mogłam wyjawić mu prawdy.
-Myję ręce, a nie jem dużo, bo coś ostatnio nie ciągnie mnie do jedzenia. - zrobiłam skwaszoną minę.
-Może powinniśmy pójść do lekarza? - spytał.
-Nie, wszystko jest okej. - uśmiechnęłam się.
-Na pewno?
-Jasne. - pocałowałam go.
Nie było mi łatwo go okłamywać, ale nie mogłam przestać. Czułam się z tym podle, ale robiłam to też dla niego, żeby nie musiał się wstydzić swojej grubej dziewczyny.

półtora miesiąca później

Trasa dobiegła końca, a ja schudłam jedynie 2 kilo, bo Harry cały czas mnie pilnował. Teraz on musi wyjechać na miesiąc, a ja zostaję w domu, bo muszę załatwić wszystko na uczelni. Postanowiłam, że wezmę się za siebie.
Nie jadłam nic, dokładnie już 3 dni. Jestem na samej wodzie, kręci mi się w głowie, ale będę silna i schudnę. Sięgnęłam po suchą kromkę chleba, tym przecież nie przytyję ... chyba. Boże, co się ze mną dzieje?! To wszystko mnie przerasta, może powinnam się zabić? Nie, to nie wchodzi w grę. Przecież dobrze mam z Harrym, ale z drugiej strony ... Jestem gruba ... Nie chcę, aby się za mnie wstydził.
Cóż dla niego zrobię wszystko.